Trwa ładowanie...
romans
01-12-2009 14:34

Rozgrzane biurka

Firma nie jest ani agencją towarzyską, ani biurem matrymonialnym. Nikt jednak nie zaprzeczy, że właśnie w pracy coraz częściej uprawiamy seks, zdradzamy małżonków i wchodzimy w nowe związki partnerskie

Rozgrzane biurkaŹródło: Jupiterimages
db3zigq
db3zigq

Czy pamiętacie Paula Wolfowitza, prezesa Banku Światowego, który całkowicie stracił głowę dla swojej asystentki? Aby pokazać siłę i szczerość swego uczucia, podniósł kochanicy pensję. Pech chciał, że media wyniuchały i nagłośniły sprawę. A wtedy nieborak musiał się pożegnać ze swoją prestiżową posadą. Przed zwolnieniem nie uchroniły go nawet wcześniejsze zasługi i reputacja jednego z największych guru międzynarodowych finansów. Oczywiście, biurowe historie miłosne mają czasem szczęśliwy finał. Na przykład Bill Gates poznał swoją przyszłą żonę (sekretarkę Melindę French) właśnie w pracy. Podobnie jak Janusz Dzięcioł, zwycięzca pierwszej edycji „Big Brothera” i komendant Straży Miejskiej w Świeciu.

Rozwiązłość pracoholików

Większość z nas uważa, że lepiej nie mieszać dwóch porządków: służbowego i prywatnego. Jednak składane deklaracje to jedno, a firmowa rzeczywistość to drugie. Aż co piąty Brytyjczyk uprawia seks w pracy – wynika z sondażu przeprowadzonego przez ICM Research. Taki „epizod” ma na sumieniu ponad dwie trzecie ankietowanych w wieku 25- 44 lat i co czwarty w grupie wiekowej powyżej 65 lat. Jak pokazuje raport, aż 25 proc. mężczyzn oddałoby się za podwyżkę lub premię. A jedna na dziesięć kobiet sprzedałaby swe ciało za awans. Wstrzemięźliwością nie grzeszą również Chorwaci. W anonimowej ankiecie połowa internautów oświadczyła, że ma lub miała stosunki seksualne z koleżankami lub kolegami w pracy. Na podobne wyznanie zdobyło się 40 proc. Rosjan, Włochów i Amerykanów. Zdaniem „Playboya”, kochankowie najczęściej umawiają się na randki podczas lunchu lub po robocie. A jak jest nad Wisłą? Wygląda na to, że wcale nie jesteśmy świętsi od przedstawicieli innych nacji. Magazyn „Samo Zdrowie” donosi, że jedna szósta Polaków
pozwoliła sobie na sex w pracy, a niemal każdy widzi w swej firmie pozostającą w intymnych stosunkach parę. Niemal 37 proc. pracowników łączy z przełożonym coś więcej niż praca – ujawnia badanie opublikowane przez portal Praca.pl. Zaś według analizy Dureksa, prawie 13 proc. za najlepsze miejsce do intymnych zbliżeń uważa biuro.

I co na to szefowie? Niektórzy na amory patrzą przez palce. Inni stanowczo ich zabraniają, twierdząc, że zakochany pracownik to nieefektywny pracownik. Przeciwnikiem miłostek w pracy jest 44-leni Jerzy, właściciel małego hotelu pod Lublinem. Ostatnio ostro upomniał recepcjonistkę i kelnera, którzy obściskiwali się na oczach gości. - Flirty psują atmosferę w zespole i są niemile widziane przez klientów, którzy oczekują od nas profesjonalnych zachowań. Na czułości jest miejsce w domu – podkreśla Jerzy. Bardziej tolerancyjna jest 49-letnia Jolanta, dyrektorka firmy farmaceutycznej z Wrocławia. Nie ukrywa, że w młodości sama lubiła zaszaleć. Choć – jak dodaje – zawsze robiła to dyskretnie i z klasą.

- Co w tym złego, że ludzie mają się ku sobie? Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy pracownicy afiszują się ze swymi uczuciami albo zaniedbują swoje obowiązki – tłumaczy pani menedżer.

db3zigq

51-letni Grzegorz, szef oddziału w towarzystwie ubezpieczeniowym, nie reaguje dopóty, dopóki intymna relacja nie uderza w interes firmy. Bardzo mu przykro, gdy romans pracownika oznacza małżeńską zdradę. Jednak nie uważa, że jego rolą jest umoralnianie podwładnych. - W końcu nie jesteśmy dziećmi – zaznacza. – Każdy sam powinien wiedzieć, co jest dla niego dobre. Tylko wobec przyjaciela pozwoliłbym sobie na upominanie czy dawanie rad.

*Libido na cenzurowanym *

Grzegorz wierzy w odpowiedzialność i dojrzałość pracowników. Za to Marek, kierownik dużej firmy branży IT, stawia na zasadę ograniczonego zaufania. Niedawno zawiódł się na Januszu i Bożenie, swoich kluczowych przedstawicielach handlowych. Przez długie miesiące tolerował ich związek. Nie protestował nawet wówczas, gdy upierali się, że na ważne prezentacje muszą jechać razem. Z czasem jednak kobieta zaczęła robić swemu partnerowi sceny zazdrości. Zwłaszcza przy co bardziej urodziwych klientkach.

- Tego było już dość. Po kilku upomnieniach, które nie przyniosły skutku, dałem zakochanej parze wypowiedzenia. Chociaż wcześniej byłem zadowolony z ich pracy – opowiada Marek. Bardzo żałuje, że jego firma, wzorem niektórych amerykańskich korporacji, nie wprowadziła jeszcze przepisów regulujących sprawy damsko-męskie.

db3zigq

- Gdzie nie ma standardów jasno określających, co wolno, a co jest zakazane w relacjach między pracownikami, tam wcześniej czy później dochodzi do nadużyć – stwierdza menedżer.

Kariera przez łóżko

Jednak czy naprawdę potrzebne są regulacje prawne, aby unikać pochopnego wchodzenia w związki uczuciowe?

Agnieszce, specjalistce ds. HR, wystarcza bolesne doświadczenie z przeszłości. Kiedyś awansowała – z sekretarki na kierowniczkę działu kadr. W jej przekonaniu miało to związek z tym, że pracowała za dwóch i zrobiła studia zaoczne z zarządzania. Inaczej patrzyły na sprawę jej zazdrosne koleżanki. Kłamstwom, pomówieniom i plotkom nie było końca. W końcu wszyscy w pracy się śmiali, że robi karierę przez łóżko. - Rzeczywiście, dwa razy umówiłam się z dyrektorem na randkę – przyznaje. - Nic z tego nie wyszło, ale zła sława kochanki szefa szła za mną, aż zmieniłam firmę i miejsce zamieszkania – mówi Agnieszka.

No więc jak – pozwolić sobie na seks lub flirt w pracy? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie samodzielnie. Trzeba jednak pamiętać, że według sondaży około 10 proc. osób uprzednio zaangażowanych w biurowy romans obecnie tego żałuje. Ale z drugiej strony, gdzie ludzie mają się zakochiwać i tworzyć pary, jeśli nie w pracy, w której spędzają nawet 10-12 godzin dziennie?

Janusz Sikorski

db3zigq
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
db3zigq