Przez 11 lat kazał sobie płacić za operacje. Pierwszy lekarz w Polsce może stracić wolność za łapówki
Doktor Jan S. został skazany na 2 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności za przyjmowanie łapówek. Jeśli Sąd Najwyższy odrzuci kasację, to po raz pierwszy w Polsce lekarz zostanie pozbawiony wolności za korupcję. Do tej pory medycy byli karani za takie procedery wyrokami w zawiasach.
21.08.2017 | aktual.: 07.06.2018 15:14
Jan S. jest chirurgiem z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Jak podaje "Wprost", Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza już w marcu ubiegłego roku orzekł, że lekarz przyjął łapówki od kilkudziesięciu osób.
Lekarz uzależniał termin i jakość wykonanych operacji od otrzymania dodatkowych pieniędzy. Łapówki przyjmował przez 11 lat. Organom udało się udokumentować przestępstwo dla 28 przypadków. Część się przedawniła.
Adwokat wciąż walczy
Nieprawomocny wyrok, wydany w marcu 2016 r., nałożył na lekarza karę czterech lat więzienia, 30 tys. zł grzywny i pięcioletni zakaz pełnienia kierowniczych funkcji w służbie zdrowia. W październiku 2016 r. sąd apelacyjny wydał prawomocny wyrok. Kara została złagodzona - z czterech na dwa lata i osiem miesięcy pozbawienia wolności.
Jak pisze "Wprost", sąd odwoławczy stwierdził, że wskutek wypalenia etycznego i braku reakcji ze strony dyrekcji szpitala, lekarz mylnie stwierdził, że środowisko wyraża zgodę na jego praktyki.
Adwokat lekarza w styczniu 2017 r. wniósł do Sądu Najwyższego kasację. Argumentuje, że należy wziąć pod uwagę również zeznania rodziców, którzy twierdzą, że ordynator nie nakłaniał ich wprost do wręczenia łapówki. Sami postanowili przekazać mu "drobny wyraz wdzięczności". Termin rozprawy w SN nie został jeszcze wyznaczony.
Płatne operacje w publicznym szpitalu
Doktor Jan S. kierował oddziałem chirurgii plastycznej i rekonstrukcji oparzeń. Jako chirurg miał doskonałą reputację. Był pionierem w rekonstrukcji zdeformowanych dziecięcych główek.
Za operacje w państwowym szpitalu rodzice musieli jednak płacić. Często trafiały tam dzieci ze schorzeniami, które wymagały szybkiej interwencji. Lekarz informował rodziców o bardzo odległych wolnych terminach. Potem udzielał informacji, że oczywiście wszystko da się przyśpieszyć.
Jak podaje "Wprost", jedna z matek usłyszała, że "może operować już jutro, ale to będzie kosztowało 5 tys. zł.". Inna, która łapówki nie wręczyła, usłyszała, że lekarz "nie będzie operował, bo nie ma teraz humoru". Dziecko było już wtedy na sali operacyjnej.
W trakcie śledztwa rodzice przyznawali się do wręczania łapówek. Podkreślali, że byli gotowi zrobić wszystko dla zdrowia swoich dzieci. Jedna z matek przyznała, że jej ojciec specjalnie wziął nawet kredyt.