Zawody miłosne
Zawód miłosny kojarzy nam się zazwyczaj z rozstaniem i złamanym sercem. Jednak dziś zajmiemy się zwodem miłosnym w innym znaczeniu
12.10.2010 15:45
Zawód miłosny kojarzy nam się zazwyczaj z rozstaniem i złamanym sercem. Jednak dziś zajmiemy się zwodem miłosnym w innym znaczeniu. Mianowicie profesjami, które istnieją tylko dlatego, że nasza potrzeba kochania i bycia kochanym jest bardzo silna, a sami coraz gorzej umiemy tą potrzebę zaspokajać.
Matki swatki
Przez setki lat swatami zajmowały się matki, babki, albo ciotki. Czyli ktoś z rodziny zazwyczaj nieformalnie szukał idealnego partnera dla młodych wchodzących w dorosłe życie. Jeśli dobrze sprawdzały się w tej roli mogły liczyć, że ktoś z sąsiadów również skorzysta z ich pomocy i tak z uprawianego na polu rodzinny hobby, stawały się profesjonalistkami działającymi na rzecz całej wsi.
Jednak dzisiejszy swat, w niczym nie przypomina staruszki z kijem, którą znamy ze "Skrzypka na dachu". Tą rolę przejęły biura matrymonialne, szukające partnerów, których nie tyle zaakceptują rodzice, ale z którymi chętnie zwiążą się młodzi. Wykorzystują już nie bezpośrednio zdobytą wiedzę o przyszłej młodej parze i ich bliskich, ale najnowsze zdobycze techniki. Klientom nie zachwalają młodej, skromnej dziewczyny z dobrego domu, tylko prezentują nagrania z płyt CD. Poszukujący miłości wypełniają też ankiety i na podstawie zgodności odpowiedzi, komputer wyszukuje w bazie idealnego kandydata. Niektórzy działają po cichu. Osoby szukające miłości muszą trafić do biura i tam zostawić swój aneks, uiszczając odpowiednią opłatę. Inni nie zawracają sobie tym głowy - zakładają w sieci strony randkowe i klienci sami przeszukują bazę danych. Zarabiają, albo na opłacie randkowiczów, albo pozwalają im szukać miłości za darmo, a strona działa dzięki pieniądzom od reklamodawców.
I choć wiele osób uważa, że szukanie miłości w sieci, a nawet za pośrednictwem pracownika biura matrymonialnego, jest mało romantyczne, liczba klientów wciąż rośnie.
Gdy już się kochają
Entuzjaści komedii romantycznych z pewnością spotkali się z profesją "wedding planner". U nas osoby wykonujące ten zawód określa się mianem konsultanta ślubnego. Profesja w Polsce wciąż nie jest zbyt popularna, ale rynek dynamicznie się rozwija. Potwierdza to Anna Pietruszka prowadząca gdański oddział działającej na terenie całego kraju firmy "Ślubna Pracownia". - Jak we wszystkich branżach także dla nas trudny był czas kryzysu - mówi konsultantka. - Jednak w tej chwili rynek wyraźnie ruszył do przodu, a zatrudnianie konsultantów ślubnych staje się w Polsce coraz powszechniejsze. W ostatnich miesiącach właściwie nie ma tygodnia, w którym nie miałabym spotkania z nową parą. Oczywiście nie wszystkie decydują się na nasze usługi, ale pracy jest coraz więcej. Czym zajmuje się konsultant ślubny? Niby wszyscy wiemy - ślubem. Ale wiele osób nie ma pojęcia na czym ta praca faktycznie polega.
- Zajmuję się całością spraw związanych ze ślubem i weselem. Generalnie chodzi o to, by młoda para nie musiała się niczym martwić. Zaczyna się oczywiście od spotkania, na którym młoda para określa swoje oczekiwania. Kolejne miesiące to poszukiwanie podwykonawców, wyszukiwanie i proponowanie młodym najlepszych rozwiązań dotyczących wszystkich aspektów ślubu. Począwszy od miejsca, w którym odbędzie się uroczystość - opowiada pani Anna – po wybór zespołu, fotografa, sukienki, tortu itd. Przygotowania do tego ważnego dnia trwają średnio około roku, choć zdarzyło mi się organizować wesele w miesiąc. Ale to był wyjątek.
Po miesiącach przygotowań, nadchodzi wielki dzień - ślub i wesele. W tym dniu klienci, którzy zdecydowali się na zatrudnienie konsultanta nie mają prawa o nic się martwić. - Działamy według scenariusza, który wcześniej omawiamy z parą młodą. W tym dniu od rana konsultant pilnuje by wszystko działało jak w zegarku. Dba o to, by każdy z podwykonawców wywiązał się ze swoich zadań, by ceremonia przebiegała zgodnie z planem - wyjaśnia konsultantka gdańskiego oddziału "Ślubnej Pracowni". Większość z nas nawet jeśli ma ochotę zwalić całą organizację własnego wesela na kogoś innego, rezygnuje z tego pomysłu bojąc się gigantycznych kosztów. Może jednak nie taki diabeł straszny jak go malują?
- Firmy wyliczają swoją prowizję w różny sposób. Niektóre umawiają się z parą na określony procent od sumy przeznaczanej na ślub i wesele, inne - jak moja - wyliczają czasochłonność przedsięwzięcia i na tej podstawie określają koszty. Nie ma więc jednej ceny dla wszystkich par. Prowizja zazwyczaj mieści się w widełkach od 2 do 10 tys. zł - tłumaczy Anna Pietruszka. - Warto jednak pamiętać, że dzięki stałej współpracy z podwykonawcami, konsultant generuje dla młodej pary upusty od wykonawców, co czasami pokrywa nawet połowę wysokości prowizji - dodaje. Suma nie jest aż tak wysoka, biorąc pod uwagę, że konsultant współpracuje z parą przez wiele miesięcy, oszczędzając klientom nie tylko mnóstwo czasu, ale i stresów - może warto wkalkulować ją w ślubny kosztorys. Jeśli grubość portfela nam na to nie pozwala możemy skorzystać z usługi częściowej. - Czasem młode pary same szukają podwykonawców i zajmują się przygotowaniami do ślubu, jednak chcą mieć kogoś, kto w tym wielkim dniu dopilnuje by wszystko przebiegało
zgodnie z planem. Zdarza się także, że para nie może sobie pozwolić nawet na taki wydatek, ale ma wiele pytań dotyczących przygotowań i organizacji. Wówczas może wykupić u nas po prostu konsultację - mówi pani Anna. - Tylko od pary - jej oczekiwań i możliwości finansowych - zależy w jakim zakresie skorzysta z usług konsultanta.
Serduszka i buziaczki
Od kiedy amerykańskie walentynki podbiły polskie serca około miłosny rynek stał się jeszcze bogatszy. Walentynkowe kartki, miłosne wierszyki, maskotki, świece w kształcie serc, baloniki i dziesiątki innych gadżetów... Chcemy czy nie chcemy - kupujemy. A wytwórcy tych objawów uwielbienia - kasują. Zazwyczaj producenci kartek z serduszkami i ich sprzedawcy zajmują się też "zwykłymi" kartkami, jednak nie kryją, że właśnie walentynkowe święto gwarantuje im duży zarobek.
Jak widać pomysłów na pracę, którą będziemy kochać jest bardzo dużo. Może więc zamiast zamartwić się brakiem miłości, lepiej zastanowić się jak na niej zarobić. Może zatrudnić się jako ślubny konsultant, albo otworzyć biuro matrymonialne... Rynek podobno rozwojowy i spora szansa na upolowanie dla siebie np. przystojnego świadka.
(AD)