Trwa ładowanie...

Banki muszą zostać ukarane, uważa... bankowiec

Jeżeli bank "przekroczy" prędkość, powinien mieć podwyższone wymagania przez nadzór, na przykład przy próbie kupna innej instytucji finansowej - mówi o karach dla działających w Polsce banków były szef BGK i BPS Tomasz Mironczuk. To pierwszy wywiad człowieka tak mocno umocowanego w branży finansowej, który mówi o tym, że nie tylko klienci są winni temu, co dzieje się z kredytami frankowymi.

Banki muszą zostać ukarane, uważa... bankowiecŹródło: materiały prasowe
d3bgobb
d3bgobb

Sebastian Ogórek, WP.PL: Sądy zaczęły karać banki za kredyty walutowe. Kto pana zdaniem jest winny całemu zamieszaniu: klienci czy banki?
*Tomasz Mironczuk, były szef BGK i BPS: *Jestem zdziwiony zarówno postawą banków, jak i klientów. Ta druga grupa walczyła o każde 0,1 proc. marży kredytowej, jednocześnie akceptując fakt, że kurs waluty jest ruchomy. Przecież skok franka z poziomu 2,40 zł na obecny poziom 3,40-3,50 zł można porównać do podwyżki marży o kilka punktów procentowych.

Tylko, że 7-8 lat temu Polacy nie wiedzieli, co to jest kredyt walutowy. Szli do banku albo do pośrednika, pokazywano im spadający od lat kurs franka i podsuwano papiery do podpisu. Kto więc jest winien: osoba, która się na tym nie znała, czy bank, który powinien wiedzieć, jakie jest ryzyko i o nim informować?
Trzeba pamiętać, że pracownik w oddziale sprzedaje to, co przygotowało kierownictwo banku. Z drugiej strony nikt klienta nie przymuszał do podpisywania umowy. Dla mnie wina leży po obu stronach. Dlaczego "frankowcy" podpisywali długoletnie zobowiązania, których nie rozumieli? Poza tym każdy wie, że kurs walutowy jest zmienny. Przecież nie można zakładać, że przez 30 lat utrzyma się na takim samym poziomie.

To jednak pana zdaniem wina głównie leży po stronie klientów?
Strona bankowa również jest winna, bo nie powinna przedstawiać klientowi umowy, której ten nie rozumie. To samo zresztą działo się nie tylko z kredytami walutowymi, ale podobnymi do nich opcjami walutowymi. Dla banków "frankowcy" nie są dziś niczym dobrym i ze względu na zepsutą reputację instytucji finansowych, jak i kwestie makroekonomiczne.
Obie strony są winne, bo obie działały z tej samej motywacji: chęci szybkiego i łatwego zysku. Klienci uwierzyli we franka, który miał im dać niską ratę i ewentualnie wraz z niższym kursem samospłacające się mieszkanie. Bank z kolei chciał zarobić, bo jego menedżerów wszyscy pytali, łącznie z dziennikarzami, o zwrot zysku na akcjach. Bankowcy działali, więc pod presją wyniku.

Wszyscy są winni, ale ukarani są tylko klienci, bo płacą wyższe raty. Nie słyszałem historii bankowca, który przez sprzedaż frankowych hipotek miałby jakiekolwiek problemy.
To oczywiste, że trzeba zakazać udzielania tego typu kredytów. I zostało to już zrobione. Ale karać banki? Nie widzę w tym sensu. Czego byśmy tu nie zrobili, ponownie odbije się to na kliencie. Na nich przecież zostaną przerzucone koszty, takie jak zamrożenia kursu walut. Banki w odpowiedzi albo podwyższą koszty nowych kredytów albo mniej będą płacić klientom za depozyty.

d3bgobb

*Tylko, że nie wszystkie banki namawiały na franki. Należący do Włochów Pekao SA *Pekao SA (Zobacz notowania spółki ») *nie ma nawet jednego tego typu kredytu. A PKO BP zaczął je oferować później niż banki niemieckie. *
Trzeba wprowadzić zasady, które w przyszłości odstraszałyby od generowania podobnego ryzyka. Przede wszystkim należy zredukować presję na krótkoterminowy wynik banków. Być może dobrą metodą byłoby wprowadzenie zasady, że instytucje, które wygenerowały ponadprzeciętne ryzyko powinny być, jak w hokeju, odsuwane od gry - na przykład poprzez niemożność uczestniczenia w konsolidacji rynku lub poprzez podwyższony wymóg kapitałowy.

Powinien robić to KNF? Ostatnio jego działania w sprawie klientów walutowych skrytykował NIK. Uznano, że choć instytucja działała zgodnie z prawem, to nie uchroniła Polaków przed zagrożeniem jakim okazały się kredyty walutowe.
Nie widzę dziś nikogo innego poza KNF. Powinno to leżeć w ich kompetencjach. Obecnie nie ma jednego dobrego pomysłu na to, jak zaspokoić potrzeby właścicieli kredytów walutowych. Nie można dać im po prostu pieniędzy. Sugeruję, by wprowadzać mechanizmy zniechęcające do generowania ponadprzeciętnego ryzyka lub ryzyka nadużycia - często określanego w języku angielskim jako "moral hazard".
To może być mechanizm jak z punktami karnymi i prawem jazdy. Jeżeli bank "przekroczy" prędkość, powinien mieć podwyższone wymagania przez nadzór, na przykład przy próbie kupna innej instytucji finansowej.

*Trzeba też pamiętać, że to KNF wyraża zgodę na objęcie stanowiska w zarządzie banku. Bez tej zgody nikt nie zostanie u nas prezesem. *
To też mógłby być jeden z elementów tego mechanizmu. W tym temacie z pewnością może się pojawić wiele ciekawych pomysłów, ale potrzeba przede wszystkim woli do działania.

d3bgobb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3bgobb