Sektor finansowy znowu w centrum uwagi
W USA, podobnie jak w Europie, gracze reagowali na czynniki, które według mnie nie mają najmniejszego znaczenia. Mówiono, że nastroje poprawiał wynik spotkania grupy G20 oraz wywiad telewizyjny Bena Bernanke, szefa Fed, ale ja uważam, że to nie są realne powody zwyżki.
17.03.2009 09:08
W USA, podobnie jak w Europie, gracze reagowali na czynniki, które według mnie nie mają najmniejszego znaczenia. Mówiono, że nastroje poprawiał wynik spotkania grupy G20 oraz wywiad telewizyjny Bena Bernanke, szefa Fed, ale ja uważam, że to nie są realne powody zwyżki. Wynik posiedzenia G20 był bardzo mizerny, a to, że ministrowie finansów chcą oczyścić system z „trujących aktywów” nie jest niczym nowym.
Ben Bernanke też nie powiedział nic nowego. Po raz trzeci powtórzył to, co mówi od wielu tygodni: recesja w USA skończy się w tym roku, jeśli spokój zapanuje na rynku bankowym. Stwierdzenie o braku zagrożenia Wielką Depresją porównywalną z latami 30. tymi XX wieku było bardzo słabym impulsem popytowym, bo to jest truizm. Najważniejsze z tego, co powiedział było ostrzeżenie o „braku politycznej woli”, które zagraża przedłużeniem recesji. To oczywiście odnosi się do braku zgody Republikanów i Demokratów na wspólne działania przeciwdziałające kryzysowi. Tyle tylko, że gracze postanowili (na razie) tego fragmentu wystąpienia nie zauważać.
Z pewnością bykom nie mogły pomóc dane makro. Okazało się, że indeks NY Empire State (pokazuje, jak zachowuje się gospodarka w regionie) spadł z poziomu -34,7 na - 38,2 pkt. (oczekiwano wzrostu). Dane o dynamice produkcji też były bardzo słabe - spadła o 1,4 proc. w stosunku do stycznia (oczekiwano spadku o 1,2 proc.). To już piąty spadek produkcji w ostatnich 6 miesiącach. Również wykorzystanie mocy produkcyjnych było mniejsze od oczekiwań (70,9 proc.). To nie wszystko. Indeks rynku nieruchomości podawany przez NAHB tkwił na poziomie historycznego minimum (9 pkt.). Recesja w pełnej krasie.
Jednak takimi drobnostkami mało kto się na rynkach przejmował. Rynek akcji podzielił się. Nadal drożały akcje w sektorze bankowym. Podstawowym powodem tej zwyżki było również w USA (podobnie jak w Europie) to, że angielski bank Barclays poinformował, że miał bardzo „mocny” początek roku. Taniały akcje w sektorze wysokich technologii - one reagowały na recesyjne dane makro. Poza tym kapitały przechodziły z tej grupy spółek właśnie w sektor finansowy. Coraz mocniejsze jest przekonanie o końcu problemów tego segmentu gospodarki. Uważam, że jest ono nieco przedwczesne, ale jeśli codziennie jakiś bank mówi, że daje sobie dobrze radę to w końcu musi się to przełożyć na zmianą postrzegania całego sektora. Pomagał też indeksom wzrost kursu akcji General Electric (zmiana rekomendacji UBS) oraz wzrost cen w sektorze surowcowym.
Indeks S&P 500 dość długo rósł. Zwyżka była już nawet dwuprocentowa, ale po pięciu godzinach sesji i utworzeniu formacji podwójnego szczytu pojawiła się chęć realizacji zysków. Indeks S&P 500 z każdą minutą redukował skalę zwyżki, a NASDAQ coraz mocniej się pogrążał. Indeks S&P 500 z każdą minutą redukował skalę zwyżki, a NASDAQ coraz mocniej się pogrążał. Końcówka był bardzo słaba. Nawet S&P 500 zabarwił się na czerwono, a NASDAQ solidnie spadł. Taka korekta to i tak najniższy wymiar kary po publikacji złych danych makro. Nie zmienia ona pozytywnego obrazu rynku.
GPW poszła w poniedziałek od rana śladem innych giełd europejskich, ale od początku zachowanie naszego parkietu było bardzo niepewne. Jednak już przed 10.00 szybki uderzenia zleceń koszykowych podniosły WIG20 o prawie 2 procent. Prowadziły indeks na północ banki i KGHM. I można powiedzieć, że do ostatnich minut sesji to było wszystko, na co stać było nasz rynek. Widzieliśmy jeszcze wahnięcie indeksów po słabych danych opublikowanych w USA, ale dopiero w końcówce (niezwykle nudnej i małoobrotowej) sesji pojawiał się chęć zrealizowania części zysków. WIG20 wzrósł, ale sesja była bez znaczenia. Gracze z każdym dniem mogą coraz bardziej bać się piątkowego wygasania marcowej linii kontraktów, a to automatycznie ogranicza aktywność rynku i zmniejsza drastycznie obrót. To prowadzić może to bardzo dziwnych i gwałtownych ruchów indeksów. Trzeba przyjąć, że ten tydzień nie będzie miał wielkiego znaczenia prognostycznego.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi