Waluta lepsza od złota
Bitmonety znowu drożeją. Po krachu w zeszłym roku teraz wirtualna moneta ponownie zyskuje na wartości. Z BTC coraz częściej korzystają niestety cyberprzestępcy. Także w Polsce.
30.01.2013 | aktual.: 18.01.2016 18:15
Bitmonety znowu drożeją. Po krachu w zeszłym roku wirtualna moneta ponownie zyskuje na wartości. Ale niestety coraz częściej korzystają z niej również cyberprzestępcy. Także w Polsce.
Bitcoiny to wirtualna waluta wymyślona przez osobę posługującą się nickiem Satoshi Nakamoto. Ten anonimowy informatyk i matematyk wpadł na pomysł stworzenia pieniądza całkowicie niezależnego od jakiegokolwiek banku centralnego, rządu i polityka. I już wiadomo, komu pomysł się nie spodobał.
Sama idea bitcoinów (w skrócie BTC) może przypominać nieco rynek złota. Podobnie jak cenny kruszec, monety też trzeba wykopać. W erze cyfrowej zamiast łopaty użyć trzeba jednak mocy obliczeniowej swojego komputera. Podobnie jak jest ze złotem, liczba monet BTC jest ograniczona, a w zasadzie limitowana. W tym roku wybita została już połowa z 21 mln bitcoinów. Jednocześnie od pewnego coraz mniej pojawia się ich na wirtualnym rynku. Pierwsze 10,5 mln BTC powstało w zaledwie cztery lata. Pozostała połowa będzie wybijana do 2033 roku. A to oznacza, że można spodziewać się deflacji.
To najprawdopodobniej właśnie zaprogramowany wzrost wartości wirtualnej waluty odpowiada za ostatnią aprecjację BTC. Na fali największej euforii związanej z bitcoinami przed półtora roku za jedną monetę trzeba było zapłacić około 30 dolarów. Później jednak cena gwałtownie spadła do nawet 3 dolarów. Obecnie znowu mamy hossę, bo jeden BTC to już równowartość ok. 20 dolarów.
Dlaczego ktoś jest w stanie zapłacić aż tyle za ciąg 32 znaków? W zasadzie o to samo można spytać każdego, kto w portfelu ma kawałek papieru pokryty farbą drukarską. Po prostu tak się umówiono. Gwarantem 10 czy 50 zł jest NBP, a w cyberprzestrzeni system, który zapewnia, że nikt bitcoinów nie podrobi, a może nawet co ważniejsze - nie wydrukuje. A patrząc na to, co robi ostatnio Europejski Bank Centralny czy amerykański Fed, warto mieć pieniądz, którego nie da się popsuć.
- Ta waluta ma przyszłość. Ma pewne cechy metali szlachetnych, takie jak ograniczona podaż i niezależność od systemu bankowego, a jednocześnie pozbawiona jest niektórych ich wad, takich jak wysokie koszty transakcyjne. Bitcoiny mogą być przelewane błyskawicznie na przykład z Japonii do Polski, co jest niemożliwe w przypadku kruszców. Złoto nie sprawdza się jako środek płatniczy, szczególnie przy dużych transakcjach wymaga konwojowania, ubezpieczenia i weryfikacji autentyczności. A to wszystko kosztuje. Można więc powiedzieć, że pod pewnymi względami BTC to lepsze złoto - uważa Adam Olejniczak, ekonomista i właściciel Denarius.pl.
W jego sklepie za Bitcoiny można kupić metale szlachetne oraz kolekcjonerskie srebrne czy złote monety. Kilka takich transakcji już w Denariusie było. Sumy nie powalają na kolana i oscylują w granicach ok. 3-5 BTC, czyli 100 zł. W Polsce monety akceptują też m.in. Villa Sart z Gdańska, internetowy sklep ze sprzętem komputerowym pcstore.pl czy sklep poduchownia.pl. I choć wielu Polaków nową walutą jest mocno zainteresowanych, to upłynnić może ją na razie jednak głównie za granicą.
W Stanach Zjednoczonych są już tysiące mniejszych sklepów internetowych, w których można płacić BTC. Walutę można kupić w jednym z wielu internetowych kantorów. Wirtualną walutę przyjmują już sklepy stacjonarne czy puby, a nawet automaty z batonami i napojami. Powstają też firmy umożliwiające kodowanie BTC na czymś w rodzaju kart debetowych. Największym punktem akceptującym płatności jest obecnie platforma blogowa WordPress. Gdy strona oficjalnie poinformowała o przyjmowaniu BTC, kurs bitcoinów w ciągu kilku godzin wzrósł o jednego dolara.
Bo im większa sieć akceptacji, tym większa szansa na to, że waluta się przyjmie, a władza będzie bała się jej ruszyć. Spadek wartości BTC sprzed półtora roku był właśnie związany z zainteresowaniem, jakie wywołała na najwyższych szczeblach. W Stanach Zjednoczonych głośno było o pomysłach zakazania bitcoinów. Te masowo są bowiem wykorzystywane do sprzedaży narkotyków i prania brudnych pieniędzy.
Taki przypadek jest też znany w Polsce. Na początku stycznia do Netii zgłosił się haker, który twierdzi, że wykradł dane klientów firmy. Teraz ją szantażuje: albo dostanie w bitcoinach równowartość 60 tys. zł, albo będzie stopniowo publikował numery PESEL oraz umów razem z PIN-ami. Netia ma czas na odpowiedź do końca lutego.
Dlaczego haker chce BTC zamiast tradycyjnego przelewu? Bo transakcje na bitcoinach zapewniają stuprocentową anonimowość. Nie ma żadnej możliwości dotarcia do osoby, która otrzymała od nas wirtualną walutę.
- Dziś gospodarka bitcoinowa to w dużej mierze jeszcze Dziki Zachód. Zdarza się, że początkujący użytkownicy nie przestrzegają zasad zabezpieczenia portfela, co prowadzi do kradzieży ich monet. Jest to waluta anonimowa, więc jeśli na nasz komputer ktoś się dostanie to istnieje ryzyko, że będzie mógł nam nasze pieniądze zabrać. Znane są też przypadki serwisów internetowych których właściciele szybko ulotnili się z gotówką powierzoną im przez klientów. Tu też praktycznie nie ma szansy na znalezienie takiego oszusta - mówi Adam Olejniczak.
Paradoksalnie dlatego jego zdaniem bitcoin jako lepsza waluta jest świetna do gromadzenia kapitału - wirtualne monety można skopiować na pendrive'a i trzymać w sejfie. To tak jak było w PRL. Gdy szliśmy do warzywniaka, płaciliśmy w złotówkach. Gdy jednak chcieliśmy zrealizować poważną transakcję, to znaczy kupić dom albo samochód, płaciliśmy w dolarach czy markach. Podobnie może być z bitcoinami.
I choć na razie kurs wirtualnej waluty szaleje, to w przyszłości powinien się ustabilizować. Świadczyć może o tym choćby zainteresowanie BTC ze strony takich gigantów jak Goldman Sachs czy Morgan Stanley. Swoją drogą to ironia, że walutą antybankową i antysystemową stworzoną przez cyberpunków zainteresowały się najważniejsze instytucje obecnego systemu.
Niektórzy patrzą na to jednak nieco inaczej. Ich zdaniem zainteresowanie banków znanych z miłości do spekulacji sprawia, że bitcoin może być narażony na gwałtowny upadek. Jego rynek jest dziś bowiem bardzo płytki. Około 10,5 mln wybitych monet to zaledwie 200 mln dolarów. Przez komputery traderów w londyńskim City taka suma przechodzi w ciągu minuty.
Są podejrzenia, że ktoś skupuje po stosunkowo niskim kursie bitcoiny i czeka, aż kurs zostanie wywindowany. Bańka spekulacyjna pęknie, gdy zacznie pozbywać się wirtualnych monet. Podobno już dziś w obiegu jest tylko połowa z BTC, a pozostałe leżą na kontach osób, które wykopały je na samym początku istnienia. Niektórzy wierzą, że to osoby związane z założycielem i pomysłodawcą wirtualnej waluty. A teraz dołączają do nich jeszcze banki żyjące ze spekulacji.
Czyżby antysystemową walutę miał zniszczyć sam system?
Sebastian Ogórek - Wirtualna Polska