Politycy płacili prostytutkom?
W Warszawie i Poznaniu, politycy – według dokumentów śledczych, które ujawnił „Newsweek” – przez telefon, zamawiali „usługi” tzw. modelek, za które płacili standardowe stawki ok. 2 tys. zł za noc
W Warszawie i Poznaniu, politycy – według dokumentów śledczych, które ujawnił „Newsweek” – przez telefon, zamawiali „usługi” tzw. modelek, za które płacili standardowe stawki ok. 2 tys. zł za noc.
Były premier Włoch Silvio Berlusconi (77 l.), były prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton (67 l.) i były szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego Dominic Strauss–Kahn (64 l.). Co łączy tych trzech mężczyzn? Każdy z nich był na szczycie i brylował na politycznych salonach. Teraz każdy jest już „były”, bo nie najlepiej wykorzystał ponoć najsilniejszy afrodyzjak – władzę. Okazuje się, że miłośników imprez w stylu „Bunga–Bunga” i podejrzanych zabaw erotycznych nie brakuje także w Polsce.
W słynnej już aferze z modelkami, które prostytuowały się za pieniądze, są także wątki polityczne, choć śledczy wprost przyznają, że nazwiska klientów tego specyficznego domu publicznego ich nie interesowały. – W Polsce nielegalne jest czerpanie korzyści z cudzego nierządu. Postawiliśmy zarzuty sześciu osobom, które trudniły się stręczycielstwem. W aktach znajdują się także nazwiska świadków, ale potrzebne nam są po to, by udowodnić te zarzuty – tłumaczy Anna Zimoląg z Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, która prowadzi śledztwo w sprawie głośnej już afery. – Wśród świadków nie ma żadnego polityka, bo nie zajmowaliśmy się klientami tej grupy – dodaje.
*Polecamy: * Pracownica banku przywłaszczyła 1,4 mln zł
To, że w aktach nie pada wprost nazwisko żadnego polityka, nie oznacza, że nie korzystali oni z usług luksusowych call-girls. Wiadomo na pewno, że pojawiali się oni w apartamencie w warszawskiej Babka Tower, gdzie miało dochodzić do schadzek. Ci, którym było za daleko do stolicy kraju, mogli dzwonić także do stręczycielki w Poznaniu. Wiadomo o tym dzięki lekturze stenogramu rozmowy policjanta z jedną z dziewcząt ze świata modelingu, którą przytacza tygodnik „Newsweek”.
Policjant: – Czyli ułożyliśmy, że w Warszawie jest jedna dziewczyna, która rozprowadza tam dziewczyny dla jakiegoś tam posła czy innych, tak?
Kobieta: – Tak, a w Poznaniu jest druga.
We wrocławskim mieszkaniu jednej z oskarżonych – Joanny B., córki znanego rockmana, policja znalazła zdjęcie prominentnego posła z Wielkopolski, który jest częstym gościem telewizyjnych programów publicystycznych. Stoi na nim obok efektownej blondynki, Katarzyny T. (27 l.) spod Lublina, która kilka lat temu wygrała jeden z niszowych konkursów piękności. Polityk regularnie zasiada w jury tego konkursu. Nie jest to jednak dowód na to, że korzystał z jej usług.
W rozmowach na gadu-gadu między dwiema stręczycielkami, Emilią P. „Emi” a Karoliną Z. „Kinią” pada wprost instrukcja dla „modelki” jak mają zachowywać się przy klientach: „Mów, że jak coś się zdarzy, jak ktoś zapyta o... to NIE MOŻNA ODMÓWIĆ. Mów, że nie czeka na nie tutaj stado napaleńców, ale też są osoby, którym się nie odmawia.”
Parlamentarzyści z Wielkopolski twierdzą, że nic na temat afery nie wiedzą i znają ją jedynie z mediów. A śledczy, jak już wcześniej napisaliśmy, nie podjęli politycznych wątków.
MA