Ostrożności nigdy za wiele

Ubezpieczenie narciarskie to nieodzowny element zimowego wyjazdu w góry. Pominięcie go przy planowaniu ferii trudno określić inaczej niż brak rozsądku. Odpowiednio skonstruowana polisa zapewni spokojny sen, a w razie potrzeby pomoże uniknąć wydatku rzędu nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Ostrożności nigdy za wiele
Źródło zdjęć: © AFP | Jed Jacobsohn/Getty Images

17.02.2009 | aktual.: 22.10.2009 14:16

Aby ów sen był rzeczywiście spokojny, przygotowanie ubezpieczenia należy potraktować jak najbardziej poważnie i bez lekceważenia. Wprawdzie tradycyjne ubezpieczenie podróżne, bez uwzględnienia uprawiania sportów wysokiego ryzyka, będzie na pewno tańsze, lecz w razie nieszczęścia może rozczarować. Większość firm rozdziela także uprawianie sportów na amatorskie i wyczynowe. Warto dokładnie zapoznać się z regulaminami, by potem uniknąć srogiego rozczarowania.

Często ubezpieczenia można nabyć w swego rodzaju klockach, które można sobie według potrzeby zestawiać niczym puzzle. Czasami oferowane są gotowe pakiety, lecz firmy chcą być elastyczne dla klienta i mogą je modyfikować. W Inter Polska na przykład są trzy warianty: „Standard”, „Srebrny” i „Złoty”. Różnice są naturalnie w wysokości świadczenia. I tak, najważniejszy parametr, czyli suma ubezpieczenia KL (koszty leczenia) waha się od 10 do 70 tysięcy euro. Co to za różnica? Jego wysokość należy dopasować do tego jak i gdzie zamierzamy jeździć. Na wyjazd na Słowację bez problemu wystarczy Wariant Standard, ewentualnie Srebrny, ale już alpejska wyprawa wymaga kwoty wyższej niż minimalna. Najlepiej przed wyjazdem po prostu zorientować się w kosztach, jakie można ponieść w danym kraju.

Dla każdego coś miłego

Ubezpieczenie należy jednak przede wszystkim dopasować do rodzaju aktywności. Jeśli w planach są szalone zjazdy poza wyznaczonymi trasami (tzw. free ride), lepiej dodać to do polisy. Oczywiście ubezpieczyciel podniesie wówczas składkę, lecz trudno oczekiwać, by zrobił to za darmo, bo koszty akcji ratunkowej (KR) czasami liczone są oddzielnie i w przypadku potrzeby sprowadzenia helikoptera mogą solidnie przetrzebić portfel.

Bardzo przydatnym dodatkiem do ubezpieczenia podróżnego jest assistance. To ciekawe zabezpieczenie na wypadek nieszczęśliwych zdarzeń, a zapewnia m.in. pokrycie kosztów pobytu osoby towarzyszącej poszkodowanego, gdy hospitalizacja jest poważna i trwa więcej niż dziesięć dni. W Generali do wyboru są aż cztery pakiety, różniące się od siebie zakresem opieki.

Przykra niespodzianka może spotkać narciarza, który spowoduje uszkodzenie ciała innego użytkownika stoku, a ten zażąda rekompensaty. W Polsce takie praktyki nie są popularne, lecz w innych krajach zdarzają się częściej. Na wypadek takiej okoliczności warto więc mieć polisę od odpowiedzialności cywilnej (OC), z której – w razie potrzeby – takie roszczenie zostanie pokryte.

| NIE BÓJ SIĘ ZAPYTAĆ Czyli o co warto docisnąć agenta ubezpieczeniowego? * Szczegółowe informacje na temat numerów alarmowych; * Dokładny zakres ochrony (szczególnie w zakresie akcji ratowniczej i kosztów leczenia za granicą); * Wysokość kwot poszczególnych ubezpieczeń; * Wymaganie wkładu własnego; * Wyłączenia ochrony ubezpieczeniowej. |
| --- |

Dokładnie schowaj narty

Ubezpieczyciele są chętni także do brania odpowiedzialności np. za kradzież sprzętu narciarskiego. Chronić można nie tylko narty czy deskę. W Ergo Hestii ubezpieczeniu od kradzieży podlegają także buty, kask, gogle, a nawet odzież narciarska. Trzeba jednak być ostrożnym, bo może okazać się, że z odszkodowania nie otrzymamy złamanego grosza. Ubezpieczyciele stawiają bowiem twarde warunki. Nie ma co liczyć na wypłatę pieniędzy, gdy sprzęt nie był odpowiednio zabezpieczony i swobodnie stał sobie przed schroniskiem lub restauracją. Powinien być umieszczony w zamkniętym pomieszczeniu, co więcej, za takie uznaje się tylko takie, zabezpieczone zamkiem wielozastawkowym. Jeśli narty czy deskę trzymamy w bagażniku samochodowym, to za bezpieczny uznaje się tylko taki, do którego nie można zajrzeć z zewnątrz.

Mnogość wyłączeń i wymogów jest obecna nie tylko przy ubezpieczeniach od kradzieży. Najczęstszym problemem, jeśli chodzi o koszty akcji ratowniczej i leczenia, jest spożycie alkoholu. Często nawet najmniejsza ilość tej używki we krwi wyklucza jakąkolwiek odpowiedzialność ze strony ubezpieczyciela. I – choć może to budzić zdziwienie – czasami oprócz podania ratownikom swoich danych, trzeba „dmuchnąć w balonik”.

Nawet przez SMS

Konkurencyjny rynek sprawia, że firmy ubezpieczeniowe nie próżnują i co jakiś czas wprowadzają udogodnienia dla klientów. Jedną z ostatnich ciekawostek jest np. możliwość kupienia ubezpieczenia podróżnego w Generali przez... SMS. Dzienny koszt takiej polisy to 5 zł, które zostanie po prostu doliczone do rachunku telefonicznego klienta.

Jak informuje ubezpieczyciel, „Ubezpieczenie to pokrywa koszty leczenia i usług świadczonych w związku z nieszczęśliwym wypadkiem lub nagłym zachorowaniem ubezpieczonego za granicą, koszty powrotu do kraju a jeśli to konieczne, transportu do placówki medycznej. Obejmuje także następstwa nieszczęśliwych wypadków, w tym związane z amatorską jazdą na nartach lub snowboardzie.”

Alternatywą dla komercyjnych ubezpieczeń jest tzw. Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego, czyli bezpłatne unijne (ale obejmującego także Norwegię i Szwajcarię) ubezpieczenie. By z niego skorzystać wystarczy być ubezpieczonym w ZUS i w NFZ odebrać wspomnianą kartę. Pamiętajmy jednak, że w każdym kraju zakres bezpłatnej pomocy jest inny, a poza tym opieka państwowa nie gwarantuje takiej jakości jak prywatna.

Przed połamaniem się i spędzeniem kilku miesięcy na wyciągu nie uratuje żadna polisa, najlepszy jest rozsądek. A na w razie czego – warto jednak jakieś zabezpieczenie mieć.

Marcin Krasoń, analityk Open Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)