Unia chce nam zabrać 5 miliardów
Miały być nowe tory, będą nowe drogi. Też dobrze. Z jednym zastrzeżeniem. Zamiast cieszyć się z udanych inwestycji za unijne pieniądze, będziemy musieli opłacić je sami.
Unia Europejska upomina się o zwrot 5 miliardów złotych, ponieważ minister infrastruktury Cezary Grabarczyk (51 l.) wydał je niezgodnie z przeznaczeniem.
Platforma obiecała nowe drogi? No to będą. Nawet kosztem kolei – minister Grabarczyk z takim zapamiętaniem przystąpił do spełniania jednej ze sztandarowych obietnic wyborczych PO, że na pokrywanie Polski siecią szos i autostrad dorzucił 4,8 mld zł, które dostaliśmy od Unii na budowę linii kolejowych. I jest draka! Unijni urzędnicy zorientowali się, że zostali oszukani, i zamierzają upomnieć się o zwrot tej olbrzymiej kwoty.
Komisarz UE ds. transportu Siim Kallas (63 l.) bez ogródek zapowiada, że będzie rekomendował odebranie Polsce pieniędzy. – Z punktu widzenia polityki transportu UE nie akceptujemy zmiany – komentuje „przerzucenie” pieniędzy z inwestycji kolejowych na drogowe. Kto zapłaci za niefrasobliwość Grabarczyka? Pan, pani, ja... – czyli społeczeństwo. No bo przecież nie minister z własnej kieszeni!
– Jaki jest stan kolei każdy widzi. Tu przyda się każde euro. Odbieranie pieniędzy kolejowym inwestycjom to brak zdrowego rozsądku. Jest zadziwiające, że los polskiej kolei bardziej leży na sercu unijnemu komisarzowi niż ministrowi Grabarczykowi – oburza się specjalista od infrastruktury Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. .
Co na to ministerstwo infrastruktury? Nic! – Nie komentujemy sprawy do czasu oficjalnej decyzji – usłyszeliśmy w biurze prasowym. Milczy też nielubiany minister. Po reprymendzie premiera, by nie drażnił Polaków swoim widokiem, przestał się nawet pokazywać publicznie. Jeśli oddamy Unii pięć miliardów, będzie to dla nas drakońska kara za to, że mamy takiego szefa resortu infrastruktury.
