Optymizm z korektą w tle

Po wielu miesiącach pesymistycznych nastrojów, dotyczących perspektyw globalnej gospodarki, wreszcie pojawiły się wyraźne głosy, mówiące o słabnięciu skutków kryzysu.

Optymizm z korektą w tle

06.04.2009 17:45

Jakkolwiek by je oceniać, moim zdaniem są one przedwczesne, to i tak pozostają w tyle za tym, co dzieje się na giełdach. Mimo wątpliwości, lepszy refleks mają jednak giełdy, czyli inwestorzy. Fachowcy i analitycy pozostają w tyle. Gdy ci ostatni zaczynają wieszczyć poprawę, ci pierwsi forsę mają już w kieszeni lub myślą o sprzedaży akcji i realizacji zysków. Tak chyba było właśnie dziś.

Polska GPW

Poniedziałkowa sesja na warszawskiej giełdzie zaczęła się bardzo dobrze. Główne indeksy zwyżkowały o 1,6-1,8 proc., wskaźniki mniejszych firm o 1,1-1,5 proc. Już po godzinie wzrosty sięgały 2,5 proc. Tym razem trudno było wskazać zdecydowanych liderów, szczególnie w gronie dużych spółek. Gdy sytuacja zaczęła się pogarszać, po słabszych danych dotyczących sprzedaży detalicznej w strefie euro, przed zejściem wskaźników na minusy broniły dwa największe banki, czyli PKO i Pekao oraz Telekomunikacja Polska. Spore wzrosty notowano w przypadku papierów kilku mniejszych spółek. Ponad 10 proc. zyskiwały walory Sygnity, po pogłoskach o możliwości przejęcia firmy przez zagranicznego inwestora. Mocno zwyżkowały papiery dwóch firm deweloperskich: Ganta i J.W. Construction oraz Krakchemii.

Po południu nastroje uległy zdecydowanej zmianie. Nadeszła korekta ostatnich silnych wzrostów. WIG20 tracił w jej wyniku niemal 1 proc., a dorównać mu starał się indeks szerokiego rynku. Popyt bronił się przed głębszą przeceną. Walka trwała do ostatnich minut. Ostatecznie zakończyła się zwycięstwem byków i WIG20 oraz WIG zyskały niemal 1 proc., zaś mWIG40 wzrósł o 0,43 proc., a sWIG80 o 0,76 proc. Obroty na rynku akcji sięgnęły niemal 1,7 mld zł, były więc sporo niższe niż w piątek, ale i tak utrzymywały się na wysokim poziomie.

Giełdy zagraniczne

Amerykańskie indeksy w piętek wzrosły niezbyt mocno, ale znalazły się „o krok” od poprzedniego szczytu z 9 lutego. W przypadku Dow Jones „długość” tego kroku wynosi około 250 punktów, a dla S&P500 tylko 26 punktów. To wielkości do osiągnięcia w ciągu jednej sesji. Pokonanie tych poziomów zwiększyłoby szanse na przedłużenie obecnej tendencji wzrostowej na giełdach. Nic dziwnego, że inwestorzy zaczęli „obstawiać” taki scenariusz.

Giełdy azjatyckie nie zareagowały euforycznie. Jedynie indeks w Hong Kongu wzrósł o 3,1 proc. Wskaźniki w Korei i Japonii zyskały po ponad 1 proc. Główne europejskie indeksy zaczęły całkiem nieźle, od zwyżek o pond 1 proc. Gorsze dane o sprzedaży detalicznej w strefie euro nie zrobiły na inwestorach większego wrażenia. Najsilniej rosły giełdy naszego regionu. Poza Warszawą prawie 2,5 proc. zyskiwał indeks w Budapeszcie, po ponad 4 proc. rosły rumuński BET i rosyjski RTS, a bułgarski Sofix zaliczał zwyżkę o ponad 5,5 proc.

Na znaczących rynkach po południu doszło do pogorszenia atmosfery. Po wzrostach zostało tylko wspomnienie. Ale oznak niepokoju, czy pesymizmu nie było widać. Główne indeksy traciły po 1-1,6 proc. Pogorszyły się też zdecydowanie nastroje na większości rynków naszego regionu. Na koniec dnia DAX tracił 0,75 proc., CAC zniżkował o niecałe 1,2 proc., a FTSE o 0,14 proc.

Waluty

Dziś od rana dolar tracił na wartości. W najbardziej niekorzystnym momencie za euro trzeba był płacić prawie 1,36 dolara. Po opublikowaniu niekorzystnych danych o sprzedaży detalicznej w strefie euro, amerykańska waluta nieznacznie odrobiła straty, wzmacniając się o niecałego centa, do 1,35 dolara za euro. I tak już pozostało niemal do końca dnia, z lekką przewagą na korzyść dolara.

Sporo zyskiwał na tym złoty. Przed południem dolara można było kupić nawet za 3,24 zł, o prawie 6 groszy taniej niż w piątek. Potem amerykańska waluta zdrożała do 3,27 zł, ale było to i tak 1 proc. mniej, niż pod koniec ubiegłego tygodnia. Nieco gorzej radził sobie złoty w stosunku do wspólnej waluty. Za euro trzeba było płacić przed południem jedynie 4,39 zł, a więc o prawie 5 groszy mniej niż w piątek. Potem jednak euro umocniło się i kosztowało 4,42 zł. Podobnie było z frankiem. Za „szwajcara” płacono nawet 2,87 zł, ale wczesnym popołudniem zdrożał o 2 grosze. Koniec dnia był już gorszy dla złotego, bo i nastroje na giełdach się zmieniły. Nie zmieniło to jednak zasadniczo obrazu rynku. Złoty był nieznacznie silniejszy w stosunku do głównych walut w porównaniu do piątku.

Podsumowanie

Przebieg dzisiejszej sesji wskazuje, że na giełdowym rynku może być coraz bardziej nerwowo. Po tak dużych wzrostach, z jakimi mieliśmy ostatnio do czynienia, korekty należy spodziewać się w każdej chwili. Jej skala jest trudna do przewidzenia. A obroty w trakcie niedawnych sesji pokaźne. Jeśli większy kapitał postanowi się ewakuować, zmiany mogą być bardzo gwałtowne. Wiele zależeć będzie jak zwykle od tego, co dziać się będzie w Stanach Zjednoczonych. Jeśli tamtejsze indeksy pokonają szczyty z lutego, będziemy mogli ze spokojem obserwować wzrosty na światowych giełdach. W przeciwnym razie możemy spodziewać się chwilowego przynajmniej pogorszenia nastrojów i niepewności. Rozstrzygnięć nie należy się jednak raczej spodziewać przed świętami.

Roman Przasnyski
główny analityk
Gold Finance

| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)