Trwa ładowanie...

Najwięcej za swoją edukację płacą przyszli dentyści, lekarze i... śpiewacy

Najwięcej za swoją edukację płacą przyszli dentyści, lekarze i... śpiewacy

Najwięcej za swoją edukację płacą przyszli dentyści, lekarze i... śpiewacy
d3dl002
d3dl002

Najwięcej za swoją edukację płacą przyszli dentyści, lekarze i... śpiewacy - wynika z raportu o płatnej nauce na uczelniach publicznych i niepublicznych, do którego dotarła "Rzeczpospolita".

Okazuje się, że najwyższe w kraju czesne za studia zaoczne i wieczorowe (oficjalnie zwane "niestacjonarnymi") płacą osoby, które decydują się studiować w województwach: mazowieckim, dolnośląskim i pomorskim. Średnio ok. 1,9 tys. zł miesięcznie. Z kolei najniższe czesne - około 1,5 tys. zł miesięcznie - pobierane jest w województwie świętokrzyskim oraz podkarpackim.

Średnia opłata na studiach lekarsko-dentystycznych wynosi 12 tys. zł za semestr, na farmacji 8 tys. zł. Niedaleko za nimi jest... wokalistyka - 4,2 tys. zł. Najmniej zaś wydają na czesne studenci metalurgii (1,4 tys. zł), a także inżynierii biomedycznej, czy rybactwa (ok. 1,5 tys. zł).

Więcej na łamach "Rzeczpospolitej".

Przeprowadziliśmy ankietę, by sprawdzić co myślą na ten temat internauci. Czy w Polsce w ogóle istnieją całkowicie bezpłatne studia?

d3dl002

W naszej ankiecie aż 64 procent głosujących wyznało, że musiało płacić za swoje studia - w tym 14% głosujących to osoby, które studiowały dziennie, na publicznych uczelniach.

Efka napisała na forum: "[...] dla niektórych studia zaoczne kosztują porównywalnie tyle samo co dzienne. Przecież trzeba wynająć pokój, płacić za miejsce w akademiku. Niektórzy muszą płacić za egzaminy, których nie zdali w terminie. Dlatego nie ma czegoś takiego jak bezpłatne studia. Lepiej studiować zaocznie i zarabiać.

Natasza: "Musiałam się przenieść na studia zaoczne, żeby iść do pracy. Studiowałam najpierw na dziennych, ale musiałam dużo płacić za dojazd, a stypendium było śmiesznie małe!"

d3dl002

"Studiuję dziennie" - pisze inny użytkownik - "Już kilka razy musiałem płacić za "ponowne wpisanie na listę studentów". Wiąże się to ze spóźnionym oddaniem indeksu do dziekanatu, zaliczeniem przedmiotu po terminie wyznaczonym przez dziekanat i tym podobne sprawy. W rzeczywistości wyglądało to tak, że co semestr średnio pół rocznika jest skreślone z listy i każdy musi zapłacić SYMBOLICZNE 100 złotych za ponowny wpis. Poza tym warunek z jakiegoś przedmiotu oznacza konieczność zapłacenia 150 złotych za każdą godzinę tegoż przedmiotu w tygodniu. To są właśnie te bezpłatne studia."

Danusia: "Normą jest, że egzaminy zdaje 50% studentów i nie dlatego, że się nie uczą, tylko dlatego, że dziekanowi są potrzebne pieniądze. Bezpłatne studia? Nie istnieją. A im kierunek jest bardziej prestiżowy, tym więcej opłat”.

d3dl002
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3dl002