Mit gigantycznego bezrobocia?

Faktyczne bezrobocie na Sądecczyźnie jest prawdopodobnie o połowę mniejsze, niż podaje się w statystykach sądeckiego pośredniaka. Sytuacja na rynku pracy zaczęła być w regionie wręcz groteskowa - zarówno tutejsze firmy jak i zagraniczni pracodawcy zgłaszający do urzędu pracy z zapotrzebowaniem na fachową siłę roboczą, nie mogą skompletować załogi.

Mit gigantycznego bezrobocia?
Źródło zdjęć: © Gazeta Krakowska

21.06.2006 | aktual.: 21.06.2006 09:40

Jest mnóstwo ofert dobrze płatnej pracy dla robotników - przede wszystkim w branży budowlanej. Czekają na nich oferty za kilka tysięcy miesięcznie. Przy nich inteligencja jest bez szans. Młody człowiek po studiach, zaczyna zwykle od stażu, za który dostaje 300 - 400 złotych na rękę. _ Z naszego rozeznania wynika, że około 45% zarejestrowanych bezrobotnych pracuje na czarno _ - powiedziała dyrektor sądeckiego Urzędu Pracy Stanisława Skwarło. _ Niektórych trudno wręcz wygonić do pracy, nawet gdy przedstawiamy im oferty _ - dodaje.

_ Trudno ich za to winić, koszty zatrudnienia są niemałe i zarówno pracodawcy jak i pracownikowi opłaca się czasem zawrzeć taki nieoficjalny układ _ - dodaje Skwarło.

Jeśli rozeznanie urzędników pośredniaka jest zgodne z rzeczywistością, (a jego słuszność potwierdza także Zdzisław Łojan, znawca problematyki z sądeckiego Związku Pracodawców) to rzeczywiście w regionie bez zatrudnienia pozostaje nie dwadzieścia kilka tysięcy osób, ale kilkanaście tysięcy. A przy tym chętnych do pracy w wielu zawodach brakuje! _ Chodzi szczególnie o branżę budowlaną. Jest ogromne zapotrzebowanie na spawaczy, murarzy, fliziarzy, ślusarzy, parkieciarzy _ - mówi Stanisława Skwarło.

_ Mamy dla nich oferty pracy w kraju i za granicą, gdzie stawki płac wielokrotnie przewyższają te, które mogą zaoferować polscy pracodawcy. Są też oferty dla pielęgniarek, opiekunek. I brakuje chętnych. Dla jednych barierą jest brak znajomości języka, inni nie chcą zdecydować się na wyjazd, nawet do Krakowa czy Warszawy, a jeszcze inni prawdopodobnie już pracują i dlatego odmawiają. Nie możemy ich przymusić, bo jeśli chodzi o pracę, do której dojazd przekracza trzy godziny to każdy może odmówić bez żadnych konsekwencji, nie tracąc statusu osoby bezrobotnej _ - tłumaczy Skwarło.

W sytuacji gdy zagranica kusi zarobkami rzędu kilku - kilkunastu tysięcy złotych trudno się dziwić, że firmy sądeckie takie jak Newag czy Bugajski poszukują pracowników miesiącami. _ W Szwecji, robotnik na rusztowaniu bez wykształcenia i nawet bez znajomości języka, ma szansę zarobić sześć, siedem tysięcy i więcej _ - mówi szefowa pośredniaka.

Tymczasem w rejestrach urzędu nie ubywa młodych ludzi z wyższym wykształceniem. W powiecie jest ich 1984. W mieście 430. Oni mogą tylko pomarzyć o zarobkach wykwalifikowanych robotników, albo... machnąć ręką na dyplom wyższej uczelni, zdobyć fach wykrawacza pułtusz zwierzęcych lub murarza i jechać do pracy za granicę.

_ Są tacy magistrowie, inżynierowie, którzy decydują się na takie właśnie rozwiązanie _ - mówi Stanisława Skwarło. _ Dobrzy fachowcy, złote rączki, są zawsze w cenie _ - potwierdza pośrednik pracy Maria Kowal. _ Szukamy dla współpracujących z nami pracodawców dobrych fryzjerek, krawcowej, która będzie umiała elegancko przyszyć rękawy, kołnierze i kieszenie. I nie ma takich osób _ - wyjaśnia.

Iwona Kamieńska

urządbezrobociepraca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)