Wielki szczyt obłudy
100 milionów z naszych podatków, 12 tysięcy delegatów z całego świata. Efekty? Nie będzie żadnych. Może za dwa lata na kolejnej podobnej konferencji w Paryżu delegaci przegłosują, że robią wszystko by utrzymać ocieplenie klimatu na niskim poziomie. Cały szczyt w Warszawie skutek ma zgoła odmienny i raczej szkodliwy dla klimatu.
13.11.2013 | aktual.: 13.11.2013 06:32
Do dyspozycji ponad 12 tysięcy delegatów resort środowiska dał 10 autobusów i 62 samochody. Niestety, zaledwie dwa z nich to pojazdy elektryczne. Oto trująca środowisko flota obsługująca szczyt klimatyczny w Warszawie.
Ministerstwo tłumaczy, że w celu zmniejszenia emisji spalin wszyscy kierowcy przeszli kurs... eco drivingu, czyli takiej jazdy podczas której spala się najmniej paliwa. Mało? A ogromne hale, w których debatują uczestnicy, ustawione na płycie Stadionu Narodowego?
Zainstalowano w nich ogromne ilości wielkich klimatyzatorów, które muszą zapewnić obradującym przez 12 dni gościom odpowiednią temperaturę. Ale przy okazji zużywają mnóstwo energii i przyczyniają się do powiększania efektu cieplarnianego. W jakim celu Polska organizuje szczyt klimatyczny w Warszawie? Trudno to dokładnie sprecyzować. Minister środowiska Marcin Korolec (45 l.) przekonuje, że to bardzo ważne wydarzenie, które jednoczy narody w celu ratowania środowiska. W końcu co ma robić minister, który został szefem tego gremium i wydał na całą imprezę 100 mln zł z naszych podatków?
A żeby jeszcze mało było paradoksów szczytu klimatycznego, pieniądze przekazane policji na zakup nowych urządzeń pirotechnicznych i zabezpieczenia - ponieważ trafiły do służb za późno - zostaną wydane na paliwo do radiowozów.
Przeczytaj też:
Tak pracują posłowie. FILM