Strzeżcie się gazu łupkowego!
Jeśli już zaczęliście sprawdzać, czy na waszej działce są pokłady gazu łupkowego, szwagier wyciągnął łopatę, a żona zobaczyła sześciocyfrową sumę na koncie, to lepiej się uspokójcie. Pokłady gazu pod waszą działką mogą wam przynieść więcej kłopotów niż korzyści.
16.06.2010 | aktual.: 17.06.2010 19:06
Na gazie z łupków zwykły Kowalski nie zarobi. Wszystkie surowce mineralne należą bowiem do Skarbu Państwa i nawet za próbę ich poszukiwań grożą kary.
- Wszelkie kopaliny są własnością państwa. To, co jest głęboko ukryte pod ziemią, nie należy do nas. Tak to wygląda na całym świecie - mówi Tadeusz Jacek Dudziński, radca prawny w Kancelarii Prawnej KPMG.
Takie światowe koncerny jak Exxon Mobil, Chevron czy ConocoPhilips na razie mają koncesję tylko na poszukiwanie gazu, a nie jego wydobycie.
- Państwo ma całkowity monopol na surowce. Na razie wydawane są tylko koncesje na poszukiwanie złóż gazu z łupków. Jeśli rzeczywiście coś zostanie odkryte, pierwszeństwo w wydobyciu ma firma, która udokumentuje złoża - tłumaczy wiceminister środowiska i główny geolog kraju Henryk Jacek Jezierski.
Kowalski z działką "na gazie" nie zarobi nic. Nie przysługuje mu ani procent z zysku, ani wielkie pieniądze za gazonośne pole, mało prawdopodobne, by dostał nawet zniżkę na gaz. Jeśli się natomiast nie zgodzi na odwierty, jego działka może zostać wywłaszczona.
120 decybeli za tysiąc złotych
Niewielkie pieniądze - patrząc na skalę gazowych gigantów - można natomiast zarobić, gdy ktoś jest na etapie poszukiwania złóż i uważa, że te są akurat na naszym terenie.
- Oczywiście firma, która zaczyna odwierty, szukając gazu, musi dostać pozwolenie od właściciela gruntu - mówi Jerzy Hadro, niezależny geolog konsultant. - Jeśli ten się nie zgadza, firma znajdzie sobie jednak działkę kilkaset metrów dalej. To dla poszukiwań nie będzie miało większego znaczenia - dodaje.
Najczęściej między firmą poszukującą złóż gazu a właścicielem działki dochodzi do porozumienia. Ale na takim użyczeniu terenu czy jego dzierżawie nikt majątku nie zrobił. Najwięcej zyskują rolnicy, którzy na kawałku ok. półhektarowego pola nie muszą latem nic robić.
- Firmy płacą odszkodowania, ale nie są to duże pieniądze. Stawki dochodzą maksymalnie do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Wszystko zależy od rozmiaru działki i tego, co jest tam siane czy sadzone - tłumaczy Hadro.
Jako przykład można podać ostatnie odwierty w poszukiwaniu metanu pokładów węgla na Lubelszczyźnie. Właściciele działki dostał jedną z wyższych stawek - 20 tysięcy złotych rekompensaty.
Tylko że nie ma nic za darmo. Trzeba pamiętać, że na działkę w trakcie odwiertów wjedzie ciężki sprzęt, powstanie 40-metrowa wieża.
- Maszyny nie wprowadzają trwałych zmian w środowisku, jednak w czasie wiercenia są uciążliwe. Silny hałas słyszalny jest w odległości 200 metrów, słaby do 500 - mówi Mirosław Rutkowski, rzecznik prasowy Państwowego Instytutu Geologicznego. - W czasie wiercenia zdarza się, że do atmosfery wydostanie się trochę siarkowodoru lub metanu, rzadziej inne gazy. Nie powinno tak być, ale w czasie awarii może się zdarzyć - dodaje.
Samo wiercenie trwa około trzech miesięcy. Likwidacja wiertni i rekultywacja terenu trochę dłużej.
Premia jest, milionerem nie będziesz
Jeśli okaże się, że gaz rzeczywiście jest pod twoją działką, to nie licz na wielkie dodatkowe zyski. Za samo wydobycie, jak już wspomnieliśmy nie dostaniesz, nawet zniżki na gaz. Firmy, które szukają gazu czy ropy na prywatnej działce, często jednak już wtedy podpisują umowę o ewentualnym wykupie gruntu czy wieloletniej dzierżawie.
- Trafiony odwiert zazwyczaj przekłada się na premię dla właściciela działki. Jeśli złoże jest duże, firmy mogą zdecydować się na budowę bazy magazynowej czy stacji pomp. Wtedy grunty kupuje się w większej ilości i po wyższej cenie - mówi Tadeusz Jacek Dudziński, radca prawny.
Cena nieruchomości może podskoczyć nawet o połowę. Tadeusz Jacek Dudziński nie przypomina sobie jednak nikogo, kto dzięki złożom pod swoją działką stał się z dnia na dzień milionerem.
Tak naprawdę najwięcej zyskają na wydobyciu gazu gminny.To do nich pójdzie bowiem 60 proc. wartości opłat eksploatacyjnych. Te zależą już tylko od wielkości wydobycia. Sąsiad z odwiertem nie wróży niczego dobrego
Problem może się pojawić, jeśli złoża gazu zaczną być wydobywane niedaleko ciebie. Po pierwsze, jeśli wiercą u sąsiada, to na działkach obok nie będzie to opłacalne. Cena twojej nieruchomości najprawdopodobniej natomiast spadnie - mało kto chce mieć za domem odwiert gazu. Po drugie potrzebny będzie gazociąg...
- Przez moją działkę przebiega gazociąg. Według prawa strefa ochronna to ok. 30 metrów, ale firma zarządzająca nim życzy sobie, żebym zgłaszał się do nich, nawet gdy chcę coś stawiać 100 metrów od rury zakopanej dwa metry pod ziemią. Nawet drogi dojazdowej do domu nie mogę sobie zrobić - żali się Janek, którego działka leży pod Warszawą.
Ten gazociąg powstał przed 1989, kiedy mało kto martwił się prawem własności. Dziś na powstanie podobnego trzeba mieć zgodę właściciela. Jest więc szansa na uzyskanie z tego tytułu choćby małej kwoty odszkodowania. Samo wydobycie gazu nie jest zbyt uciążliwe.
- Gaz ujmowany jest odwierconym wcześniej odwiertem, a na powierzchni jest tylko kilka wystających rur oraz kilkumetrowa wybetonowana przestrzeń, wokół której nie wolno nic budować - tłumaczy Jerzy Hadro.
Wydobycie gazu z łupków jest nieco bardziej skomplikowane niż gazu tradycyjnego. Przede wszystkim musi być więcej odwiertów.
- Obecnie stosowana technologia wydobycia została opracowana stosunkowo niedawno, bo w latach 90. - mówi Małgorzata Olczyk z biura prasowego PGNiG. - Należy pamiętać, że aby eksploatować gaz z utworów ilastych, należy zrobić bardzo gęstą siatkę odwiertów, które nie powinny być oddalone od siebie na odległość większą niż 1000 metrów - tłumaczy.
Ekolodzy i myśliwi, nie bójcie się
Samo wydobycie nie jest - jak wiele osób sądzi - tak niebezpieczne dla środowiska.
- Jesteśmy w Europie i mamy prawo proekologiczne. Nawet jeśli odwierty miałyby się odbywać na terenach Natura 2000, to firma wydobywająca gaz będzie musiała podjąć działania kompensacyjne - mówi wiceminister środowiska Henryk Jacek Jezierski.
Przed rozpoczęciem wydobycia, do wniosku koncesyjnego musi zostać jednak dołączony raport o oddziaływaniu na środowisko.
- Wydobycie gazu łupkowego nie spowoduje, że będziemy mieć na przykład na Lubelszczyźnie drugi Śląsk. Nie będzie żadnych szkód górniczych - uspokaja wiceminister.
Sama metoda wydobycia nie jest bowiem zbyt inwazyjna. Potrzeba do niej natomiast bardzo dużej ilości wody.
- Po wykonaniu odwiertu pionowego na głębokość ok. 3000-4000 m wiertło zakręca o ok. 90 stopni i wykonuje odwiert poziomy. Następnie wykonuje się zabieg szczelinowania, poprzez tłoczenie do otworu pod dużym ciśnieniem wody z dodatkami chemicznymi, która powoduje rozsadzenie skały. By szczeliny nie zamknęły się zbyt szybko, do wody dodaje się piasek, który je klinuje. Następnie z otworu wydziela się gaz przez pęknięcia skał powstałe na skutek szczelinowania. - tłumaczy rzeczniczka PGNiG.
Pomimo użycia środków chemicznych nic nie zostanie skażone, bo na głębokości 3-4 km nie ma już wód gruntowych. Także prowadzącemu odwiert zależy, żeby nic nie wyciekło. Woda ma bowiem zwiększać ciśnienie pod ziemią.
- To jak z dętką rowerową, jak będzie dziura - nigdzie nie zajedziemy - obrazowo tłumaczy wiceminister środowiska.
Na gazie pod własnym domem też daleko nie zajedziemy. Tak naprawdę może on spowodować wokół nas tylko niepotrzebne zamieszanie. Petro, czy raczej gazodolarów przeciętny Kowalski nie zobaczy. Poza tym na razie jeszcze nikt gazu z łupków u nas nie odkrył. Przypuszcza się tylko, że istnieje.
Sebastian Ogórek, Wirtualna Polska
OPINIA
Za odwierty nie przysługuje żadne odszkodowanie, ale każdy koncern naftowy, który zamierza wykonywać jakiekolwiek prace geologiczne (nie tylko wiercenia, ale także np. badania sejsmiczne) musi uzyskać zgodę właściciela nieruchomości na dokonanie takich prac. Nie ma w tym zakresie jednak żadnych odgórnych uregulowań, stawek czy też ograniczeń.
Najczęściej taka zgoda zostaje wyrażona poprzez zawarcie np. umowy dzierżawy gruntu, w której strony: właściciel nieruchomości i koncern naftowy określają zasady korzystania z nieruchomości oraz wynagrodzenie przysługujące właścicielowi. Możliwa jest także taka sytuacja, w której właścicielowi będzie bardziej zależało na sprzedaży nieruchomości niż na dzierżawieniu jej, np. gdy pracami objęta będzie większa jej część, co uniemożliwi dotychczasowe korzystanie z gruntów. W takim przypadku strony mogą zawrzeć umowę sprzedaży na obustronnie uzgodnionych warunkach.
W przypadku, gdy właściciel nieruchomości nie chce zawrzeć stosownej umowy z koncernem Prawo geologiczne i górnicze przewiduje ograniczenie prawa własności. Wówczas koncernowi przysługuje roszczenie o ograniczenie prawa własności nieruchomości lub jej części za wynagrodzeniem. Jeśli z kolei na skutek takiego ograniczenia nieruchomość lub jej część nie nadaje się do wykorzystania na dotychczasowe cele, na wniosek właściciela, podlega wykupowi przez przedsiębiorcę zamierzającego prowadzić działalność geologiczną na tej nieruchomości.
mec. Piotr Spaczyński, Kancelaria Prawna Spaczyński, Szczepaniak i Wspólnicy