Nowe prawo wodne. Zamiast podwyżek, będą obniżki cen?

Minister Henryk Kowalczyk obiecuje, że po wprowadzeniu nowego prawa wodnego ceny wody nie wzrosną, a nasze rachunki wręcz będą niższe.

Nowe prawo wodne. Zamiast podwyżek, będą obniżki cen?
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

18.07.2017 11:04

- Po wprowadzeniu ustawowego regulatora cen wody niektóre samorządy będą zmuszone do obniżenia cen i woda dla mieszkańców stanieje - mówił we wtorek minister Henryk Kowalczyk. Zaznaczył, że drożej zapłacą tylko gospodarstwa wielkotowarowe.

W projekcie o prawie wodnym "wręcz obniżamy cenę wody" - powiedział szef komitetu stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk w audycji Gość Poranka w Telewizji Polskiej.

Obecnie, jak przypomniał Kowalczyk, maksymalna cena wody dopuszczalna przez ustawę to "4,23 zł za m sześc., a my w nowym projekcie mówimy - nie więcej niż 70 groszy za m sześc.". Zaznaczył, że "o konkretnej opłacie decyduje rozporządzenie", a obecnie ta opłata wynosi 11,5 grosza na m sześc. i jest w tej samej wysokości "projektowana na rok 2018".

Kowalczyk przypomniał, że "w Warszawie wodociągi miały zysk ponad 300 mln zł, czyli można powiedzieć, że każdy mieszkaniec Warszawy zapłacił rocznie 200 zł rocznie z powodu zysku". Powiedział, że rząd "tym zyskom się przyjrzy".

Dodał, że gdy zostanie wprowadzony tzw. "ustawowy regulator cen wody, który trzeba wpisać do ustawy o zaopatrzeniu w wodę, to samorządy zostaną pozbawione nienależnych zysków", a tym samym woda dla ludzi może stanieć.

Minister przypomniał, że "bez wprowadzenia ramowej dyrektywy wodnej Polska nie może skorzystać z funduszy na gospodarkę wodną, a to jest 15 mld zł". Tych pieniędzy nie wykorzystamy, a możemy dostać "wielomiliardowe kary".

- Mówi się, że rolnicy będą płacić niebotyczne kwoty za wodę, ale dopiero po przekroczeniu 5 m sześc. na dobę. A to dotyczy ok. 3 tys. gospodarstw wielkotowarowych - powiedział. Zaznaczył, że "w tym przypadku jesteśmy zobowiązani dyrektywą unijną, aby wprowadzić dla tych gospodarstw opłaty, aby zachęcić je do oszczędzania wody".

Co zakłada projekt?

Prawo wodne to jeden z bardziej kontrowersyjnych projektów autorstwa Prawa i Sprawiedliwości. I jednocześnie najdłużej procedowanych.

Pierwsza wersja powstała jeszcze w kwietniu ubiegłego roku. Ministerstwo środowiska naraziło się nim m. in. narazili się żeglarzom, właścicielom marin czy producentom napojów. Szaremu Kowalskiemu też, bo nowe przepisy podwyższały ceny piwa.

W sprawie interweniowała premier Szydło, a projekt kilkukrotnie był poprawiany. - Zgodnie z osobistą decyzją pani premier nie będzie żadnych podwyżek opłat za wodę, obowiązywać będą takie same opłaty jak w 2016 r. - zarówno te dotyczące przedsiębiorców, jak i konsumentów - poinformował w październiku Rafał Bochenek, rzecznik rządu.

Projekt zakłada m.in. utworzenie Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie", które w imieniu Skarbu Państwa będzie zarządzało wszystkimi wodami publicznymi. To pozwoli na lepsze zarządzanie nie tylko wałami przeciwpowodziowymi, ale także urządzeniami melioracyjnymi.

Ustawa implementuje osiem unijnych dyrektyw - m.in. ściekową i azotanową, wprowadza zmiany do 45 obowiązujących ustaw. PiS musi się pospieszyć z jego przyjęciem. Inaczej stracimy 3,5 mld euro z Unii.

Treść zawarta jest w 13 działach i 574 artykułach, liczy 444 stron druku. Podczas prac w Sejmie wiceminister środowiska Mariusz Gajda przyznawał zresztą, że ustawa jest "trudna i skomplikowana" i oddziałuje na całe społeczeństwo.

Źródło artykułu:PAP
henryk kowalczykprawo wodnerachunki za wodę
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)