Pierwszy dzień w pracy? To był koszmar!

Byłeś zdenerwowany, czy na luzie? Współpracownicy ci pomagali, czy czułeś się jak intruz? Jaki był Twój pierwszy dzień w pracy?

Pierwszy dzień w pracy? To był koszmar!
Źródło zdjęć: © Thinkstock

30.12.2011 | aktual.: 30.12.2011 11:55

„Współpracownicy obgadywali mnie w toalecie”

- Nigdy nie zapomnę pierwszego dnia. Byłam po studiach i trafiłam do działu kredytów dużego banku. Niby byłam pewna siebie, dobrze wykształcona, ale czułam się jak dziecko w przedszkolu. Miałam niewielką praktykę, taką jak wszyscy zaraz po studiach – kilkumiesięczną w kilku bankach. Szefowa przedstawiła mnie jako przyszłość zespołu i całej firmy. Chwaliła mnie przesadnie. Mówiła, że zostałam wybrana z setki kandydatów. W tym momencie zrobiło mi się gorąco, czułam jak ze zdenerwowania leci mi strużka potu po skroni. Niestety współpracownicy nie byli przyjaźni tego dnia. Myślę, że może poczuli się zagrożeni i nieswojo na skutek tego, co mówiła kierowniczka. Traktowali mnie wrogo, w toalecie usłyszałam jak jedna z koleżanek mówiła do drugiej o mnie, że teraz to ich wygryzę, że dostałam większą pensję i że wyglądam jak spod latarni. Byłam przerażona, z trudem wytrzymałam do końca dnia. Nie chciałam tam wracać. Drugiego dnia szłam jak na ścięcie, bolał mnie brzuch, było gorzej niż pierwszego dnia. No ale po
jakimś czasie zaprzyjaźniłam się z zespołem, awansowałam, ale łatwo nie było – wyjaśnia Ania Grott, Kraków, awansowała, jest teraz kierownikiem działu w tym samym banku.

„Wyglądałem w garniturze jak pajac”

- Jak wspominam pierwszy dzień w pracy, to coś mnie ciśnie w żołądku! Trochę się wygłupiłem, bo przyszedłem do pracy w agencji reklamowej w garniturze. Zatrudniono mnie jako grafika. Na rozmowie kwalifikacyjnej zauważyłem, że wszyscy przy komputerze siedzą w oficjalnym ubraniu. Pomyślałam, że może mają taki niepisany dress code. Okazało się, że widziałem jakąś delegację z zagranicy, czy innej firmy. Po prostu byli gośćmi. Pracownicy zaś prezentowali bardzo daleko idący luz. Dostałem biurko przy chłopaku, który miał wielkiego, kolorowego irokeza i był w koszulce gimnastycznej i dżinsach – rurkach. Na biurku miał wszystko: gazety, jakieś wydruki, figurki żołnierzyków. A ja – biała koszula, czarny garnitur, lakierki, przylizana fryzura. Zrobiłem złe wrażenie, długo przełamywałem lody, a pracownicy nie lubili mnie przez ten garnitur. Chociaż następnego dnia byłem już w bluzie, to i tak zapamiętali mnie jako "przylizanego". Dziś się z tego śmieję, ale wtedy nie było mi wesoło - mówi Jarek, grafik z Warszawy.

„Współpracownik mnie wykorzystywał”

- Dostałem pracę jako przedstawiciel handlowy, szef pierwszego dnia "oddał" mnie pod opiekę starszego kolegi. Wykonywałem jego polecenia, ale on się mną wysługiwał. Zamiast pracować na swój rachunek, szukać własnych klientów, uruchamiać kontakty, ja wykonywałem czarną robotę dla mojego współpracownika, który traktował mnie jak swego asystenta, czy właściwie – niewolnika. Po prostu chciał dać mi w kość, czułem się jak kot - uczeń w pierwszej klasie, który ma spełniać zachcianki swego starszego kolegi. Powiedziałem szefowi, który stwierdził, że w tym fachu, każdy pracuje dla siebie, że jestem zbyt łatwowierny. Na szczęście potem było już lepiej, ale mój współpracownik stał się moim wrogiem. Wiele razy jeszcze potem podkładał mi przysłowiową świnię –mówi Darek z Elbląga, przedstawiciel handlowy w instytucji finansowej, udzielającej tanie pożyczki. *Byłam młodsza od podwładnych *

- Miałam ten problem, że przyszłam do pracy na stanowisko kierownicze. Miałam kierować zespołem sprzedawców, tyle że od każdego pracownika byłam młodsza. Do tego trzy osoby z zespołu pretendowały na moje stanowisko. Byłam po prostu znienawidzona już pierwszego dnia. Pracownicy podważali każdą moją decyzję. Nie miałam autorytetu, posłuchu. Już następnego dnia, podwładna omijając ścieżkę służbową, przekazała dokumenty dyrektorowi, a nie mi. Chociaż znała reguły. Musiałam ciężko pracować, by zjednać sobie zespół – mówi Alina z Gdańska, obecnie jest zastępcą dyrektora sprzedaży w firmie handlującej farmaceutykami.

Pierwsze minuty się liczą

- Najczęściej pamiętamy pierwszy dzień i najczęściej mówimy, że wypadliśmy fatalnie. Bo stój nie ten albo coś nam się wymsknęło. Zachowaliśmy się tak, jak tego zespół nie toleruje. Zespół to grupa, która ma przecież swoje prawa, zwyczaje, rytuały, których my nie znamy. Musimy się dostosować. Nowy pracownik jest obserwowany i niestety o tym, jak będzie traktowany, decydują pierwsze minuty, pierwszy kontakt. Dlatego ważne jest to, żeby przygotować się do pierwszego dnia w pracy. Zapytajmy szefa, czy pracownika, który przyjmuje nas do pracy o atmosferę, o to, jak się pracownicy ubierają, czy chodzą razem na obiady w czasie przerwy, czy można im zaproponować integracyjne piwo po pracy, czy może tego typu inicjatywy traktują niechętnie i tylko się zbłaźnimy oferując wspólne wyjście. Dowiedzmy się jak najwięcej, bądźmy otwarci, pytajmy, gdy czegoś nie wiemy. Gdy ja przyjmuję nowego pracownika, mówię zawsze o atmosferze w pracy, bo od tego zależy to, jak pracownik będzie postrzegany przez następne miesiące. I
oczywiście jak się wdroży, jak będzie pracował - twierdzi Joanna Podgórska, doradca personalny, head hunter.

Krzysztof Winnicki, (toy)/MA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)