Płytka korekta
Rynki finansowe na całym świecie dziś odpoczywały po wcześniejszych wzrostach i wyznaczeniu nowych szczytów trendu wzrostowego. Korekta była jednak zbyt płytka by wywołać obawy.
17.11.2009 17:29
Na naszym rynku wyglądało to w ten sposób, że WIG20 opuścił się do poziomu szczytu z października, jeszcze wczoraj pełniącego rolę oporu, ale dziś już wsparcia. Przez cały dzień inwestorzy upewniali się, czy wsparcie jest odpowiednio silne by utrzymać ciężar ewentualnej realizacji zysków. Skoro nie pękło, zakończyliśmy notowania 10 punktów nad nim i właściwie tyle można o dzisiejszej sesji powiedzieć.
Podobny przebieg miały notowania na rynkach europejskich, gdzie zanotowano niewielkie straty. Również w USA dzień zaczął się od spadków, a opublikowane dane makroekonomiczne pasowały jak ulał, żeby nimi właśnie uzasadnić mniejszy optymizm inwestorów. Produkcja przemysłowa w USA wzrosła o 0,1 proc., a zakładano, że będzie to 0,4 proc., co można nazwać rozczarowaniem. Z drugiej strony, gdybyśmy zamiast niewielkich spadków mieli skromny wzrost cen, również dałoby się go uzasadnić dzisiejszymi publikacjami. Ceny produkcji spadły bowiem o 0,6 proc. (m/m), a oczekiwano ich wzrostu o 0,1 proc., co przedłuża szansę na utrzymanie rekordowo niskich stóp procentowych w Stanach (a rynki niczego innego nie potrzebują), podobnie zresztą jak wykorzystanie mocy produkcyjnych na poziomie 70,7 proc. Uwagę posiadaczy kredytów we frankach szwacjarskich powinna natomiast zwrócić informacja o spadku sprzedaży detalicznej w Szwajcarii o 1,6 proc., wobec oczekiwanego wzrostu o 1 proc., bo ona także daje nadzieje na przedłużenie
okresu niskich stóp procentowych w SNB.
Wracając do giełdy - płytka korekta nie mogła nikogo wystraszyć, natomiast nie można jej całkowicie bagatelizować, choćby dlatego, że rozpoczęcia głębszych spadków można oczekiwać wówczas, kiedy nikt nie będzie się ich spodziewał. Co pasuje nam przecież do obecnego obrazu rynku. Dlatego o zleceniach stop-loss nie można zapominać.
Zwłaszcza, że dolar ponownie się dziś umocnił, a za euro płacono 1,483 USD. Bariera 1,50 USD za euro pozostaje niezwyciężona, a ewentualne dalsze umocnienie dolara mogłoby mieć przykre skutki dla posiadaczy akcji. To dzisiejsze jeszcze groźne nie jest. U nas dolar podrożał o 1,2 proc. do 2,764 PLN, euro wróciło do 4,10 PLN, a frank podrożał o 0,2 proc. Trend wzrostowy złotego nie został więc zakłócony, lecz tylko przerwany na jeden dzień. Nie mniej silniejszy ruch spadkowy złotego wchodzi w grę jeszcze przed końcem tygodnia, o czym ostrzegają szerokie widełki wstążek MACD na dziennych wykresach.
Ropa nie taniała znacząco w reakcji na wzrost notowań dolara. Cena baryłki koczuje już od miesiąca w okolicach 80 dolarów (dziś poniżej). Złoto utrzymało wczorajsze rekordy (już 1135 dolarów za uncję), ale wskaźniki techniczne wskazują na wykupienie rynku. Miedź podrożała o 0,3 proc. i jest najdroższa od 13 miesięcy.
Emil Szweda
Open Finance