Szwajcarzy podpowiedzą jak dostosować edukację do rynku pracy
2/3 uczniów wysyłają do szkół zawodowych, mają przy tym niecałe 4 proc.
bezrobocia; ich firmy finansują ok. 66 proc. wydatków na badania i to bez zachęt podatkowych - Szwajcarzy będą w opowiadać o rozwiązaniach sprawdzających się w ich kraju.
27.01.2014 | aktual.: 27.01.2014 12:07
Okazją jest wizyta w Polsce prezydenta Konfederacji Didiera Burkhaltera. Wraz z Bronisławem Komorowskim otworzy on polsko-szwajcarskie forum gospodarcze, w którym poza przedsiębiorcami wezmą udział przedstawiciele instytucji naukowo-badawczych, szkół wyższych i administracji z obu państw.
Program spotkania na Stadionie Narodowym obejmuje wymianę doświadczeń i najlepszych praktyk ws. transferu technologii do przedsiębiorstw, współpracy naukowo-badawczej i kształcenia zawodowego.
Szwajcarzy mają się czym pochwalić. Ich wydatki na badania i rozwój stanowią ok. 3 proc. PBK. O takim poziomie Polska może jedynie marzyć. Nakłady na B+R na koniec 2012 r. wynosiły u nas 0,9 proc. PKB. Tak źle wypadamy m.in. przez niski udział sektora prywatnego w wydatkach na ten cel, który na koniec 2012 r. wynosił zaledwie 0,32 proc. PKB.
Tymczasem w Szwajcarii dwie trzecie wydatków na badania pochodzi z prywatnego sektora. Wprawdzie przedsiębiorcy nie mają specjalnych zachęt podatkowych, by inwestować w B+R, ale aby utrzymać konkurencyjność nie szczędzą środków na projekty i programy badawcze. Większość funduszy pochodzi z sektorów chemicznego, farmaceutycznego, metalurgicznego i elektronicznego.
Do tego wyższe szkoły zawodowe koncentrują się na badaniach, które mogą mieć zastosowanie w przemyśle. Wspieraniem badań zajmują się też dwie państwowe instytucje Swiss National Science Foudation i Commission for Innovation and Technology. Pierwsza z nich od 1952 r. wspiera młodych naukowców, odpowiada też za krajowe projekty badawcze. Druga od ponad 60 lat usprawnia przepływ wiedzy i technologii pomiędzy uniwersytetami i przedsiębiorstwami. Przedstawiciele obu instytucji będą brali udział w panelach dyskusyjnych w Warszawie.
Na sukces szwajcarskiej gospodarki składa się też tamtejszy dualny system kształcenia. Teoretycznie jest on podobny do polskiego, ale to tylko teoria. Po szkole podstawowej w wieku 16 lat młodzi Szwajcarzy wybierają ścieżkę kształcenia akademickiego lub zawodowego. Od Polaków odróżnia ich to, że zdecydowana większość, bo aż 2/3 wybiera szkołę zawodową, w której gro czasu stanowi nie czas spędzany w ławkach, a praktyki w firmach.
O ile kilka lat temu głosy kwestionujące sens masowego kształcenia polskiej młodzieży na studiach wyższych były dość rzadkie, teraz już nawet politycy namawiają uczniów, by zamiast liceów i uniwersytetów wybierali szkoły zawodowe.
Problem został dostrzeżony, bo mimo wysokiego bezrobocia, wielu przedsiębiorców i inwestorów narzeka, że znalezienie wykwalifikowanej siły roboczej w Polsce to problem. Według badań prawie 60 proc. naszych rodaków uważa, że dyplom ukończenia studiów ma niską wartość na rynku pracy.
Szwajcaria tak skonstruowała swój system, by po ukończeniu szkoły zawodowej osoba, która chce iść studia miała taką możliwość. Zresztą Szwajcarzy chwalą się swoimi top menagerami i biznesmenami, którzy zaczynali od praktyk zawodowych w firmach.
Prezydent Burkhalter i towarzyszący mu w Polsce przedsiębiorcy poza chwaleniem się rozwiązaniami, które sprawdzają się w ich kraju będą mieli też twardy orzech do zgryzienia. Rosnący dynamicznie od kilku lat szwajcarski eksport do Polski wyhamował w 2013 r. Jednocześnie polskie firmy coraz lepiej radzą sobie na tamtejszym rynku, co przekłada się na nadwyżkę w obrotach bieżących.
Szwajcaria zajmuje 23 miejsce jako partner handlowy Polski. W 2012r. nasze obroty wzrosły o prawie 3 proc. rdr. i wyniosły ponad 2,4 mld euro.
Szwajcaria należy do największych inwestorów w naszym kraju. Według danych NBP kraj ten zajmował 12 miejsce na liście największych inwestorów zagranicznych w 2011 r. Jedną z ostatnich inwestycji jest otwarta na początku stycznia nowa fabryka firmy Ronal. Producent felg albuminowych wydał na nią 500 mln zł. W zakładzie w Wałbrzychu zatrudnionych ma być prawie 500 osób.
Krzysztof Strzępka