Papierkowa robota nad jeziorem
Męcząca księgowość i papierkowa robota nad jeziorem lub rzeką zamiast satysfakcji ze złowionych ryb czekają na wędkarzy w Polsce. Ministerstwo Rolnictwa chce uprzykrzyć życie 1,5 mln wędkarzom, zmuszając ich do prowadzenia buchalterii - informuje dziennik "Polska". Za lekceważenie biurokracji grozi zakaz wędkowania.
Według propozycji Ministerstwa Rolnictwa, które zamierza znowelizować ustawę o rybactwie śródlądowym pochodzącą jeszcze z 1985 r., wszyscy wędkarze będą musieli spisywać złowione ryby. Wybierając się nad wodę, będą musieli pamiętać nie tylko o wędkach, gumiakach, robakach oraz papierosach i alkoholu na rozgrzewkę.
Konieczne będzie też małe podręczne biuro, czyli notes lub specjalne druczki do wypełnienia długopisem. W amatorskim rejestrze połowu ryb wędkarz wpisze, jaką złowił rybę, np. okonia, jej długość, a także informację, o której godzinie i gdzie ją złowił.
Co ważne, rybę trzeba będzie odnotować zaraz po zdjęciu z haczyka. Z obowiązku biurokratycznego nie zwolni wędkarza nawet przepływający obok wielki szczupak. Księgowość obejmie prawdopodobnie tylko ryby wymiarowe, które wędkarz włoży do siatki i zabierze do domu. Wpuszczone z powrotem do wody nie trafią do statystyki.