Nie tylko plan Paulsona ma znaczenie

W piątek w USA wszystko kręciło się wokół planu ratunkowego opracowanego przez administrację amerykańską. Przed sesją nastroje były fatalne. Republikanie nie chcieli się zgodzić na przyjęcie planu, a poza tym doszło do największego w historii amerykańskiej bankowości bankructwa banku.

Nie tylko plan Paulsona ma znaczenie
Źródło zdjęć: © Xelion

29.09.2008 08:18

W piątek w USA wszystko kręciło się wokół planu ratunkowego opracowanego przez administrację amerykańską. Przed sesją nastroje były fatalne. Republikanie nie chcieli się zgodzić na przyjęcie planu, a poza tym doszło do największego w historii amerykańskiej bankowości bankructwa banku.

Część operacji Washington Mutual, w tym wszystkie depozyty przejął JP Morgan. Ta upadłość spowodowała, że rynek szukał następnych ofiar. Padło na Wachovię i National City. Kursy akcji tych banków spadały po kilkadziesiąt procent. Im bliżej było do końca sesji tym bardziej utrwalało się przekonanie, że Kongres nie ma tak naprawdę alternatywy – musi plan przyjąć. Myślę, że przekonał o tym graczy sondaż, a którym co prawda Amerykanie w większości byli przeciwni temu akurat planowi, ale 78 procent z nich chciało, żeby rząd pomógł rynkom i gospodarce. Nic w tym dziwnego skoro większość Amerykanów jest po uszy zadłużona, a ponad 60 procent rodzin inwestuje w funduszach lub bezpośrednio na giełdzie.

Oczywiście gracze mieli rację. W niedzielę wszystko zostało już dopięte do końca i pozostało w tym tygodniu plan przegłosować, co według mnie będzie już tylko formalnością. Kongres zgodzi się na pomoc w wysokości 700 mld USD w transzach. Na początek 250 mld, kolejne 100 mld może zostać uruchomione decyzją prezydenta, a wydanie ostatnich 350 mld dolarów może być zablokowane rezolucją Kongresu. Korzystające z planu firmy wyemitują papiery zamienne na akcje, co teoretycznie pomoże później rządowi w odzyskaniu części pieniędzy. Poza tym nie będzie „złotych spadochronów”, czyli olbrzymich odpraw dla zarządów tych spółek. Henry Paulson nie będzie „carem” tego programu – nadzór będzie sprawowany przez wieloosobowe ciało, w którym będą przedstawiciele Kongresu i szef Fed. Dodatkowo (to pomysł Republikanów) administracja będzie mógł modyfikować warunki spłaty kredytów hipotecznych.

Pozostaje tylko jedno pytanie: jak zaakceptowany przez polityków plan spodoba się rynkom? Wydawałoby się, że musi doprowadzić do dużych zwyżek, ale pewne to wcale nie jest. Jak się spojrzy na giełdy azjatyckie, które w chwili pisania komentarza zachowywały się bardzo nieciekawie i na tracące indeksy na kontrakty amerykańskie to można się zacząć niepokoić. Dlaczego jest taka niepewność? Dlatego, że po pierwsze w piątek było prawie na sto procent pewne, że taki plan powstanie, a jednak wzrosty indeksów w USA były niewielkie, a w Europie spadły. Po drugie w czasie weekendu dowiedzieliśmy się, że Wachovia, szósty bank USA, szuka partnera do fuzji, co sygnalizuje, że ma duże problemy. Po trzecie Reuters poinformował, że rząd Wielkiej Brytanii znacjonalizuje bank hipoteczny Bradford & Bingley. Po czwarte Bloomberg poinformował, że brytyjskie banki naciskają na rząd, żeby pomógł im tak jak rząd w USA bankom amerykańskim, co sygnalizuje, że kłopoty banków brytyjskich są olbrzymie. Po piąte Belgia, Holandia i
Luksemburg przy udziale ECB częściowo znacjonalizowały Fortis, który był na krawędzi upadku (wstrzyknięto 11,2 mld euro). Po szóste w portalach pojawiają się informacje o problemach funduszy hedżingowych, którzy nie mogą wykorzystywać swoich strategii z powodu zakazu krótkiej sprzedaży na wielu spółkach. Jak widać problemów mnóstwo. Przyjęcie planu z początku może doprowadzić do wzrostów w USA, ale prawdziwy test przyjdzie po 2 – 3 dniach. Najgorsze byłoby, gdyby już dzisiaj indeksy spadły. Świat doszedłby do wniosku, że plan nie działa, a to mogłoby doprowadzić do ucieczki z rynków i banków.

GPW rozpoczęła piątkowa sesję podobnie jak inne giełdy europejskie – dużym spadkiem indeksów. Bardzo szybko jednak skala spadków została znacznie zredukowane, a potem, w miarę poprawy sytuacji na innych giełdach, indeksy zabarwiły się na zielono. Co prawda potem, kiedy na innych giełdach wzrosła podaż, indeksy zawróciły, ale trzymały się blisko poziomu czwartkowego zamknięcia. Dopiero słabe dane (o amerykańskim PKB w drugim kwartale) doprowadziły do osunięcia się indeksów, ale jak tylko gracze zobaczyli, że szanse na przyjęcie planu Paulsona rosną to natychmiast te historyczne dane straciły znaczenie. WIG20 ruszył na północ i zakończył sesję wzrostem, dzięki czemu został wygenerowany sygnał kupna.

Oczywiście Polacy mieli rację i plan został przyjęty, co teoretycznie powinno dzisiaj doprowadzić do pozytywnego rozpoczęcia sesji. Jednak pamiętajmy o uwagach, które zrobiłem wyżej, w części międzynarodowej – atmosfera daleka jest od dobrej. Jest też jeden, delikatny problem. W sobotę gazety nie wytrzymały i napisały o amerykańskich aktywach będących w posiadaniu naszych TFI. Co prawda przyjęcie planu Paulsona zmniejsza zagrożenie, ale nie ulega wątpliwości, że Polacy mogą dzisiaj z dużo większą chęcią niż w ostatnim czasie, kiedy mówiono im, że nie bezpieczeństwa nie ma, umarzać jednostki, co wymusiłoby osłabienie GPW. Trzeba też brać pod uwagę to, że prawdziwą reakcję na przyjęcie planu możemy zobaczyć jutro lub nawet pojutrze. Inaczej mówiąc: nadal wskazana jest najwyższa ostrożność.

Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)