Nie zgłaszają wypadków
Co roku dochodzi do tysięcy incydentów w pracy. O części wiedzą ofiara i szef.
11.02.2011 | aktual.: 11.02.2011 08:33
Choć niezgłaszanie ciężkich, śmiertelnych i zbiorowych wypadków przy pracy jest przestępstwem z art. 221 kodeksu karnego (w 2008 r. skazano za nie 12 razy), pracodawcy nie zawsze informują właściwe instytucje, nie wdrażają też procedur powypadkowych. Czasem i ofiary wolą milczeć.
v W 2009 r. GUS odnotował ok. 80 tys. wypadków przy pracy (nadal brakuje danych za 2010 r.). PIP w 2010 r. zarejestrowała 1850 śmiertelnych, ciężkich lub zbiorowych wypadków.
– Sądzę, że wiemy o najpoważniejszych. Głównie dlatego, że są to tragedie, a te interesują media. Mamy też podpisane porozumienia, m.in. z pogotowiem i policją, przewidujące, że wszystkie urazy, które mogły mieć związek z pracą, będą zgłaszać do inspekcji – mówi Agata Kostyk-Lewandowska, rzecznik prasowy OIP we Wrocławiu.
Czasem pracodawca nie zgłasza zdarzenia, bo uznaje, że nie miało charakteru ciężkiego. W ubiegłym roku np. pracownica straciła paliczek palca pod prasą. Pracodawca uznał, że skoro nie utraciła zdolności do pracy, to wypadek był lekki. Co ciekawe, inny pracownik w odstępie kilku miesięcy stracił kawałki dwóch palców i firma nic nie zmieniła w warunkach pracy.
Zdaniem Michała Olesiaka, rzecznika OIP w Katowicach, często sami pracownicy nie są zainteresowani uznaniem zdarzenia za wypadek w obawie przed utratą zajęcia. Dotyczy to w szczególności osób zatrudnionych na czarno.
W ubiegłym roku na Górnym Śląsku ujawniono 42 przypadki, że pracodawca nie powołał zespołu wypadkowego po urazie pracownika.
– Bywa, że zespół wypadkowy badający zdarzenie powstaje wiele miesięcy po zdarzeniu. Taka opieszałość i brak reakcji są karane. Albo wystawiamy mandat, albo kierujemy wnioski do sądów – mówi Kamil Kałużny z OIP w Łodzi.
Ignorują lekkie
Dużo więcej jest skarg na ignorowanie lekkich wypadków, takich jak np. skaleczenie czy stłuczenie. Pracownicy najczęściej o tym zapominają. Do sprawy wracają dopiero wówczas, gdy sobie uświadomią, że doznany uszczerbek na zdrowiu może być dla nich korzystny, gdyż otrzymają 100 proc. zasiłku chorobowego i ewentualne odszkodowanie za utratę zdrowia. W takich sytuacjach odkręcenie sprawy i np. powołanie świadków jest kłopotliwe.
Wpływ na zgłaszanie wypadków ma interpretacja przepisów. Chodzi np. o typowo branżowe zdarzenia, np. zakłucie igłą w czasie wykonywania zabiegów medycznych.
– Uważamy, że takie zdarzenia powinny być traktowane jak wypadek, bo spełnione są wszystkie ustawowe kryteria, jednak resort jest innego zdania. W rezultacie duża część zakłuć nie jest odnotowywana i kwalifikowana jak wypadek – mówi Michał Olesiak.
Premię za milczenie
Są też sytuacje, w których pracodawcy płacą załodze za unikanie wypadków przy pracy. Pracownik, mając w perspektywie utratę premii wypadkowej, będzie więc zainteresowany zatajeniem wypadku. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej zaproponowany przez firmę regulamin premii wypadkowych zakwestionowały związki zawodowe.
– Nagradzanie za przestrzeganie bhp jest dobre, ale nie może być jedynym sposobem dbałości o bezpieczeństwo. Konieczna jest dobra organizacja pracy i obsady stanowisk, właściwe określanie zadań, przestrzeganie czasu pracy. Nie zgodziliśmy się na zaproponowany regulamin, bo wprowadzał odpowiedzialność zbiorową. Wypadek pozbawiał premii nie tylko ofiarę, ale i kolegów, którzy z nią pracowali w zespole – mówi Sławomir Kozłowski, przewodniczący NSZZ „Solidarność“ w JSW.
Teraz w Jastrzębskiej Spółce Węglowej nie ma presji na zatajenie wypadku. Związki wymusiły rozwiązanie, że ofiara wypadku zostaje pozbawiona premii, tylko jeżeli do zdarzenia doszło z jej winy.
Tomasz Zalewski