Obraz nędzy i rozpaczy dla day-traderów
Po nudnym poniedziałku, bardzo spokojnym wtorku i obiecującej środzie przyszedł prawdziwy dzień sądu. Sądu nad wszystkimi, którzy zajmują się dziennym handlem na warszawskim parkiecie.
Początkowy marazm można było uzasadniać oczekiwaniem „poważnych inwestorów” na dzisiejsze wyniki JP Morgana oraz licznych danych makroekonomicznych. Niestety nic z tego nie wpłynęło na zachowanie się lokalnego parkietu, a przy takim zaniku aktywności do rangi wydarzenia dnia urósł atak WIG20 na poziom 2400 pkt. Co prawda był on powolny niczym usychający z pragnienia wielbłąd na środku pustyni, ale jednak BYŁ i z tego popyt może się cieszyć.
Zachodnie rynki wykazały więcej wrażliwości i aktywności. Inwestorom najpierw spodobał się wynik banku JP Morgan za drugi kwartał, który oczywiście był lepszy niż oczekiwano, bo spółka zarobiła aż 1,09 dolara na akcje. Przebitka w stosunku do prognoz doprawdy imponująca – aż o 50 proc. Aż człowiek chce się zastanowić dlaczego przy takich rozbieżnościach prognozy przygotowują analitycy, a nie np. wszechwiedząca ośmiornica. Wtedy takie błędy przynajmniej byłyby uzasadnione. Po tym pozytywnym akcencie kolejne argumenty wspierały już obóz niedźwiedzi. Fatalne były dane z indeksu NY Empire State opisującego rozwój gospodarczy w rejonie Nowego Jorku. Indeks był wyraźnie poniżej oczekiwań i jest bliski wskazania kurczenia się gospodarki, co oznacza, że ten obszar reprezentujący głównie sektor usług jest w bardzo słabej kondycji. Sektor produkcji wcale nie trzyma się lepiej, bo publikowany w końcówce naszych notowań indeks Fed z Filadelfii również zaskoczył negatywnie. Na pociechę dla byków były natomiast tygodniowe
dane o nowych bezrobotnych w Stanach, których liczba wyraźnie spadła, a całkowicie neutralne były informacje o minimalnym wzroście produkcji przemysłowej w Stanach oraz wykorzystaniu mocy produkcyjnych, które utrzymały się na poziomie 74,1 proc.
Pierwsze negatywne informacje rynki przyjęły bez reakcji, ale już kolejne pokazujące zwalniającą gospodarkę USA solidnie zaniżały indeksy. Nasz WIG20 zdawał się nie zauważać spadających rynków na zachodzie, ale nie był to wyraz siły, a raczej braku zainteresowania. Głównie obrotowi na poziome 780 mln złotych zawdzięczamy ostateczną zwyżkę indeksu o całe 6 pkt. , która nic nie wnosi do ogólnego obrazu sytuacji. Bez paru instytucjonalnych graczy będących dziś pewnie na wakacjach nasz rynek nie ma ani siły ani kapitału na jakiekolwiek istotne ruchy. Kończymy dziś więc nadal tuż pod poziomem 2400 pkt. i na rozstrzygnięcia przyjdzie nam poczekać co najmniej do wtorku, bo piątki i poniedziałki w samym środku lata to baaaardzo spokojne dni.
Paweł Cymcyk
Analityk
Makler Papierów Wartościowych
A-Z Finanse