Świat zaniepokojony eskalacją konfliktu bliskowschodniego (synteza)

16.11. Warszawa (PAP) - Na Izrael nadal spadały w piątek pociski rakietowe, wystrzeliwane przez bojowników Hamasu ze Strefy Gazy. Izrael odpowiada atakami z morza i z powietrza...

16.11.2012 | aktual.: 16.11.2012 19:53

16.11. Warszawa (PAP) - Na Izrael nadal spadały w piątek pociski rakietowe, wystrzeliwane przez bojowników Hamasu ze Strefy Gazy. Izrael odpowiada atakami z morza i z powietrza oraz mobilizuje rezerwistów. Świat jest coraz bardziej zaniepokojony eskalacją konfliktu.

Z wielu krajów płyną głosy podkreślające prawo Izraela do obrony, ale też przestrzegające przed nieproporcjonalną reakcją na ataki Hamasu. Z kolei sojusznicy Palestyńczyków, tacy jak Egipt i Turcja, potępiają Izrael, nazywając jego działania agresją.

Armia izraelska rozpoczęła w piątek mobilizację 16 tys. rezerwistów w ramach operacji "Filar Obrony" przeciwko zbrojnym ugrupowaniom w Strefie Gazy - poinformowały siły zbrojne. To przygotowanie do możliwej operacji lądowej w strefie - podał portal Ynet.news. Jest to nieco ponad połowa z 30 tys. rezerwistów, na których powołanie zgodziły się władze izraelskie w czwartek.

Większość z 16 tys. rezerwistów służy w korpusie inżynieryjnym sił lądowych, którym przypadnie kluczowa rola w razie operacji lądowej w Strefie Gazy - podaje dziennik "Jerusalem Post".

Podsekretarz stanu w MSZ Jerzy Pomianowski podkreślił w rozmowie z PAP, że "w pełni identyfikujemy się ze stanowiskiem unijnej dyplomacji, które wskazuje, że Izrael ma prawo do obrony". Zaakcentował przy tym, że Izrael musi używać siły precyzyjnie i unikać ofiar wśród cywilów.

Pytany o zalecenia dla polskich obywateli planujących wyjazd na Bliski Wschód, Pomianowski powiedział, że zawsze w podobnej sytuacji MSZ wydaje generalne zastrzeżenie, by unikać zagrożonych rejonów - w tym wypadku Strefy Gazy i rejonów przygranicznych na południu Izraela.

O zaniepokojeniu sytuacją w Strefie Gazy mówili w piątek prezydenci Polski i Francji - Bronisław Komorowski i Francois Hollande. Wyrazili także nadzieję, że nie dojdzie do eskalacji przemocy w tym regionie.

"Z ogromnym niepokojem przyjmujemy eskalację konfliktu w tym regionie, uznając prawo każdego państwa i narodu do zwalczania źródeł realnego zagrożenia, jakim są zjawiska terroryzmu i agresji z sąsiedztwa" - mówił Komorowski na wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Francji. Wyraził też nadzieję, że "działania nie będą eskalowane i nie staną się źródłem jeszcze poważniejszych konfliktów".

Prezydent dodał, że wiąże nadzieję "z oddziaływaniem całej światowej opinii publicznej na wzmocnienie mechanizmów prowadzących do rozmów pokojowych i do wygaszania konfliktu, a nie jego eskalowania".

Hollande także wyraził zaniepokojenie sytuacją w Strefie Gazy. Powiedział, że wraz z francuskim ministrem spraw zagranicznych Laurentem Fabiusem podjął różne inicjatywy, by "nie dopuścić do eskalacji przemocy". Jak zapewnił, Francja "może rozmawiać zarówno z jedną, jak i drugą stroną". "Chodzi o to, by nie dopuścić do eskalacji przemocy, i będziemy nadal korzystać z wszelkich naszych wpływów, by uniknąć najgorszego" - dodał.

Szef BBN Stanisław Koziej rozmawiał telefonicznie o konflikcie wokół Strefy Gazy z szefem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, doradcą premiera Izraela ds. bezpieczeństwa gen. Jaakowem Amidrorem. Rozmowa odbyła się z inicjatywy strony izraelskiej.

Gen. Amidror poinformował szefa BBN o wydarzeniach ostatnich dni wokół Strefy Gazy, w tym o intensywnym ostrzale rakietowym terytorium Izraela i o ofiarach cywilnych, a także o kontrdziałaniach strony izraelskiej - poinformowało BBN.

"Szef BBN wyraził zaniepokojenie narastaniem kryzysu i intensyfikacją konfliktu zbrojnego. Potwierdził jednocześnie prawo Izraela do adekwatnej obrony przez atakami terrorystycznymi i wyraził nadzieję, że dotychczas zastosowane przez Izrael środki okażą się skuteczne i wystarczające do powstrzymania Hamasu przed kolejnymi atakami i nie dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu" - napisano w komunikacie BBN.

Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton wezwała w piątek Izrael, by jego reakcja podczas konfliktu w Gazie była "proporcjonalna", i jednocześnie oświadczyła, że ataki rakietowe przeprowadzane przez grupy palestyńskie są "całkowicie nie do zaakceptowania".

"Izrael ma prawo do ochrony swojej ludności przed tego rodzaju atakami. Nalegam jednak, by Izrael zapewnił, że jego odpowiedź będzie proporcjonalna" - wskazała szefowa unijnej dyplomacji.

Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła wielkie zaniepokojenie eskalacją przemocy na Bliskim Wschodzie i wezwała Hamas do natychmiastowego zaprzestania ataków rakietowych na Izrael.

Rzecznik niemieckiego rządu Georg Streiter oświadczył, że to Hamas jest odpowiedzialny za eskalację przemocy. "Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla ataków rakietowych na Izrael, które przysparzają ludności cywilnej ogromnych cierpień" - powiedział Streiter. "Izrael ma prawo i obowiązek chronić swoich obywateli w odpowiedni sposób" - dodał.

Niemiecki rząd zaapelował też do Egiptu, aby kraj ten wpłynął na Hamas i skłonił palestyńską organizację do umiarkowania i rezygnacji z przemocy.

Brytyjski minister spraw zagranicznych William Hague ostrzegł Izrael przed ofensywą sił lądowych przeciwko radykalnym ugrupowaniom palestyńskim w Strefie Gazy. Rząd Izraela musi sobie uświadomić, że takie działania w przeszłości spowodowały ogromną utratę poparcia i sympatii (dla Izraela) na całym świecie - powiedział Hague w Londynie.

Hague i premier David Cameron widzą w Hamasie główną siłę odpowiedzialną za eskalację przemocy. Coraz intensywniejszy ostrzał rakietowy ze Strefy Gazy w kierunku Izraela jest nie do zaakceptowania - powiedział rzecznik brytyjskiego premiera.

Prezydent Egiptu Mohammed Mursi potępił w piątek izraelskie ataki na Strefę Gazy jako "jawną agresję przeciwko ludzkości" i zapewnił, że jego rząd "nie pozostawi Gazy samej sobie". Sformułowania te znalazły się w przemówieniu Mursiego wygłoszonym po piątkowych modłach w meczecie w śródmieściu Kairu. Strefę Gazy odwiedził w piątek premier Egiptu Hiszam Kandil.

W związku z eskalacją konfliktu bliskowschodniego premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zamierza zabiegać o międzynarodowe wsparcie dla Palestyńczyków - informują tureckie media. W sobotę Erdogan ma się udać na rozmowy do Kairu. Chce też rozmawiać na ten temat telefonicznie z prezydentem USA Barackiem Obamą.

Szef tureckiej dyplomacji Ahmet Davutoglu nazwał działania Izraela "zbrodnią przeciwko ludzkości". Prezydent Turcji Abdullah Gul wyraził opinię, że w obliczu zbliżających się wyborów Izrael "czyni krwawą inwestycję", atakując Strefę Gazy. Przyśpieszone wybory parlamentarne w Izraelu odbędą się w styczniu.

Kierownik Katedry Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki na Uniwersytecie Łódzkim prof. Marek Dziekan ocenił w rozmowie z PAP, że Hamas zaczął ostrzeliwać Izrael, ponieważ świat zapomniał o Palestynie, a reakcja Izraela jest "całkowicie nieproporcjonalna".

Patrycja Sasnal z PISM nie podziela opinii, według których Izrael ma uzasadnione powody, by obawiać się obecnie Hamasu bardziej niż dawniej, mimo iż uważa się powszechnie, że organizację tę finansuje i dozbraja Iran. "Nie sądzę, by Hamas był teraz groźniejszy, bo stracił w dużym stopniu wsparcie Iranu (...), a sojusz z egipskim Bractwem Muzułmańskim nie jest automatyczny" - powiedziała.

Według ekspertki PISM niepokój Izraela jest nieuzasadniony, ponieważ "rakiety, którymi Hamas ostrzeliwuje Izrael, są w połowie przechwytywane przez Żelazną Kopułę" (system antyrakietowy - PAP). "Nie sądzę, aby nowy Hamas był groźniejszy niż dawniej" - mówi ekspertka, odnosząc się do podawanej przez Izrael informacji, że od początku roku na Izrael spadło 800 rakiet wystrzelonych ze Strefy Gazy.

Zdaniem ekspertki ryzyko destabilizacji regionu jest niewielkie, nawet przy pewnym poparciu Bractwa Muzułmańskiego dla Hamasu, "ponieważ w Egipcie rządzi też wciąż armia, której nie zależy na konflikcie".

Jednak prof. Dziekan uważa, że eskalacja obecnego konfliktu izraelsko-palestyńskiego może doprowadzić do kryzysu w stosunkach izraelsko-egipskich. Według niego "może dojść do zerwania stosunków dyplomatycznych" Egiptu z Izraelem, ale prezydent Mursi raczej "nie zdecyduje się na jakieś inne ruchy, gdyż jest politykiem wyważonym i wywodzi się z ugrupowania, które ma bardzo duże doświadczenie polityczne, bez względu na to, co by się na temat Braci Muzułmanów mówiło na zewnątrz". Jak twierdzi rozmówca PAP, "poparcie dla sprawy palestyńskiej jest niemalże konieczną cechą przywódcy każdego państwa arabskiego". (PAP)

az/ mc/ asa/

Źródło artykułu:PAP
palestyńczycypowtórzeniewydarzenia
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)