UE może zażądać zwrotu dotacji

Komisja Europejska ma wątpliwości, czy przetarg na wybór spółki zarządzającej łódzką halą wielofunkcyjną Atlas Arena, odbył się zgodnie z przepisami.

20.10.2009 | aktual.: 21.10.2009 10:00

Jeśli uzna, że nie, może zażądać natychmiastowego zwrotu 90 mln zł, które przyznała na jej budowę. Radni nie kryją obaw, bo miasto nie ma takich pieniędzy. Jak ustaliliśmy, list od Komisji Europejskiej trafił do Łodzi kilka dni temu. W piśmie zawarto serię pytań dotyczących m.in. trybu wyłaniania spółki zarządzającej nową łódzką halą wielofunkcyjną Atlas Arena i sposobu wydawania unijnej pomocy na tę budowę.

- Potwierdzam, przyszło takie pismo, zawierające szczegółowe pytania dotyczące hali wielofunkcyjnej, a myśmy je przekazali Urzędowi Miasta Łodzi - mówi Krzysztof Kowalewicz z Urzędu Marszałkowskiego.

Co konkretnie chcą wiedzieć unijni urzędnicy ? Zapytaliśmy o to łódzki magistrat.

- Poinformujemy o tym dopiero wtedy, kiedy odpowiemy na list - odpowiedziała lakonicznie Marzena Korosteńska z biura prasowego UMŁ. I przesłała nam informację, z której wynika, że takie unijne pytania, w ramach tzw. notyfikacji, to rzecz standardowa przy każdym dużym projekcie dofinansowywanym przez Unię, a hala Atlas Arena takim projektem była.

Według naszych informatorów, wątpliwości Komisji Europejskiej budzą okoliczności, w których wybrano spółkę zarządzającą halą. A wybrano ją w przetargu, do którego przystąpił tylko jeden chętny. Co ciekawe, była to powołana nawniosek prezydenta Jerzego Kropiwnickiego spółka Miejska Arena Kultury i Sportu (MAKiS). Budżet miasta zasilił ją kwotą 10 mln złotych. Zdaniem naszych informatorów, dokument zalecający ogłoszenie przetargu, podpisany przez prezydenta, sformułowano tak, że z góry było wiadomo, iż prywatnym operatorom nie opłaca się do niego przystępować.

- Tam było założenie, że czynsz nie może być niższy niż 3 mln zł rocznie i że miasto będzie mogło ingerować w kalendarz imprez w hali. A tego nie zaakceptowałby żaden prywatny zarządca - ocenia radny Bartosz Domaszewicz (PO). - No i w efekcie do przetargu przystąpiła tylko MAKiS.

Tymczasem Unia wymaga przy wydatkowaniu swoich dotacji pełnej przejrzystości i drobiazgowo sprawdza każdy etap inwestycji. Jeśli zauważy, że przetarg na zarządcę hali w Łodzi ustawiono pod MAKiS - może zażądać natychmiastowego zwrotu 90 mln zł. A skoro tak, dość ryzykownie brzmią słowa wiceprezydenta Włodzimierza Tomaszewskiego, które wypowiedział w kwietniu, gdy tłumaczył radnym, że przetarg na zarządcę hali Arena nie jest ustawiony i że mogą wziąć w nim udział wszyscy. Przyznał jednak, co relacjonowała prasa, że warunki będą surowe i "prywatnym podmiotom raczej nie będzie się opłacało starać o dzierżawę hali".

- Sęk w tym, że Unia prowadzi monitoring artykułów dotyczących współfinansowanych przez siebie projektów - wyjaśnił nam jeden z łódzkich radnych. - I jeśli urzędnik w Brukseli przeczytał, że wiceprezydent miasta z góry sugeruje, kto i dlaczego przetarg wygra, no to... chyba wiceprezydent powiedział publicznie kilka słów za dużo.

kerada miastaprzetarg
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)