Osiedle nierobów? Jedyny pracujący stał się bohaterem
W Birmingham, robotniczym mieście w Wielkiej Brytanii, jest osiedle na którym na ponad stu mieszkańców tylko jedna ma pracę i nie żyje na garnuszku państwa - alarmuje dziennik "Daily Mail". Wzór pracowitości to kierowca wózka widłowego, 33-letni James Beards. Reszta osób zamieszkujących bury budynek Cottsmeadow Estate korzysta z hojności brytyjskiej pomocy społecznej lub też dorabia sobie na czarno.
10.01.2011 | aktual.: 11.01.2011 15:47
Po ujawnieniu tych zadziwiających danych James Beards stał się gwiazdą lokalnych mediów. Jak podkreśla, nigdy nie chciał żyć na koszt państwa. Dodał, że denerwuje go, iż pracuje ciężko na swoje utrzymanie, podczas gdy reszta jego sąsiadów ma wszystko opłacone przez państwo.
Departament pracy ujawnił, że pośród 105 mieszkańców, 50 jest na zasiłku, 30 jest na rencie z powodu niezdolności do pracy, a 20 osób otrzymuje wsparcie od państwa jako rodzice samotnie wychowujący dzieci. Pięć osób ma inne źródła dochodów.
Gazeta "Daily Mail" wyjaśnia, że Cottsmeadow Estate to nie wyjątek. W całej Wielkiej Brytanii są jeszcze cztery społeczności, gdzie ponad 90% dorosłych żyje z pomocy społecznej. W kolejnych pięciu odsetek ten wynosi ponad 80%.
Dziennik podkreśla, że tak ogromna rzesza osób od lat niepałających się żadnym zajęciem i żyjących na garnuszku państwa to porażka brytyjskiego państwa opiekuńczego. Według szacunków, brytyjscy podatnicy płacą na takie osoby od 2005 roku rocznie 66 miliardów funtów.
Brytyjski minister pracy i emerytur Iain Duncan-Smith zainicjował program, który ma na celu zmniejszenie liczby osób przyjmujących stale wsparcie z budżetu państwa.