Agencja dobra na wszystko
Prywatne agencje zatrudnienia są jednym z najbardziej znaczących pracodawców w Polsce i Europie.
27.10.2008 14:33
Prywatne agencje zatrudnienia (PAZ) są jednym z najbardziej znaczących pracodawców w Polsce i Europie. Taki wniosek przynosi analiza przeprowadzona przez Eurociett, Europejską Konfederację Prywatnych Agencji Zatrudnienia.
W latach 2003-2006 PAZ stworzyły na Starym Kontynencie 669 tys. miejsc pracy (7,5 proc. ogółu w tym czasie utworzonych). Z czego 80 proc. nigdy by nie powstało, gdyby nie możliwość zatrudnienia za pośrednictwem agencji (535 tys.). Obecnie dają one zatrudnienie 3,3 mln osobom dziennie w przeliczeniu na pełne etaty. Do 2012 r. ta liczba wzrośnie o ponad 2,1 mln. Dodatkowo powstanie 570 tys. nowych miejsc pracy, jeśli zostaną zniesione dwie bariery: zakaz zatrudniania tzw. czasowników w niektórych sektorach gospodarki i ograniczenie dotyczące przyczyn warunkujących możliwość korzystania z tej formy zatrudnienia
Przeciwko wykluczeniu
PAZ umożliwiają dostęp do rynku pracy osobom, które były na nim długo nieobecne lub doznawały dyskryminacji. W Holandii 28 proc. „czasowników” to ludzie niepełnosprawni, 26 proc. – osoby starsze, a 23 proc. przedstawiciele mniejszości etnicznych. We Francji aż 87 proc. pracowników APT stanowią byli bezrobotni. Po przepracowaniu roku tylko 36 proc. nie kontynuuje aktywności zawodowej (24 proc. wraca na „kuroniówkę”, 7 proc. podejmuje studia, a pozostali to tzw. inne przypadki).
Agencje są także wyjątkowym partnerem dla debiutantów, np. studentów i absolwentów. Odsetek osób poniżej 25. roku, które rozpoczęły karierę dzięki ATP, wynosi od 34 proc. we Francji do 50 proc. w Holandii. A co z tego ma państwo? Zwiększenie dochodu publicznego o 12,5 mld euro w ciągu 5 lat (2007-2012) dzięki redukcji wydatków na świadczenia dla bezrobotnych i większe przychody z podatków.
Elastyczność i bezpieczeństwo
PAZ oferują rozwiązania elastyczne, a jednocześnie bezpieczne. Na tę zaletę zwracają uwagę pracodawcy-użytkownicy.
- Kontrakty są coraz krótsze, kilkumiesięcznie lub kilkutygodniowe, a więc trzeba szukać bardziej swobodnych form zatrudnienia – tłumaczy Janusz Ryba, producent fotelików do samochodów z Poznania. Walory pracy tymczasowej dostrzegają również pracownicy. Według badania Eurociett, we Francji na zatrudnienie stałe nie decyduje się 20 proc. pracowników agencji, w Wielkiej Brytanii – 33 proc., a w Holandii – 35 proc. Ta moda dotarła ostatnio do Polski.
- Nie chcę się wiązać z jakąkolwiek firmą na dłużej, bo być może za kilka miesięcy wyjadę na staż do Wielkiej Brytanii lub rozpocznę studia podyplomowe – mówi Ewa Tyczyńska, absolwentka ekonomii z Poznania. – Dlatego wolę pracę czasową w biurze niż stały etat.
Czas na nowe przepisy
Do tej pory wielu pracowników tymczasowych w Europie narzekało, że są gorzej wynagradzani niż osoby na etacie. To jednak niebawem powinno się zmienić. Bo Parlament Europejski, po sześciu latach sporów, przyjął zapisy Dyrektywy, która wprowadza m.in. zasadę równego traktowania „czasowników” od pierwszego dnia ich pracy. W Polsce ta regulacja istnieje już od czterech lat. Nie oznacza to jednak, że nasze ustawodawstwo nie potrzebuje zmian.
- W naszym kraju problem leży na innym poziomie – w niedostosowaniu obowiązujących przepisów prawa do formuły pracy tymczasowej – wyjaśnia Maurice Delbar, prezes agencji Start People.
To trzeba zmienić
Krzywdzące dla „czasowników” jest np. wyliczanie zasiłku chorobowego na zasadach kodeksu pracy. Obecnie, niezależnie od przepracowanego okresu, obowiązujący cykl rozliczeniowy to 30 dni.
- Tym samym, w sytuacji kontraktu podpisanego na krótszy okres, pracownicy tymczasowi w razie choroby nie otrzymają równorzędnych świadczeń, pomimo odprowadzania pełnej wysokości składek na ubezpieczenia społeczne. Zmiana tej sytuacji wymagałaby dodatkowo nowelizacji ustawy o ZUS – mówi Maurice Delbar.
Kolejną ważną sprawą są zasady nadawania pozwolenia umożliwiającego działalność ATP. Warunki otrzymania certyfikatu są bardzo proste i w praktyce z dnia na dzień można otworzyć agencję, nie posiadając nawet kapitału na pierwsze pensje dla swoich pracowników. - Nawet biura podróży mają bardziej restrykcyjny system obowiązkowych zabezpieczeń działalności niż agencje pracy tymczasowej – zauważa Katarzyna Gurszyńska ze Związku Agencji Pracy Tymczasowej.
Już nie tylko fizyczni
Roman Nowak, właściciel zakładu mięsnego, z usług agencji korzysta dwa razy w roku – przed Wielkanocą i Bożym Narodzeniem. - Zwiększamy wtedy produkcję i potrzebujemy dodatkowej siły roboczej. Najczęściej są to bezrobotni, którzy cieszą się, że mogą trochę zarobić przed świętami – tłumaczy przedsiębiorca.
Ale – wbrew stereotypowi – aż 35-40 proc. wszystkich „czasowników” to ludzie wykształceni i z dobrymi kwalifikacjami. Często absolwenci prawa, finansów, marketingu, logistyki, księgowości i innych prestiżowych kierunków.
- Zmienia się profil czasowników – z pracowników fizycznych na umysłowych, bo współczesna gospodarka w coraz większym stopniu opiera się na wiedzy – wyjaśnia Tomasz Szpikowski, prezes agencji Work Service.
W pierwszej piątce
Polska plasuje się w pierwszej piątce państw europejskich pod względem liczby APT. Na naszym rynku działa 1920 agencji, o 20 proc. więcej niż przed rokiem. Sektor ten rośnie u nas systematycznie. Co ma związek z dwoma faktami: wejściem w życie Ustawy o Pracy Tymczasowej (w styczniu 2004 r.) oraz pojawieniem się nad Wisłą głównych graczy międzynarodowych, takich jak Kelly lub Trenkwalder. W 2007 r. ATP pozyskały dla ponad 11 tys. pracodawców prawie pół miliona „czasowników – wynika z danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Dla porównania: w 2006 r. było ich 288 tys., a w 2005 r. – zaledwie 206 tys. Liczba przedsiębiorstw korzystających z pomocy agencji w ub.r. osiągnęła prawie 11,5 tys. To prawie 70-proc. wzrost w stosunku do roku poprzedniego! Mimo to stosunek pracowników tymczasowych do ogółu zatrudnionych jest jednym z najniższych w Europie.
W Polsce konsolidacja
- Dopiero w momencie wprowadzenia zmian, które umożliwią spójną interpretację prawa w stosunku do pracy tymczasowej, będziemy mogli nadrobić zaległości w stosunku do zachodnioeuropejskich standardów – nie ma wątpliwości Maurice Delbar.
Nadrabianiu zaległości może też służyć konsolidacja rynku, która odbywa się u nas co najmniej od dwóch lat. - Mniejsze lub lokalne agencje wykupywane są przez większe podmioty. Dochodzi też do bezpośrednich fuzji dużych firm, takich jak Ranstad i Vedior – tłumaczy Anna Wicha, dyrektor generalna Adecco Poland. Jak przewiduje, w efekcie tego zjawiska w najbliższych latach pozostanie na rynku pięć głównych agencji.
Janusz Sikorski