Spokojny koniec tygodnia
W piątek, po słabej, ale zakończonej zwyżkami sesji czwartkowej indeks S&P 500 wrócił do poziomu z piątku 3 września. Byki dostały szansę na pozytywne zakończenie tygodnia i ją wykorzystały, ale rynek był niezdecydowany i kto wie, jak sesja by się zakończyła, gdyby nie duże wzrost ceny ropy.
Już przed sesją bykom pomagała weryfikacja w górę japońskiego PKB i dane o handlu zagranicznym Chin (znacznie wzrósł chiński import – 35 proc. r/r).
Dane makro też były umiarkowanie dla byków korzystne. W lipcu zapasy w amerykańskich hurtowniach wzrosły o 1,3 procent. Oczekiwano wzrostu o 0,4 proc. Znowu przypominam, że im większy jest wzrost zapasów tym większy jest wzrost PKB. Jednak zapasy trzeba szybko upłynniać, bo jeśli sprzedaż jest słaba to zamówienia hurtowni zmniejszą się, co ograniczy produkcję. W maju i czerwcu sprzedaż spadała. Tym razem wzrosła o 0,6 proc. Duży wzrost zapasów mógł jednak wynikać właśnie z tego, że przedtem sprzedaż spadała. Raport nie był więc jednoznaczny, a poza tym zazwyczaj nie ma on żadnego wpływu na nastroje. Tym razem był jednak rodzynkiem, więc byki skwapliwie jego publikację wykorzystały.
Rynkowi akcji pomagały … i szkodziły informacje z Azji. Dane japońskie i chińskie pomagały, ale przełożenie w Chinach publikacji ważnych danych makro z poniedziałku na sobotę wzbudziło niepokój. To mogło zapowiadać podwyżkę stóp procentowych (wiemy już, że nie wzrosły, a dane makro były lepsze od oczekiwań, co dzisiaj powinno rynkom pomóc). Rynkowi akcji bardzo pomagały wzrost cen w sektorze paliwowym, ale szkodziło zachowania Texas Instruments i National Semiconductor (stąd słabsze zachowanie indeksu NASDAQ). Obie spółki ostrzegły, że w trzecim kwartale sprzedaż jest mniejsza od oczekiwań.
Indeksy z początku szybko rosły, po konferencji prezydenta Obamy (nic nowego) spadły, a potem znowu zaczęły odbijać. Właściwie rynek był bez kierunku. Nic dziwnego, że sesja skończyła się niewielkimi wzrostami, które są kompletnie bez znaczenia, jeśli chodzi o ich wartość prognostyczną.
GPW w piątek od rana kontynuowała marazm z czwartku. Pomagało zwolennikom takiego scenariusza to, że podobna sytuacja panował na innych rynkach europejskich. Tym razem naśladowaliśmy zresztą wiernie to, co działo się na innych giełdach. Po godzinie wystarczyło osunięcie indeksów we Francji i Niemczech, żeby również WIG20 osunął się o pół procent. Potem osuwał się nadal, mimo że indeksy na innych giełdach trzymały się blisko poziomu czwartkowego zamknięcia.
Dopiero dobrze po południu, a przed pobudką w USA WIG20 zaczął pełznąć do góry, ale też nic z tego nie wyszło. Sesja była bliźniaczo podobna do tej z czwartku tyle tylko, że tym razem WIG20 nieco spadł. Dzięki temu spadkowi wychłodziły się oscylatory, więc indeks może znowu rosnąć, ale wchodzimy w tydzień z wygasaniem wrześniowej linii kontraktów w tle. To zdecydowanie nie sprzyja mocnym ruchom, ale poniedziałek może być dla byków dobry.
Piotr Kuczyński
Xelion. Doradcy Finansowi