Przed bezrobociem broń się już na studiach

Widmo bezrobocia straszy dzisiaj niemal wszystkich

Przed bezrobociem broń się już na studiach
Źródło zdjęć: © sxc.hu

14.07.2010 | aktual.: 14.07.2010 10:44

Widmo bezrobocia straszy dzisiaj niemal wszystkich. Bardzo obawiają się go ludzie młodzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy. Czy istnieją sposoby na zmniejszenie zagrożenia?

Bezpłatnie, a warto

Dobrą metodą jest zbieranie zawodowych doświadczeń już na studiach, i to wszędzie, gdzie się da. Służą temu studenckie bezpłatne praktyki, organizowane przez wiele polskich uczelni. Część studentów nie przejmuje się tym, co będzie po dyplomie, spędzając wolny czas na koncertach czy w pubach. Są też jednak tacy, którzy zaliczają kolejne staże, praktyki i warsztaty.

- To świetny sposób na znalezienie pracy po studiach – uważa Ewa Sikorska-Trela, pełnomocnik rektora ds. kontaktów z pracodawcami na Uniwersytecie Gdańskim. - Kiedy w firmie pojawi się wakat, pracodawca bardzo często przypomina sobie o młodym człowieku, który niedawno sprawdził się na praktyce. I to jego w pierwszej kolejności zatrudnia.

Uczelnie pomagają studentom w nawiązaniu kontaktu z pracodawcami. Podpisują z firmami porozumienia ramowe, które umożliwiają młodym ludziom odbycie kilkutygodniowej praktyki. Korzystają na tym wszyscy. Uczelnia potrafiąca znaleźć studentowi pracodawcę zyskuje na prestiżu. Wieść o jej mobilności rozchodzi się wśród absolwentów liceów. Studenci nabierają doświadczeń, poza tym wzbogacają swoje CV. Nazwa renomowanej firmy w życiorysie sprawia, że absolwent „rośnie” w oczach rekruterów. Tym bardziej, jeśli tych firm jest kilka, czy kilkanaście. Zadowoleni są też na ogół pracodawcy. Liczba firm podpisujących z uczelniami porozumienia stale rośnie. Może nie powinno to dziwić – studenci za praktyki nie otrzymują w końcu wynagrodzenia. Wystarczającą zapłatą jest dla nich gromadzenie wiedzy i tworzenie sobie dobrej pozycji wyjściowej przed startem do przyszłej kariery. Dzisiaj trzeba o tym myśleć zawczasu.

Studentom zależy

Czy jednak nie zdarza się tak, że dobra firma wpisana do CV jest dla studenta wyłącznie czymś w rodzaju reklamy? Że tak naprawdę kwalifikacje i umiejętności pozostają tylko na papierze? Zdaniem Ewy Sikorskiej-Treli – raczej nie, bo dobór studentów dokonuje się już w jej pokoju. - Do mnie przychodzą ci, którym naprawdę zależy na wiedzy, na rozwoju. Ktoś, kto odkłada pracę na „po studiach”, nie będzie sobie zawracał głowy praktykami. Jeśli student chce przekonać się na własnej skórze, jak to jest w pracy, to można założyć, że będzie się starał. Zresztą pracodawcy sami pytają nas często o praktykantów. To znak, że młodzi ludzie wyrobili już sobie u nich dobrą opinię. Student przychodzi więc do pełnomocnika. Czasami ma już upatrzonego pracodawcę, czasami trzeba mu pomagać w wyborze. Dostaje skierowanie, ksero ubezpieczenia od nieszczęśliwych wypadków, bierze CV – i idzie do firmy.

Władze uczelni są pracodawcom wdzięczne. Odmowa zdarza się rzadko. Może dlatego, że szukając pracodawców, uczelnie wybierają poważne, duże firmy z tradycjami, bądź też urzędy samorządowe czy budżetowe. To jednak dla pracodawcy kłopot – trzeba studenta wdrożyć, pilnować, by w pierwszych dniach nie narobił błędów. A wszystko za dobre słowo. Ale firmy chcą pomagać młodym. Są wyrozumiałe, wiedzą, że taka postawa będzie procentować w przyszłości dla nich samych i studentów. Czasem zdarza się, że student idzie pracować na umowę o dzieło i zarabia pieniądze. Na ogół – latem, w sezonie urlopowym. Ale to już załatwia on sam z pracodawcą. Najczęściej z takim, u którego wcześniej dał się poznać z dobrej strony. Uczelnia nie ma nic do tego.

Do urzędu? A może do Argentyny?

Studenckich praktykantów można spotkać w wielu branżach. Humaniści idą do mediów czy urzędów, fizycy biomedyczni – do szpitali. Młodych ludzi nie brakuje w wydawnictwach, w informatyce, w budownictwie. Trafiają też do firm, z którymi uczelnia nie ma podpisanych porozumień. I to niekoniecznie w Polsce. Dzisiaj granice nie oddzielają już poszczególnych krajów tak szczelnie, jak niegdyś. Pani pełnomocnik wspomina studentkę, która za jej pośrednictwem trafiła na praktykę do polskiej ambasady w Argentynie.

Polskie szkolnictwo wyższe jest ostatnio na indeksie. Zarzuca mu się przestarzałe metody dydaktyczne, niewłaściwe przygotowanie młodych ludzi do zawodu. Praktyki służą zmianie tego wizerunku. Ta zmiana przyda się uczelniom, bo nadchodzi dla nich czas próby. Niż demograficzny sprawił, że liczba studentów na uczelniach prywatnych się zmniejsza. Zmniejszy się więc zapotrzebowanie na studia. Już teraz słabe szkoły niepubliczne znikają. Na niektórych uczelniach państwowych redukuje się liczbę etatów. Przychodzi czas, gdy student będzie mógł wybierać. Może to pomóc w podniesieniu poziomu kształcenia w naszych uczelniach.

Jarosław Kurek

studiabezrobociepraca
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)