Ile zarabiają głowy państw?
Prezydenci i premierzy na całym świecie nie narzekają na marne zarobki
10.07.2012 | aktual.: 19.07.2012 12:09
Prezydenci i premierzy na całym świecie nie narzekają na marne zarobki. Nie dość, że dostają ogromne pensje, to jeszcze podatnicy płacą za ich utrzymanie, ubrania, podróże. Pensję więc praktycznie każdy z przywódców może sobie odłożyć na konto. A jak to jest w poszczególnych krajach? Kto jest najbiedniejszy, a kto najbogatszy? Sprawdźmy.
- Prezydent Polski Bronisław Komorowski zarabia miesięcznie 20 tysięcy złotych. Może się wydawać, że jak na głowę państwa to niewiele. Warto jednak zwrócić uwagę, że prezydent ani jego żona nie ponoszą kosztów życia codziennego. Mieszkają za darmo w Belwederze, ich stroje, posiłki, środki higieny i inne niezbędne elementy życia codziennego opłacane są z państwowych pieniędzy. Na koszt państwa odbywają się też służbowe podróże prezydenta. Zarabiane co miesiąc 20 tys. zł głowa państwa może więc zaoszczędzić, wzbogacając rocznie swoje konto o blisko ćwierć miliona zł.
- Angela Merkel, kanclerz Niemiec, również zarabia miesięcznie około 20 tys... ale nie złotych a euro (czyli ponad 80 tys. złotych). Dodatkowo korzysta z takich samych przywilejów jak prezydent Polski czyli nie płaci właściwie za nic. Po zakończeniu czteroletniej kadencji niemiecka kanclerz będzie więc bogatsza o blisko 4 miliony zł. Większość z nas takiej kwoty nie tylko nigdy nie odłoży, ale nawet nie zarobi. 3. Mniej niż jego niemiecka koleżanka, ale także bardzo przyzwoicie zarabia premier Wielkiej Brytanii. David Cameron dostaje w przeliczeniu około 60 tys. złotych miesięcznie. Podobnie jak w przypadku innych najwyższych urzędników państwowych, on także nie płaci za mieszkanie przy Downing Street, ani nie pokrywa kosztów zatrudnienia służby. Jednak jego dochody jako premiera będą tylko kroplą w morzu zysków, jeśli podobnie jak większość byłych pierwszych ministrów rządu Zjednoczonego Królestwa, po zakończeniu swojej pracy wyda wspomnienia. Zyski z takiej publikacji zazwyczaj są liczone w milionach funtów.
- Choć sytuacja ekonomiczna w Irlandii jest bardzo trudna, prezydent tego kraju Michael D. Higgins na zarobki narzekać nie może. Mimo, że dzięki swojej poprzedniczce - Mary McAleese, która obcięła swoje wynagrodzenie o 10 proc., zarabia mniej niż teoretycznie mógłby dostać, nadal ma większe pobory zarówno od Davida Camerona, jak i kanclerz Merkel. Za swą służbę krajowi dostaje bowiem 27 tys. euro miesięcznie, czyli ponad 100 tys. zł.
- W porównaniu z najwyższymi urzędnikami Irlandii, Anglii czy Niemiec prezydent Rosji zarabia niewiele. Pensja Władimira Putina, jest porównywalna do dochodu Bronisława Komorowskiego i wynosi około 20 tys. zł. Nie od dziś jednak wiadomo, że Putin bardziej niż dochód za sprawowanie władzy, ceni sobie samą władzę i wpływy polityczne. Również gdy zechce zrezygnować z rządzenia raczej nie będzie cierpiał biedy. Wiadomo, że na tak znaczącą w kraju osobistość czeka wiele bardzo wysokich stanowisk w najbogatszych firmach nie tylko Rosji ale i świata.
- Jedną z najbiedniejszych głów państwa, jest prezydent Ukrainy. Wiktor Janukowycz zarabia jedynie około 8 tys. złotych miesięcznie. Jednak bizantyjski dwór, w którym mieszka, rekompensuje mu słabe dochody. Można się też spodziewać, że także na niego czeka wiele dobrze płatnych stanowisk w sferze gospodarczo-biznesowej.
- Niewiele więcej niż prezydent maleńkiej Irlandii, zarabia prezydent światowego mocarstwa, Stanów Zjednoczonych. Barack Obama co miesiąc dostaje około 125 tys. złotych, czyli około 400 tys. dolarów rocznie. Biorąc jednak pod uwagę jego pozycję w świecie, prezydencka pensja nie wydaje się zbyt wysoka, mimo, że w trakcie trwania kadencji wydatki Obamy są właściwie zerowe. 8. W innym mocarstwie, Indiach, premier Manmohan Singh zarabia tylko trochę więcej niż skromnie. Jego 10 tys. złotych miesięcznie to jednak suma olbrzymia jak na indyjskie warunki, gdzie połowa mieszkańców (ponad 500 mln osób) żyje za mniej niż 50 dolarów miesięcznie.
- O zarobkach wielu afrykańskich głów państwa niewiele wiadomo. Wydaje się jednak, że najbogatszym prezydentem w Afryce, po rewolucjach, które zmiotły satrapów z Libii, Tunezji i Egiptu, jest dziś prezydent Kenii, Mwai Kibaki. Głowa tego turystycznego państwa zarabia więcej niż Obama - około 450 tys. dolarów rocznie. A że rządzi już ponad 10 lat, to odłożył na koncie sporą sumkę.
- I na koniec - najbogatszy prezydent na świecie. Jest nim prezydent malutkiego Singapuru, Tony Tan Keng Yam. Choć z powodu kryzysu finasów państwowych, obcięto mu pensję o połowę i tak dostaje dziś 1 mln 15 tys. dolarów rocznie! Skąd tak wysokie uposażenie? To proste. W Singapurze korupcja uważana jest za jedno z najpoważniejszych przewinień, które karane jest śmiercią. Wysokie pensje najwyższych urzędników państwowych mają ich chronić przed wzięciem łapówki. Wydaje się, że sposób ten jest skuteczny, bo jak dotąd żadnego prezydenta na śmierć nie skazano.
AD