Polskie parki rozrywki dla miłośników stania w kolejce. Rekordy w długi weekend
Po całej Polsce rozsianych jest już ponad sto różnych parków rozrywki, nie licząc parków linowych. W ostatni długi weekend przeżyły prawdziwe oblężenie. Ruszyło tam dziesiątki tysięcy spragnionych rozrywki Polaków. Dzieci były zachwycone, rodzice nieco mniej. Nie dość, że zapłacili niemałe pieniądze, to większość czasu, który mieli poświęcić na zabawę, spędzili na oczekiwaniu w kolejkach.
16.08.2017 | aktual.: 18.08.2017 12:42
- To aż tam jest koniec kolejki? - ze zdumieniem spytał panią krasnoludkową pan krasnoludek, kierujący ciuchcią.
Akcja dzieje się 15 sierpnia, czyli ostatniego dnia długiego weekendu, w parku rozrywki "Magiczne Ogrody" w Trzciankach w województwie lubelskim. Na dwuminutowy przejazd dwoma wagonikami, podczepionymi do zasilanej akumulatorami ciuchci, czeka kolejka z około 200 osób.
Kolejka do ciuchci do kraju krasnoludków w "Magicznych Ogrodach"
Wagoniki zabierają na przejażdżkę jednorazowo około 14 osób - dorosłych i dzieci, a czas oczekiwania to mniej więcej 40-50 minut. - To jakieś szleństwo! - kwituje jeden ze stojących w kolejce rodziców.
Dlaczego ludzie tyle czekają? Bo innego, podobnego urządzenia w parku nie ma, więc trzeba to "zaliczyć". Zapłaciło się z góry, a teraz musisz się starać, żeby wydane pieniądze przyniosły jak najwięcej pożytku.
Dzieciom, chlapiącym się w dość ładnym pobliskim strumieniu i oczku wodnym, specjalnie zaaranżowanymi na potrzeby parku, czekanie nie przeszkadza. Jednak rodzice, którzy stali w ogonku w prawie 30-stopniowym upale, po około pół godzinie zaczynają być widocznie poddenerwowani.
Im bliżej początku dwuminutowej podróży małym pociągiem do krainy krasnoludków, tym nastroje zaczynają się jednak poprawiać. Rzut oka na koniec kolejki i widok tych, którzy niezapomnianych przeżyć doświadczą dopiero za 40 minut poprawia humor - "ha, my pojedziemy już zaraz, a tamci sobie jeszcze postoją".
Tak w ogóle, to nam się poszczęściło. Akumulator kolejki wysiadł w połowie drogi, pomiędzy dwoma wioskami krasnoludków położonymi po obu stronach torów, dzięki czemu podróż trwała nie dwie, ale sześć minut. Dzięki temu czas na wymianę akumulatora mogliśmy wykorzystać, słuchając opowieści pani krasnoludkowej, uważniej przyglądając się ustawionym na trawie figurkom małych ludzików w kolorowych czapeczkach i robiąc stosowne zdjęcia. Dzieci były zachwycone.
Po kolejce do ciuchci kolejka po lody
Humor znowu się jednak pogarsza, gdy zgrzani oczekiwaniem na "atrakcję" rzucamy się po lody. Czas oczekiwania w kolejce na włoskie mieszane - około 15 minut. Gdy już odstaliśmy swoje, zmierzamy z cieknącymi lodami (maszyna nie dawała rady odpowiednio ich zmrozić) w poszukiwaniu kolejnych celów zabawy.
- No tyle ludzi, to tu jeszcze nie było - słychać rozmowę dwojga pracowników. Że też musieliśmy przyjeżdżać akurat tego dnia.
Niedaleko, zaraz za plażą i piaszczystym brodzikiem dla dzieci, jest kolejna duża atrakcja, czyli wysoka na dwa piętra zjeżdżalnia, którą park chwali się w folderach. Tu jednak kolejny zawód - stoi tam "na oko" 200-metrowa kolejka, a czas zjazdu to może z 5 sekund.
Zrezygnowaliśmy i zajęliśmy się czymś, co jest naprawdę dostępne. Karuzele łańcuchowe napędzane przez tatusiów (czyt. niewolników kręcących kołowrotem), sieć podziemnych przejść czy walki rycerskie dzieci kontra dorosły - na te atrakcje czekać nie trzeba, a dzieci są zachwycone.
Mieliśmy jednak trzy godziny przeznaczone na zabawę i przez stanie w kolejkach nie zdążyliśmy skorzystać z wszystkiego. W sumie ostrzeżeniem mógł być już zapełniony po brzegi samochodami olbrzymi parking. Ale nie po to się przecież jechało, żeby ot tak rezygnować przed wejściem. Dzieci takich rzeczy łatwo by nie wybaczyły.
_ Parking przy "Magicznych Ogrodach" w Trzciankach_
W Energylandii to samo
Czy takie tłumy w parku rozrywki to jednostkowy przypadek? Przecież był długi weekend, do tego piękna pogoda i dlatego liczba odwiedzających przekroczyła poziom krytyczny. Trzy tygodnie wcześniej w Energylandii było jednak podobnie, tyle że... trzy razy drożej.
- W Energylandii i tak już nie jest tak źle, jak dwa lata temu - stwierdziła we wtorek pani około pięćdziesiątki, stojąca w długiej kolejce po lody w Magicznych Ogrodach. - Wtedy obiecywałam sobie, że byliśmy tam ostatni raz, no ale dodali nowe atrakcje…
Energylandia to podobno największy park rozrywki w Polsce. W Zatorze - mniej więcej w połowie drogi między Katowicami a Krakowem - na 26 hektarach rozmieszczone są urządzenia charakterystyczne dla wesołego miasteczka oraz niewielki kompleks basenów.
Park przeżywa teraz oblężenie, szczególnie w weekendy w dobrą pogodę. Właściciele wydali w tym roku sporo na reklamę telewizyjną, więc klienci dopisali, choć ceny do niskich nie należą - 109 zł za dorosłego i 59 zł za dziecko.
Tu też ostrzeżeniem dla odwiedzającego może być wypełniony po brzegi parking. W czasie naszej wizyty organizatorzy kierowali samochody na wykupione wielkie pole, znajdujące się około pół kilometra od parku rozrywki.
Dorośli i starsza młodzież zapamięta z wizyty w pogodny weekendowy dzień głównie kolejki. Do największych atrakcji Energylandii, czyli rollercoasterów, czekać trzeba było po około pół godziny. To samo na innych "dorosłych" urządzeniach. Skwar z nieba się leje, a tu tyle czasu trzeba spędzić, żeby przez dwie-trzy minuty zażyć ekstremalnych wrażeń.
Wydaje się, że gdyby atrakcji było więcej, to ten tłum by się rozszedł na więcej kolejek i czas oczekiwania byłby akceptowalny. Niestety, kilka wielkich urządzeń zapowiadanych na ten rok w trzeci tydzień lipca jeszcze nie działało.
Reklamowany szumnie na billboardach jako atrakcja 2017 r. "water coaster" nie został otwarty do dzisiaj. W lipcowym skwarze aż chciało się być ochlapanym, zjeżdżając z wysokości specjalną łodzią do wody. Niestety trzeba było się obejść smakiem.
Anaconda Water Coaster w Energylandii
Mniejsze dzieci są i tak szczęśliwsze, bo na "małych" urządzeniach są w Energylandii maksimum 10-minutowe kolejki. Maluchy szczęśliwe były jednak nawet w basenie, czekając po pięć minut na swoją kolej na zjeżdżalni. Po prostu dzieci są szczęśliwe z definicji. Zjeżdżalnie na fantazyjnej kamiennej pirackiej łodzi są cztery, a chętnych do zjazdu dzieci było jakieś sto cztery.
Dla uszczegółowienia - oba powyższe opisy dotyczą pogodnego dnia w weekend. W mniej pogodne i pozaweekendowe dni ludzi jest z pewnością mniej.
Jeśli chodzi o basen w Energylandii, to zwrócić uwagę trzeba jeszcze na szczególny pomysł biznesowy. Chodzi o szafki na ubrania. Zamkniemy ją i weźmiemy kluczyk, gdy wrzucimy dwa złote. Jednak gdy coś sobie przypomnimy i otworzymy jeszcze raz, to zamknąć już się nie uda - trzeba dorzucić drugą dwuzłotówkę. Zarabianie na otwieraniu szafek na ubrania to ciekawa idea, ale pozytywnych wspomnień u klientów nie zostawia.
Polacy spragnieni parków rozrywki
Tak czy inaczej Polaków wszelkie niedogodności chwilowo nie zrażają. Popyt jest ogromny. Jak podaje portal parkmania.pl, w całej Polsce rozsianych jest już ponad sto różnych parków rozrywki, nie licząc parków linowych. Obiekty te tworzone są przez prywatnych inwestorów, niechętnych do udzielenia informacji o frekwencji. Najczęściej zasłaniają się tajemnicą handlową albo w ogóle nie odpowiadają na zapytania.
15 sierpnia co roku zwykle mają one najlepszy dzień w roku - kilka wykazało nawet rekord historyczny. Park Legendia na granicy Chorzowa i Katowic - inwestycja podobnej wielkości do Energylandii, przechodząca obecnie renowację.
_ Legendia - najstarszy park rozrywki w Polsce_
- Mieliśmy we wtorek 15 sierpnia rekordową frekwencję. Było to prawie 9 tys. osób - podaje Wirtualnej Polsce Beata Markiewicz, brand manager głównego właściciela Legendii, czyli firmy Tatry Mountain Resort. - Wcześniejsze "mocne" dni, czyli lipcowe niedziele to 6500-7000 osób.
Rekordem - 7 tys. odwiedzających we wtorek 15 sierpnia - pochwaliła się też Farma Iluzji w Trojanowie koło Garwolina. W ciągu roku odwiedza ją 180 tys. osób, więc we wtorek wynik był rewelacyjny.
Energylandia nie podała co prawda danych z wtorku, ale według prognoz w całym 2017 r. odwiedzić ma ją 1,5 mln osób, podczas gdy rok temu było to około miliona.
Cezary Bożemski członek zarządu firmy Fun Park, zarządzającej "Magicznymi Ogrodami" wskazał, że w jego parku w tym roku frekwencja w najlepszy dzień w roku, czyli 15 sierpnia, była nie tyle rekordowa, co równie wysoka, jak tego samego dnia w poprzednich latach.
- To region Puław, a to najlepiej nasłoneczniony powiat w Polsce - informuje Bożemski. - Koniec długiego sierpniowego weekendu jest tu zazwyczaj bardzo pogodny, więc i frekwencja dopisuje.