Mężowie na godziny
Naprawią zepsuty kran, zawieszą obrazek na ścianie, w Internecie najczęściej ogłaszają się jako mężowie na godziny. A to dlatego, że ich klientkami są najczęściej samotne kobiety w dużych miastach.
05.10.2009 | aktual.: 06.10.2009 16:05
Naprawią zepsuty kran, zawieszą obrazek na ścianie, w Internecie najczęściej ogłaszają się jako mężowie na godziny. A to dlatego, że ich klientkami są najczęściej samotne kobiety w dużych miastach.
- Wykonuję drobne naprawy hydrauliczne, naprawcze, pomaluję ściany, położę też kafelki, zmienię instalację elektryczną. Cennik zależy od tego co trzeba zrobić i jak bardzo czasochłonna jest praca. Jestem złotą rączką i w ten sposób zarabiam od lat. Zauważyłem, że moje usługi najbardziej potrzebne są samotnym kobietom, którym po prostu nie ma kto pomóc w drobnych pracach - czasem chodzi o przesunięcie kanapy, czy przyniesienie mebla z samochodu. Zacząłem się więc reklamować w Internecie jako "mąż na godziny" i to chwyciło. Ta nazwa jest trochę kontrowersyjna, dwuznaczna i ktoś może myśleć o zupełnie innych usługach, ale właśnie dzięki tym skojarzeniom klientki do mnie dzwonią. Jestem bezrobotny, nie mam kwalifikacji i nie udało mi się nic znaleźć, dlatego od lat wykonuję drobne usługi. Pomagałem w spółdzielniach, na zlecenie zajmowałem się zarządzaniem budynkami. Ale dopiero jako "mąż na godziny" zacząłem zarabiać.
Miesięcznie na drobnych naprawach zarabiam ok. 2 tys. zł netto. Dbam o kontakty, wiem, że gdy raz naprawię kran jakiejś kobiecie, to ona znów do mnie zadzwoni, gdy coś się jej się zepsuję. Dlatego daję upusty albo drugą usługę wykonuję za darmo. Na przykład za naprawienie cieknącego kranu biorę 50 zł, mam własne uszczelki i narzędzia. Za zawiezienie lampy biorę 20 zł - mówi Tomasz, z Gdyni.
Mężem na godziny jest też Jarek ze Szczecina. On również liczy na klientki.
- Dzwonią do mnie też mężatki, których mężowie pracują lub wyjechali w delegację, a w domu akurat coś się zepsuło. Klientami są osoby zamożne, często pracuję poza miastem, na obszarach willowych. Mam stałych klientów, wykonuję też konserwacje rur lub przewodów elektrycznych lub instalacji gazowych.
Gdy potrzebna jest jakaś poważniejsza naprawa, pośredniczę w wynajęciu ekipy. Znam dobrych i rzetelnych budowlańców i hydraulików. Mam żonę i dzieci. Pracuję jako sprzedawca samochodów w komisie, a "mężem na godziny" jestem dodatkowo, po pracy. Zarabiam na tym ok. 2,5 tys. zł, wszystko zależy od ilości zleceń. Najwięcej zarobiłem kilka miesięcy temu, 4 tys. zł. Ogłaszam się w Internecie i w prasie - twierdzi Jarek Tarło.
(toy)