"Polska stała się głównym centrum produkcyjnym Europy. Dorównuje już Niemcom"
Jakość produkcji, terminowość dostaw oraz inwestycje w linie produkcyjne wzmacniają konkurencyjność polskiego przemysłu - uważa Artur Tomaszewski, prezes zarządu DNB Nord Polska. Polska radzi sobie coraz lepiej na tle innych krajów europejskich. Problemem wciąż jednak pozostają bariery administracyjne, niski poziom oceny naszego szkolnictwa wyższego, zbyt mało inwestycji zagranicznych w kraju oraz potencjalne koszty polityki klimatycznej UE.
24.01.2014 | aktual.: 26.01.2014 10:27
Jak wynika z najnowszych danych GUS, produkcja przemysłowa w grudniu 2013 r. wzrosła o 6,6 procent rok do roku, ale za to skurczyła się w porównaniu do poprzedniego miesiąca o 9,7 procent. Choć jest to gorszy wynik w porównaniu do oczekiwań analityków, które mówiły o dynamice wzrostu na poziomie 10,5 proc., to i tak dane pokazują, że polski przemysł dobrze sobie radzi, również na tle gospodarek europejskich.
- Z naszego raportu wynika, że Polska już jest hubem produkcyjnym dla Europy, bo kraj przemysłem stoi. Prawie 25 proc. polskiej gospodarki stanowi przemysł - mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Artur Tomaszewski, prezes zarządu DNB Nord Polska.
Osiągnęliśmy pod tym względem poziom porównywalny do Niemiec, które są dziś najbardziej uprzemysłowioną gospodarką europejską (25,8 proc.).
- Jesteśmy powyżej wielu rozwiniętych gospodarek i powyżej średniej europejskiej (18,5 proc.), jeśli chodzi o kontrybucję przemysłu do naszego PKB - dodaje Artur Tomaszewski.
Konkurencyjności polskiego przemysłu w środowisku międzynarodowym sprzyjają niskie koszty pracy oraz kurs walutowy, jednak to nie one są kluczowe dla rozwoju naszego eksportu.
- Przede wszystkim liczy się jakość i terminowość dostaw, jakość produkcji, wreszcie inwestycje, które były i są realizowane efektywnie - podkreśla prezes DNB Nord.
To sprawia, że produktywność polskich firm rośnie - dziś przemysł jest o ok. 23 proc. bardziej wydajny niż cała polska gospodarka.
Mimo to zagrożeń nie brakuje. Jak wymienia prezes DNB Nord to wciąż są bariery administracyjne oraz poziom edukacji, szczególnie na poziomie uniwersyteckim, na tle innych państw Europy i świata. W rankingu przygotowanym przez Uniwersytet Szanghajski są tylko dwie polskie uczelnie (UW i UJ) i znajdują się w czwartej setce. Dla porównania, spośród uczelni niemiecki w rankingu znalazło się 37 szkół. Z punktu widzenia rozwoju eksportu dóbr z wyższej półki, np. dóbr luksusowych, poziom nauczania w kraju producenta odgrywa bowiem bardzo istotną rolę.
- Na dzisiaj jednak eksport polski, szczególnie do tych krajów rozwiniętych, np. do Niemiec ma charakter bardziej jednak zaopatrzeniowy niż produktów z wyższą wartością dodaną - zauważa prezes DNB Nord. - Pewne zagrożenie wiąże się również z cenami energii, z polityką UE w zakresie kosztów emisji CO2. I trzeci element to inwestycje zagraniczne, których brakowało w ostatnich dwóch latach. Bez nich w Polsce jest zbyt mało kapitału.