Smutny dzień dla rynków
Dzisiejsza sesja rozpoczęła się od prawie jednoprocentowych wzrostów. Kolejne plany pomocowe dla brytyjskiego sektora bankowego czy informacje zza oceanu o możliwości stworzenia „banku złych aktywów” wspierały zarówno nasze indeksy jak i te europejskie.
19.01.2009 17:13
Kolejne godziny przyniosły jednak dominację podaży, której pomagały niewielkie obroty. Obniżona aktywność była konsekwencją zamkniętych giełd amerykańskich.
Silne w ostatnich dniach niedźwiedzie były wspierane kolejnymi rewizjami prognoz dla krajowej gospodarki. Inwestorzy dowiedzieli się powiem, że analitycy JP Morgana obniżyli swoje oczekiwania co do wzrostu PKB w tym roku do 0 procent. Morgana Stanley również zrewidował swoje prognozy do 1,1 procenta, a Komisja Europejska z 3,8 procenta do 2 procent. Według przewidywań Komisji deficyt sektora finansów publicznych wzrośnie w 2009 r. do 3,6 procent PKB co oznacza, że nie będziemy spełniali jednego z kluczowych kryteriów przyjęcia euro.
Po godzinie 14, po publikacji słabszych od prognozowanych danych z rynku pracy, spadki wyraźnie przyspieszyły. Wyraźnie widać, że jeszcze niedawno rozgrzany do czerwoności rynek szybko stygnie. Podaż dodatkowo zwiększały czerwieniejące się indeksy europejskie, które do tej pory pozostawały w sferach dodatnich. Ostatecznie dzień zakończył się spadkiem o trzy i pół procenta. Technicy powiedzą, że wyszliśmy dołem z trójkąta tworzonego od końca października. Oznaczać to może kontynuację spadków i testowanie dotychczasowych minimów bessy.
Na rynku walutowym przy tak słabym zachowaniu giełdy mieliśmy do czynienia z kolejną presją na złotego. Publikacje obniżonych prognoz pchnęły notowania w okolice 4,35 za euro. Warto tutaj dodać, że przełamano ważne wsparcie na poziomie 4,29. Po godzinie 16 co prawda udało się powrócić w okolice tego ważnego poziomu, ale to marna pociecha, gdyż gdyby dzisiejsza słabość GPW się przedłużała to nasza waluta z pewnością zacznie ustanawiać kolejne rekordy słabości.
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi