Strażak bardziej wypoczęty
Po przystosowaniu polskiego prawa do unijnego okazało się, że mamy za mało ludzi do walki z pożarami. Do tej pory strażak pracował ponad 200 godzin miesięcznie.Teraz może 160 godzin, a za nadgodziny trzeba będzie mu zapłacić lub oddać dni wolne.
20.07.2005 | aktual.: 20.07.2005 08:08
Nowe przepisy weszły w życie od 1 lipca, ale do tej pory nie ma aktów wykonawczych. Komendanci straży pożarnej mają wprowadzić pewne zmiany, tylko jeszcze nie wiedzą jak. – Problem jest i staramy się go rozwiązać – tak o wczorajszym spotkaniu powiatowych komendantów straży pożarnej na Dolnym Śląsku mówi st. bryg. Zbigniew Szczygieł, komendant wojewódzki Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu. I zapewnia: – System bezpieczeństwa na pewno na tym nie ucierpi. Na szczęście nowy, czterdziestogodzinny tydzień pracy będzie rozliczany w półrocznym okresie.
Poza tym, choć nowa ustawa obowiązuje od 1 lipca, strażacy do końca roku mają czas na wprowadzenie jej przepisów. Marek Gieorgica, rzecznik MSWiA: – Są powołane trzy zespoły do opracowania przepisów wykonawczych do ustawy o Państwowej Straży Pożarnej, m.in. o czasie służby i urlopach. Trudno stwierdzić na tym etapie prac, kiedy zostaną one zakończone, a co się z tym wiąże – kiedy będą gotowe akty wykonawcze. Tymczasem nie tylko w wałbrzyskiej komendzie od wejścia w życie nowej ustawy zastanawiają się, czy do pożarów nie będą wysyłać jednostki złożonej z czterech, zamiast pięciu strażaków. I jak załatać dziury w grafiku dyżurów.
W Kłodzku obliczyli, że muszą przyjąć co najmniej dziesięć osób. W Ząbkowicach już udzielają urlopów według nowych zasad. Jednym z pomysłów jest przeniesienie części ludzi zza biurek i skierowanie ich do pracy bojowej. – Ale nie każdego oczywiście i nie od razu – zastrzega Grzegorz Kułak, zastępca komendanta wałbrzyskiej straży pożarnej. Wczoraj w jednostce ratowniczo-gaśniczej nr 1 w Legnicy służbę pełniło tylko siedmiu strażaków i dwóch dyżurnych. Stan etatowy tej zmiany to 14 osób. Gdzie reszta? Dwóch strażaków było na kursach, dwóch na urlopach, a jeden miał wolne. – Siedem osób na zmianie to minimum gotowości bojowej – tłumaczy Leszek Gławęda z komendy miejskiej w Legnicy. – Gdy dojdą dodatkowe dni wolne, będzie ciężko. St. kapitan Maciej Płóciennik, zastępca komendanta legnickiej jednostki też nie ma zadowolonej miny.
– Gdybyśmy mogli zatrudnić dodatkowych ludzi, sprawa zostałaby rozwiązana – wyjaśnia i od razu uspokaja, że jednostki nie stracą gotowości bojowej. – Nowy system zapewne wejdzie w życie od stycznia przyszłego roku – mówi kapitan. – Jednym z rozwiązań może być przejście na 12-godzinny czas pracy. Mł. kpt. Janusz Majtyka, dowódca zmiany w jednostce ratowniczo-gaśniczej przy ul. Teatralnej we Wrocławiu, jeszcze nie liczył nadgodzin. Nie wie też, czy wolałby wolny dzień, czy więcej pieniędzy. – To wszystko zależy od sytuacji życiowej. Jednym przydałyby się wyższe zarobki, innym więcej wolnego – mówi. – Jeżeli za 24-godzinną służbę mam dostać 30 zł, to wolę ten czas poświęcić rodzinie. Rozwiązaniem byłoby zatrudnienie nowych strażaków. Na to jednak się nie zanosi, bo nie ma pieniędzy.
– Nikt nam nie mówi, że będą etaty – potwierdza st. bryg. Zbigniew Klim, zastępca komendanta miejskiego straży pożarnej we Wrocławiu. – Gdybyśmy musieli zmienić strukturę organizacyjną i do trzech obecnie pracujących zmian dodać czwartą, musielibyśmy zatrudnić co najmniej kilkanaście osób. Niemcy, którzy też przekraczają unijne wytyczne tygodniowego zatrudnienia strażaków, wolą płacić karę, niż zmieniać swoje przepisy. Szansę na stworzenie dodatkowych etatów mogą dać posłowie. – Komendant główny straży pożarnej wystąpił o 2500 etatów dla strażaków. Ostateczną decyzję podejmie Sejm, uchwalając ustawę budżetową – informuje rzecznik MSWiA.
Elżbieta Guzowska