Prezydent: ustawa o nasiennictwie to bubel prawny
Prezydent Bronisław Komorowski ocenił po konsultacjach z ekspertami, że ustawa o nasiennictwie to bubel legislacyjny. Stwierdził, że w parlamencie w ostatnim momencie do ustawy "wrzucono kontrowersyjne zapisy" dot. GMO. Niektórzy eksperci goszczący u prezydenta spodziewają się jego weta. Również SLD i Zieloni 2004 apelują do prezydenta Bronisława Komorowskiego o weto do ustawy, która - ich zdaniem - legalizuje w Polsce GMO. - Zawetuj, panie prezydencie - wzywał Ryszard Kalisz (SLD). Zarzucił PO i PSL, że w pracach nad tą ustawą "dokonały oszukaństwa".
17.08.2011 | aktual.: 17.08.2011 17:45
Prezydent zastrzegł jednak, że nie jest jeszcze gotowy do deklaracji czy ustawę zawetuje czy nie. Komorowski ma czas na decyzję w sprawie tej ustawy do 24 sierpnia.
- Fatalnie się kończy bardzo zła praktyka legislacyjna, że wrzucamy do ustawy w ostatniej chwili problemy kontrowersyjne społecznie, bez debaty publicznej, bez dobrego przygotowania opinii publicznej - oświadczył Komorowski. Jak ocenił, jest to zachowanie "nie w porządku" wobec zainteresowanych środowisk i opinii publicznej.
W czasie konsultacji prezydent podkreślał jednak, że "nie znajduje żadnego potwierdzenia", że żywność GMO jest niezdrowa i że "nie istnieją żadne naukowe dowody na (jej) szkodliwość". W ocenie prezydenta istnieją tylko lęki dotyczące potencjalnej szkodliwości żywności GMO, które - według niego - należy spróbować rozładować.
- Dla mnie przekonujące są wszystkie argumenty mówiące o tym, że nikt nikomu nie udowodnił, że jest niezdrowe (GMO) w stopniu większym niż na przykład niezdrowe jest wędzenie wędlin - mówił.
Komorowski ubolewał że "w parlamencie poszło się na skróty". Jak mówił, zamiast zmierzyć się z całym problemem GMO, przeprowadzić debatę publiczną, "parlamentarzyści wpadli na pomysł i wrzucili do ustawy zapisy dotyczące inżynierii genetycznej". Jak dodał, jest to przykład "złej i nieodpowiedzialnej legislacji". Prezydent przestrzegał przed nasileniem się takiej praktyki i mówił, że w tym widzi największy problem.
"Zawetuj, panie prezydencie"
Kalisz przypomniał na konferencji prasowej w sejmie, że 1 lipca sejm uchwalił ustawę o nasiennictwie, w której - jak mówił - "przemycono" przepisy, które dopuszczają i legalizują w Polsce żywność genetycznie modyfikowaną (GMO). Jak zaznaczył, jest to sprzeczne z dyrektywą UE z 2001 roku dotyczącą organizmów GMO oraz stanowiskiem rządu Donalda Tuska z 2008 roku.
Poseł pytał, "co się stało między rokiem 2008 a 2011, że premier zaprzeczył sam sobie wbrew obywatelom", a posłowie PO i PSL zagłosowali za taką ustawą. - Dlaczego przemycono tam, bez debaty publicznej, bez dyskusji z obywatelami dopuszczalność organizmów genetycznie modyfikowanych w Polsce. (...) Coś to przypomina, boczna furtka, tylna furtka, lub czasopisma. Można oczywiście mnóstwo analogii tutaj przywoływać. (...) PO i PSL dokonały oszukaństwa - mówił Kalisz.
Polityk przypomniał, że ustawa o nasiennictwie czeka obecnie na podpis prezydenta. W związku z tym zaapelował do Bronisława Komorowskiego o jej zawetowanie. - Drogi panie prezydencie Najjaśniejszej RP Bronisławie Komorowski, przyjrzyj się temu co ja mówię. (...) Do 24 sierpnia masz, panie prezydencie, podjąć decyzję, co do podpisania, zawetowania tej ustawy, bądź przesłania jej do Trybunału Konstytucyjnego. Zawetuj, panie prezydencie - wzywał Kalisz.
Przewodniczący Zielonych 2004 Dariusz Szwed zwrócił na środowej konferencji prasowej uwagę, że badania opinii publicznej wskazują, że 70 proc. Polaków mówi kategoryczne "nie" żywności GMO. - Absurdalne jest, że rząd obywatelsko-ludowy PO i PSL uchwala tego typu ustawę - zaznaczył.
Jego zdaniem, ustawa jest zagrożeniem z wielu względów. Jak tłumaczył GMO to organizmy sztucznie wytworzone w laboratoriach, gdzie geny obcych organizmów wprowadza się m.in. do nasion. "To na przykład są ziemniaki z genami skorpiona po to, by ziemniak sam zabijał stonkę" - tłumaczył Szwed.
Dodał, że jeżeli prezydent nie zawetuje ustawy o nasiennictwie, to SLD i Zieloni złożą projekt ustawy, który "przywróci stan ochrony konsumentów i środowiska przed GMO".
Eksperci o GMO
Większość ekspertów, którzy uczestniczyli w debacie u prezydenta, przekonywało, że nie ma zagrożeń dla zdrowia związanych ze stosowaniem żywności GMO. Niektórzy przyznawali jednak, że zapisy o GMO pojawiły się w ustawie o nasiennictwie niepotrzebnie.
Ustawa nie reguluje sprawy upraw genetycznie modyfikowanych, ale też ich nie zakazuje. Określa ona tryb rejestracji i wytwarzania materiału siewnego głównie tradycyjnych odmian. Zawiera ona jednak przepis dotyczący możliwości rejestracji odmian transgenicznych, który wywołuje wiele kontrowersji.
Prof. Ewa Zimoch-Guzowska z Komitetu Fizjologii, Genetyki i Hodowli Roślin PAN apelowała do prezydenta o podpisanie ustawy, bo - jak mówiła - jest ona oczekiwana przez środowisko i porządkuje system nasiennictwa. - Nie jest potrzebne, jeśli chcemy porządnie kontrolować cały sektor GMO, robienie kawałeczka (o GMO) w jakiejś ustawie, tylko jest potrzebna ustawa Prawo o GMO - oświadczyła jednak. Za przyjęciem przez Sejm całościowej ustawy o GMO opowiedział się także prof. Tomasz Twardowski z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN oraz prof. Michał Kleiber z PAN.
Twardowski, podobnie jak prof. Piotr Węgleński z Instytutu Biotechnologii i Genetyki UW oraz prof. Marek Krawczyk z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie przekonywali, że nie ma udowodnionych negatywnych skutków zdrowotnych GMO.
Węgleński przekonywał, że jest tylko 5 prac o szkodliwości GMO dla człowieka, a powstały tysiące opracowań pokazujących, że nie ma żadnych zagrożeń dla zdrowia wynikających ze spożywania mięsa zwierząt karmionych paszami GMO.
Także Krawczyk oświadczył, że w tej chwili nie ma "dowodów opartych na faktach", mówiących, że są ewidentne złe skutki medyczne korzystania ze zmodyfikowanych upraw. - Wątpliwości są i były - mówił, ale - jak dodał - 16 lat doświadczeń nie przyniosło dowodów, że ta żywność jest zagrożeniem dla świata.
Prof. Michał Kleiber z PAN podkreślał, że nie ma rzetelnych przesłanek, by zawetować ustawę (o nasiennictwie) i sprzeciwiać się wprowadzeniu - na kontrolowanych warunkach - roślin zmodyfikowanych genetycznie. W jego ocenie, wprowadzenie na szeroką skalę żywności genetycznie zmodyfikowanej jest jedyną szansą na przetrwanie naszego gatunku.
Natomiast do zawetowania ustawy o nasiennictwie namawiały prezydenta w trakcie środowej debaty prof. Katarzyna Lisowska z Instytutu Onkologii w Gliwicach oraz prof. Ewa Rembiałkowska z SGGW.
Lisowska oceniła, że ustawa to "furtka prawna" do upraw roślin GMO. Mówiła o trzech rodzajach zagrożeń z tym związanych: o zagrożeniach dla środowiska i bioróżnorodności, zdrowotnych i o charakterze społeczno-ekonomicznym.
Także Rembiałkowska mówiła o tym, że wdrożenie ustawy o nasiennictwie w obecnym kształcie otwiera furtkę do legalizacji upraw GMO. Przywoływała wyniki badań, które mówią, że 70% Polaków nie chce upraw GMO w naszym kraju. Przekonywała, że - oprócz potencjalnych zagrożeń dla zdrowia - konsekwencją takich upraw w Polsce będzie zanikanie drobnych gospodarstw, a także ograniczenie możliwości eksportu polskiej żywności.
Po zakończeniu konsultacji u prezydenta Kleiber w rozmowie z dziennikarzami wyraził opinię, że Komorowski zawetuje ustawę o nasiennictwie "ze względu na technikę legislacyjną".
- To jest trochę paradoksalna sytuacja, bo odniosłem bardzo silne wrażenie, że pan prezydent jest "za", lecz ze względów legislacyjnych ma refleksje, które mogą go skłonić do zawetowania (ustawy - przyp. red.) - powiedział Kleiber.
Weta prezydenta spodziewa się także Rembiałkowska, która - odmiennie od Kleibera - jest przeciwniczką GMO. Jak mówiła, choć zgadza się z opinią prezydenta, że ustawa to "bubel legislacyjny", to martwi ją to, że Komorowski "nie chce przyjąć do wiadomości", że mogą istnieć zagrożenia dla zdrowia związane z żywnością modyfikowaną genetycznie.