Spadki bez dna
Wczorajszej sesji inwestorzy nie będą wspominać dobrze. Rozpoczęła się ona źle a skończyła jeszcze gorzej. Co prawda początkowe minusy można było traktować jako reakcję na słabe wyniki giełd azjatyckich, ale poważne spadki w Londynie i Frankfurcie pogarszały sytuację na warszawskim parkiecie.
07.10.2008 08:32
O powadze sytuacji niech świadczy fakt, że wśród największych spółek (WIG20)
jak i wśród średnich (mWIG40) nie było żadnej rosnącej wszystkie spadały! Szczególnie dotkliwa dla inwestorów była 10 procentowa przecena KGHM, który sam skupił na sobie obrót 300 rzędu milionów złotych. Pozostali anty-liderzy to GTC i BRE, których cena spadała więcej niż 10 procent.
W trakcie handlu popyt starał się jeszcze poprawić sytuację atakując raz po raz, ale każda taka próba kończyła się wyznaczeniem nowych minimów. Szczególnie dotkliwe było przejście poniżej strefy 2230 pkt., a więc dołka z 17.09. Wtedy panika związana była z konkretnym wydarzeniem - upadkiem banku Lehman Brothers. Wczorajsza sytuacja jest niby analogiczna, bo panika była ewidentna, ale nie mamy żadnego konkretnego powodu. Po prostu części graczy puściły nerwy.
Sesja w Stanach była jeszcze gorsza niż się początkowo zapowiadało. Spadki osiągały już 8 procent, a indeks Dow Jones zszedł poniżej psychologicznych 10.000 punktów. To oznacza najniższy poziom od października 2004 roku. Na szczęście przy tak gwałtownych ruchach zawsze pojawiają się chętni na przecenione akcje. Tak też było i tym razem. Przy przecenie o 8,5 procent indeksy tylko w ostatniej godzinie odrobiły ponad połowę i zakończyły jedynie na 4 proc. minusach.
Wczorajsze wydarzenia spowodują na naszym parkiecie brak zdecydowania. Z jednej strony indeksy spadły, z drugiej w czasie sesji odbicie było zdecydowanie zauważalne. Przy kolejnym dniu bez istotnych danych trzeba się przygotować na dzień mniejszej zmienności oraz kopiowania zachodnich indeksów.
Krzysztof Barembruch
A-Z Finanse