Władza dostała podwyżki
Nie dla wszystkich 2011 rok był rokiem kryzysu i zaciskania pasa
12.06.2012 | aktual.: 12.06.2012 09:46
Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz (47 l.) w 2010 roku zarabiał 14 700 zł miesięcznie. Rok później już o 1400 zł więcej. Przez ostatnie lata doszedł do pozycji... „kamienicznika”. Ma aż siedem mieszkań i sporo oszczędności. Jeszcze w 2005 roku Adamowicz miał jedno mieszkanie i zaadaptowany strych. Dzisiaj, jak wyliczył, ma ich aż siedem – największe ma ponad 80 m.kw.
Także Hanna Gronkiewicz-Waltz ma się coraz lepiej. Prezydent Warszawy zarabiała w 2010 roku 23 200 zł miesięcznie. Rok później już o 1300 złotych więcej. Na to złożyły się dochody z Ratusza i z Uniwersytetu Warszawskiego.
W mniejszych miastach włodarze również mają eldorado! Prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak (36 l.). Niedawno dyskutował o zwolnieniach w Młodzieżowym Domu Kultury. – Z kosztami też trzeba się liczyć – uzasadniał cięcia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Oszczędzać chce kosztem innych, a sam... ma się jak pączek w maśle. W 2011 roku jego średnie zarobki miesięczne wzrosły z 11 tys. do 13,6 tys. zł. Kosztowniak odłożył na koncie 20 tys. zł, a w jego garażu obok audi A6 stanął mercedes SL320.
O kryzysie nie może też mówić prezydent Torunia Michał Zalewski (60 l.). Jego średnie miesięczne zarobki wzrosły o 1,8 tys. zł – do 15,2 tys. zł. – Chcemy zaciskać pasa inwestycyjnego, ale wtedy, kiedy to będzie możliwe. Teraz warto inwestować, gdyż idzie kryzys – mówił podczas prezentacji budżetu miasta na 2012 rok Zalewski. Miasto zainwestowało... w pensję prezydenta. Koszt utrzymania tego urzędnika wzrósł z 160,7 tys. do 183,5 tys. zł miesięcznie.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Lekarze apelują: kupujcie leki teraz, nadciąga drożyzna
[
]( http://praca.wp.pl/zarobki.html )