PE poparł interwencję na rynku handlu emisjami CO2; przegrana Polski
PE opowiedział się w środę za interwencją na rynku handlu emisjami CO2. Teraz wiele zależy od Rady UE, która może poprzeć interwencję, odrzucić lub zaproponować kompromis. Polska, która jest przeciwna interwencji, musi więc szukać sojuszników wśród krajów UE.
03.07.2013 | aktual.: 03.07.2013 16:24
W głosowaniu na sesji plenarnej 344 europosłów opowiedziało się za interwencją, 311 było przeciw, a 46 wstrzymało się od głosu.
Chodzi o ubiegłoroczną propozycję KE dotyczącą zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń na emisję CO2 w latach 2013-2015 (tzw. backloading). O tyle samo miałaby być zwiększona liczba pozwoleń w kolejnych latach do 2020 r. W zamyśle KE zawieszenie aukcji ma podnieść ich niską obecnie cenę i zmobilizować firmy do zielonych inwestycji. Polska uważa z kolei, że to ingerencja w rynek i wskazuje, że może stracić na tym 1 mld euro w latach 2013 - 2020.
- PE zatwierdził backloading w zmodyfikowanej formie. Teraz kolej na ministrów w Radzie na zajęcie stanowiska - powiedział cytowany przez resort środowiska minister Marcin Korolec. Dodał, że projekt Parlamentu zakłada, że przed odłożeniem pozwoleń, KE musi przygotować szczegółową ocenę wpływu na sektory i podsektory narażone na wyciek emisji. PE postuluje też ograniczenie backloadingu do jednorazowej interwencji.
Zdaniem Korolca, zmiany przyjęte przez Parlament "ograniczają wpływ na ceny (emisji - PAP), ale Polska będzie konsekwentnie walczyć w Radzie przeciw backloadingowi".
- To zła propozycja ze strony Komisji i bardzo źle stało się, że ją przyjęliśmy - powiedziała po głosowaniu europosłanka, prof. Lena Kolarska-Bobińska (PO).
- Nawet jeśli komisarz (ds. klimatu) Connie Hedegaard nie akceptuje bieżących cen emisji CO2, nie może zaprzeczyć, że system pracuje tak, jak został zaprojektowany. Jeśli uznamy, że system ETS nie sprawdził się, to należy go zmienić w całości po 2020 roku, a nie robić jednorazowych, ręcznych i administracyjnych poprawek, manipulacji cenami - dodała.
Zdaniem europosła Konrada Szymańskiego (PiS), przyjęcie backloadingu spowoduje podwyższenie kosztów dla wszystkich gałęzi przemysłu energochłonnego i elektrowni opartych na węglu.
- Dzięki tej szkodliwej decyzji PE kryzys w Europie będzie trwał dłużej. Posłowie dali sobie wmówić, że głosują nad nowym kompromisem w sprawie polityki klimatycznej. W rzeczywistości poparli starą propozycję Komisji w nowym opakowaniu - powiedział Szymański.
W głosowaniu PE przyjęta została poprawka, zgodnie z którą zawieszenie 900 mln pozwoleń będzie jednorazową interwencją na rynku. Jak podkreśla Kolarska-Bobińska, ten zapis został zaakceptowany wbrew oczekiwaniom KE, która liczyła na nieograniczona władzę w tym zakresie.
- Wątpię jednak, że będzie to respektowane. Komisja nie dała i nie może dać gwarancji, że będzie to jednorazowa ingerencja administracyjna w rynek. Jeżeli zgodzimy się na to raz, zawsze będzie istniało ryzyko, że sytuacja się powtórzy - uważa europosłanka.
Po dzisiejszym głosowaniu propozycja KE zostanie przesłana do Rady. Nie jest jasne stanowisko niektórych krajów członkowskich, w tym Niemiec. Polska zawsze była przeciwna backloadingowi.
W negocjacjach PE z Radą szansę na zmianę niekorzystnych dla Polski ustaleń dostrzega jednak Szymański. - Głosowanie w PE niczego nie kończy, piłka jest w grze. Mam nadzieję, że rząd zdoła zbudować mniejszość blokującą w Radzie. Musimy teraz znaleźć przychylne państwa w UE, które sprzeciwią się razem z nami tej propozycji. Tak Rada, jak i Parlament w opiniach na temat backloadingu są podzielone - pół na pół - powiedział PAP Szymański.
Jego zdaniem trudno ocenić, ile będą trwały rozmowy między Radą i Parlamentem. Rozwiązania są trzy - Rada zaakceptuje wynik głosowania w PE, odrzuci go lub wprowadzi poprawki do propozycji PE, które następnie będą głosowane na sesji plenarnej.
Kolarska-Bobińska podkreśla jednak, że choć odrzucenie propozycji PE przez Radę jest teoretycznie możliwe, to w praktyce nie można na to liczyć. - A dlatego, że wiele krajów akceptuje (backloading). W tej sprawie nie ma też prawa weta w Radzie. Polska więc nie może tego zablokować, może tylko budować koalicję. Musiałaby to być bardzo silna koalicja. Jeśli jednak Niemcy i inne duże kraje poprą backloding, będzie bardzo trudno go odrzucić - powiedziała PAP.
Pod koniec ubiegłego roku minister środowiska Marcin Korolec przedstawił w Brukseli analizę, która wskazywała na możliwą stratę ok. 1 mld euro przychodów budżetowych w latach 2013-20 na skutek zawieszenia aukcji 900 mln pozwoleń.
Środowe głosowanie nad backloadingiem na sesji plenarnej było już drugim takim głosowaniem. W kwietniu propozycja została przez europosłów odrzucona. Sprawa wróciła do komisji środowiska, ponieważ propozycji nie wycofała KE. W czerwcu komisja środowiska PE poparła opóźnienie aukcji.
Ze Strasburga Łukasz Osiński