Najczęstsze ofiary mobbingu
Najczęściej spotyka to pracowników stojących nisko w firmowej hierarchii
27.03.2012 | aktual.: 27.03.2012 17:29
Nie brak też sygnałów o traktowaniu pracowników wielkich centrów jak złodziei. Na czas pracy odbiera się im portfele i telefony, po stwierdzeniu drobnej kradzieży straszy się policją. Bywają też poddawani przez ochroniarzy upokarzającym rewizjom. Często - bez wyraźnego powodu.
Czy są jakieś metody na uniknięcie poniżenia?
- Najpewniejsza to nauka, praca nad sobą i parcie w górę - twierdzi Janek, właściciel niewielkiego biura prawniczego. - Jako student pracowałem w sklepie z odzieżą. Naskoczyć na mnie mógł każdy. Szef, bo ten mój akurat miał niezłego świra, albo też upierdliwy klient. Po studiach trafiłem wśród ludzi na innym poziomie. Jeśli poniżali oni podwładnego, to jednak na ogół robili to „w rękawiczkach”. Czasami można było tego nawet nie zauważyć albo pomyśleć, że to przypadek. A teraz sam jestem sobie szefem. Poniżony czuję się chyba tylko wtedy, gdy sam zrobię jakiś głupi błąd i mój klient na tym ucierpi - konkluduje Janek.
Wydaje się, że łatwiej sprzeciwić się poniżaniu i mobbingowi, gdy dotyczy on większej grupy osób. Zbiorowa reakcja zawsze zrobi większe wrażenie czy to na pracodawcy, czy też na organach sądowych. Natomiast pojedynczemu pracownikowi zawsze będzie trudniej.
- Dorabiałam sobie jako sprzątaczka. Jedna z moich klientek, właścicielka dużej willi, miała nieprzyjemne obyczaje. Krytykowała moją pracę niewybrednymi słowami. Gdy sprzątałam toaletę, potrafiła wejść i przyglądać się bez słowa, jak szoruję wc – opowiada 55-letnia Anna. – Któregoś dnia powiedziała do mnie: „Co, nie chciało się książek nosić? Ja też nie nosiłam, i patrz, do czego doszłam!”. Co mogłam zrobić po tym wydarzeniu? Uniosłam się dumą. Wymówiłam, chociaż płaciła nieźle.
Im wyżej, tym gorzej?
Współczujemy poniżonej sprzątaczce czy kasjerowi. A jakie uczucia budzi w nas poniżony biznesmen-milioner? Poniżenie nie przytrafia się przecież wyłącznie zwykłym pracownikom. Można powiedzieć, że im wyższa pozycja poniżonego, tym jego upadek boleśniejszy. Co czuje oligarcha, który na skutek jednego lekkomyślnego posunięcia traci fortunę wartą miliardy? Co myśli, gdy brutalna konieczność zmusza go do wyprzedawania akcji, pozbywania się firm, sprzedaży luksusowych posiadłości i samochodów? Na pewno odbiera tę sytuację jako poniżenie. Ta świadomość jest tym bardziej dotkliwa, że bogacz zdaje sobie sprawę, iż wiele osób cieszy się z jego porażki. – Nareszcie ma za swoje, ten oszust i kanciarz – myślą. Wiadomo, iż ludzie bogaci nie mają dobrej prasy. Jeśli powinie im się noga, wielu z nas odczuwa satysfakcję.
Poniżam, ale o tym nie wiem…
Ten, kto poniża, może nie mieć wcale takiego zamiaru. Sposobów na urażenie drugiej osoby jest wiele, a ludzka wrażliwość to czuły instrument. Czasem wystarczy skrytykować czyjeś osiągnięcia w pracy, obojętne, mówiąc mu to w oczy albo za jego plecami. Czasem wystarczy podnieść głos, by pracownik poczuł się urażony. Inną dobrą „metodą” na nieświadome poniżenie podwładnego jest odebranie mu premii czy nagrody, bez powiadomienia go o tym.
Jeden pracownik wzruszy ramionami na żart szefa dotyczący jego wyglądu. Inny odbierze to jako przejaw mobbingu. Jeden będzie się starał wypełnić trudne zadanie i odbierze je jako przejaw zaufania. Inny znów uzna, że jest ono ponad jego siły i że szef, zlecając je, chce się na nim odegrać.
Odrębny i bardzo szeroki problem to molestowanie seksualne. Jest ono postrzegane jako działanie poniżające pracownika – najczęściej płci żeńskiej – i uwłaczające jego czci. Jeszcze nie tak dawno jednak było zupełnie inaczej. Wstydliwie ukrywano ten problem. Niektórzy szefowie starej daty nadal uważają go za wydumany. Widać więc, jak łatwo można przekroczyć bariery wrażliwości drugiego człowieka i od ilu czynników może to zależeć.
Tomasz Kowalczyk/JK