Nieuzasadnione uprzedzenia
Wykorzystanie w medycynie preparatów farmaceutycznych, które powstały dzięki osiągnięciom biotechnologii, ratujących życie i zdrowie (szczepionki, leki np. insulina GMO) nie wzbudza żadnych kontrowersji, ani społecznych sprzeciwów.
23.02.2010 15:19
Wykorzystanie w medycynie preparatów farmaceutycznych, które powstały dzięki osiągnięciom biotechnologii, ratujących życie i zdrowie (szczepionki, leki np. insulina GMO) nie wzbudza żadnych kontrowersji, ani społecznych sprzeciwów.
Inaczej jest z zastosowaniem GMO w rolnictwie i produkcji żywności. Przeciwnicy tej metody używają wszelkich dostępnych środków do propagowania hasła „Polska wolna od GMO”. Prowadzone są aktywne kampanie dezinformacji, próby zastraszania producentów, które oddziaływają nie tylko na opinię społeczną, ale również na nastawienie niektórych polityków i co gorsze, wpływają na decyzje organów państwa.
Podzielam opinie wiceministra rolnictwa Mariana Zalewskiego, że byłoby uczciwie, i należy do tego dążyć, aby o korzyściach – i zagrożeniach – ze stosowania genetycznie modyfikowanych składników żywności, leków, w paszach i uprawie roślin GM w otwartym środowisku trzeba wspólnie dyskutować przy udziale zwolenników i kontestatorów biotechnologii, opierając się nie na uprzedzeniach lecz w y ł ą c z n i e na wiarygodnych wynikach badań naukowych i europejskim prawie (przecież u nas obowiązującym). Wiele zastrzeżeń i obaw konsumentów rodzi się dlatego, że brakuje odpowiedniej, rzetelnej i szeroko dostępnej informacji o tym, czym są organizmy genetycznie zmodyfikowane oraz jakie skutki niesie za sobą wykorzystanie ich w rolnictwie, przetwórstwie, produkcji żywności i pasz. Niepełna medialna informacja społeczeństwa utrwala w świadomości (i słusznie) wysokie walory smakowitej i zdrowej polskiej żywności, tyle tylko, że „zapomina”, iż jest to od szeregu już lat żywność z przeważającym udziałem składników GMO.
Od kilkunastu lat dzięki osiągnięciom biotechnologii rozwija się konsumpcja genetycznie ulepszonych produktów żywnościowych – i w Europie i na świecie, a także w Polsce, objętej regułami jednolitego rynku europejskiego. Na podstawie wieloletnich badań nie stwierdzono wystąpienia w skali populacyjnej żadnego przypadku szkodliwego wpływu GMO na zdrowie człowieka. Mimo to przeciwników GMO nadal nie brakuje, nie tylko wśród konsumentów, ale także w kręgach opiniotwórczych i decyzyjnych.
Paradoks polega na tym, że o ile konsument może wybrać, lub nie, produkt zawierający GMO, to polscy producenci objęci są restrykcyjnymi ograniczeniami niezgodnymi z prawem unijnym, o których wielokrotnie już mówiono. Utrzymanie tych zakazów doprowadzi wprost do eliminacji ważnych gałęzi naszej produkcji surowców rolnych, produktów rolno-żywnościowych, a w konsekwencji zniszczy konkurencyjną pozycję polskich producentów na rynku krajowym, europejskim i światowym. Możemy stać się rzadkim przypadkiem kraju, którego elity polityczne niszczą własne, cenne gałęzie produkcji. Wbrew opiniom naukowym, środowisku gospodarczemu i w warunkach nasilonego szumu informacyjnego.
Warto tu przypomnieć, że biotechnologia i biogospodarka to dziś obszar najszybszego postępu i wykorzystania osiągnięć naukowych. Uprawy GMO zajmują obszar ponad 140 mln hektarów. Że postępowy świat wysunął na czoło dźwigni postępu cywilizacyjnego kolejne już generacje produktów biotechnologii będącej innowacyjnym kierunkiem nauki i gospodarki XXI wieku. Istotne jest i to, że rośliny te (genetycznie ulepszone) uprawiane są coraz powszechniej w małych gospodarstwach i biedniejszych krajach Afryki i Azji i ratują ludzi od głodu. Są wydajniejsze, środowisko jest mniej obciążane pestycydami i nawozami mineralnymi. Nigdzie na świecie nie udowodniono ich negatywnego wpływu na zdrowie ludzi.
A w Polsce? Prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności Żywienia, instytucji odpowiedzialnej na naukowe rekomendacje dla rynku spożywczego stwierdził, po raz kolejny, że żywność transgeniczna nie stwarza ryzyka dla zdrowia konsumentów. Instytut pragnie wydać poradnik o żywności GM. W środowiskach naukowych, przedsiębiorców, rolników i ekonomistów nie ma wątpliwości co do korzyści z wykorzystania innowacyjnych technologii, w tym biotechnologii. Są to opinie i dążenia spójne z odnowioną Strategią Lizbońską.
Tymczasem ciągle mamy stan prawny sprzeczny z legislacją UE, w dziedzinie zakazu dla GMO. Konieczne staje się zatem znowelizowanie prawa paszowego (99 proc. pasz zawiera składniki GMO) i uchwalenie nowego, zgodnego ze wspólnotowymi regulacjami, prawa o organizmach genetycznie zmodyfikowanych. Sejm pracuje nad projektem tego prawa, ale w środowiskach przedsiębiorców oraz naukowych przedłożony parlamentowi projekt budzi liczne obawy i zastrzeżenia. Dobrze, aby zostały one uwzględnione w dalszych pracach nad ustawą.
Zagrożony rynek pasz
Polska ma strukturalny deficyt białka paszowego, który od dziesięcioleci jest pokrywany importem śruty sojowej. Ponieważ na światowym rynku soja GM ma niemal wyłączność (95 proc. wszystkich obrotów), więc i my importujemy tylko ten surowiec, w ilości ok. 2 mln ton śruty rocznie. Ale aktualnie obowiązująca ustawa o paszach wprowadziła zakaz stosowania genetycznie zmodyfikowanych surowców w produkcji pasz. W wyniku interwencji ustalono moratorium na ten zakaz do końca 2012 roku. Jest on odsunięty, ale nadal istnieje i godzi w interesy całego sektora pasz, polskiej hodowli zwierząt, konsumentów. Narusza także prawo unijne i naraża Polskę na procesy przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Widać więc jak szkodliwe gospodarczo i społecznie jest hasło „Polska wolna od GMO”. Cała krajowa produkcja drobiu, świń i w dużej części mleka osiągana jest od lat dzięki żywieniu zwierząt paszami zawierającymi GMO. Zakaz importu śruty sojowej będzie oznaczał wydanie wyroku śmierci na polską produkcję zwierzęcą i przemysł
paszowy. Jednocześnie w niczym nie powstrzyma napływu do Polski mięsa, drobiu, nabiału, wyrobów mleczarskich i innych artykułów spożywczych wyprodukowanych dużo taniej (20-30%) dzięki surowcom GMO w innych krajach UE, jako że na jednolitym europejskim rynku jest swoboda przepływu towarów (także żywnościowychGMO) i w żadnym, poza Polską, z 26 państw członkowskich nie ma takiego zakazu.
W projekcie nowej ustawy badania z obszaru inżynierii genetycznej potraktowano niemal jak prace z bronią biologiczną. Projekt rozstrzyga nadzór nad tymi badaniami, oddając go w wyłączną gestię (na wzór komisarza ludowego) ministrowi środowiska. Musiałby on utworzyć ogromny wyspecjalizowany i odpowiednio wyposażony aparat urzędniczy do tego nadzoru, weryfikacji i kontroli.
W Polsce są tysiące jednostek zajmujących się inżynierią genetyczną. Działają na wszystkich uniwersytetach, politechnikach, akademiach rolniczych, wydziałach gospodarki żywnościowej, wydziałach leśnych, przyrodniczych, instytutach prowadzących badania z dziedziny biologii i biotechnologii, chemii, medycyny. Doświadczenia prowadzą też laboratoria przemysłowe działające pod nadzorem organów urzędowych.
Projekt ustawy pod rygorem wielkich kar przyjmuje, że o każdym uwolnieniu GMO do środowiska musi być powiadomiony minister środowiska, jedyny organ, który może wydać zgodę na działalność w tym zakresie. Obecnie produkowane są setki rodzajów preparatów bakteryjnych, także genetycznie zmodyfikowanych (np. w gospodarce żywnościowej, przemysłowej, drzewno-papierniczej, komunalnej, utylizacyjnej). Projekt ustawy nie uwzględnia, ze podmioty produkujące te preparaty otrzymują państwowe atesty wydawane przez urzędowe organy. Nowy projekt reguluje też szczegółowo wszelkie możliwe dziedziny działalności związane z biotechnologią, w tym zasady upraw roślin GMO. Są tu tak szczegółowe regulacje, że mają niejednokrotnie charakter instrukcji,a odwołują się do jeszcze bardziej szczegółowych regulacji, które mają wydać m.in. ministrowie rolnictwa i środowiska.
Projekt powstał w zaciszu gabinetów, a całkowitą fikcją były konsultacje społeczne. Mimo, że zastrzeżenia zgłosiło wiele środowisk, w tym z sektora gospodarki rolnej i żywnościowej (m.in. Koalicja na Rzecz Nowoczesnego Rolnictwa, Polski Związek Producentów Kukurydzy, Izby Rolnicze, Izba Gospodarcza Handlowców, Przetwórców Zbóż i Producentów, Krajowa Izba Gospodarcza, Rada Gospodarki Żywnościowej) zostały przez ministra środowiska całkowicie zignorowane.
W konkluzji - ze względów gospodarczych, społecznych i zgodności z prawem Unii Europejskiej niezbędne jest:
- niezwłoczne podjęcie pracy nad przygotowaniem projektu nowelizacji ustawy o paszach, w której zostanie usunięty zakaz produkcji, obrotu i stosowania w paszach materiałów GMO. Uchwalenie noweli tej ustawy, która musi być zgodna z regulacjami unijnymi powinno nastąpić do końca 2010 roku, co umożliwi niezakłócone działanie rynku pasz i przygotowywanie kolejnych cykli produkcyjnych z należytym wyprzedzeniem,
- przeprowadzenie, zaniechanych dotychczas, konsultacji społecznych na temat projektu ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych koniecznie w formie wysłuchania publicznego, aby kompetentne środowiska polskiej nauki, gospodarki i organizacji społecznych miały wreszcie warunki (najlepiej w Sejmie RP) do zaprezentowania opinii i wniosków niezbędnych posłom i senatorom do uchwalenia dobrej ustawy
- przeprowadzenie w TVP i PR, zgodnie z ich misją, publicznej debaty z udziałem wszystkich zainteresowanych środowisk, a w tym instytucji społecznych, mediów, ośrodków nauki i oświaty, samorządów terytorialnych i gospodarczych na temat naukowych podstaw współczesnej biotechnologii i odpowiednich regulacji prawnych. Stanisław Zięba
_ Prof. dr hab. Stanisław Zięba jest wykładowcą w Almamer WSE w Warszawie i przewodniczącym Rady Gospodarki Żywnościowej przy Ministrze Rolnictwa i Rozwoju Wsi _