Biznes? Tylko dla orłów!
Chcieć to móc – głosi ludowa mądrość. Ale w odniesieniu do biznesu się nie sprawdza
28.12.2009 | aktual.: 28.12.2009 15:23
Straciłeś etat? Masz dość szefa? Nie spełniasz się w obecnej pracy? Weź sprawy w swoje ręce i otwórz firmę! – tak radzą niektórzy eksperci personalni. Ale nie wierzmy im na słowo! Brutalna prawda jest taka, że nie każdy nadaje się do prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Same chęci, a nawet świetny pomysł na biznes nie wystarczą. Kręcicie głową? Niepoprawni optymiści, marzący o błyskawicznym sukcesie na miarę Billa Gates’a, powinni przyjrzeć się statystykom dotyczącym bankructw. Zaledwie po roku od wejścia na rynek jedna trzecia nowych przedsiębiorstw, tzw. start-upów, upada – informuje Główny Urząd Statystyczny. Bez dwóch zdań, w okresie kryzysu odsetek plajt zapewne będzie dużo, dużo większy.
Co zatem należy sobą reprezentować i jakie warunki trzeba spełniać, by wymarzony interes wypalił?
Zostań jeżem biznesu
Prof. Krzysztof Obłój, guru polskich przedsiębiorców, uważa, że biznesmen musi łączyć dwa elementy: wyobraźnię i odwagę z gotowością do chłodnego rozważenia ceny ryzyka. Jak podkreśla, prawdziwi ludzie interesu to analityczni marzyciele. Marzą i fantazjują, ale z kalkulatorem w reku.
O konieczności posiadania dalekosiężnej wizji mówi również Jacek Santorski, jeden z najbardziej znanych w Polsce psychologów biznesu. Ale kluczem do sukcesu jest, według niego, koncentracja na swoich przewagach konkurencyjnych. Specjalista powołuje się na tzw. zasadę jeża, sformułowaną przez Jima Collinsa z Uniwersytetu Stanforda. Amerykański uczony dzieli menedżerów i przedsiębiorców na dwie grupy: rozkojarzone i realizujące wiele celów lisy oraz prostolinijne i skupione tylko na jednej sprawie jeże. Badając wiele firm, głównie w USA, naukowiec doszedł do wniosku, że w pracy zawodowej i w interesach najwięcej osiągają jeże. Choć z reguły wychodzi to na jaw dopiero w dłuższej perspektywie. - Jeże bywają mniej inteligentne niż lisy, ale ich determinacja i całkowite zorientowanie na osiąganie wyników czyni cuda – tłumaczy Santorski.
Nie odcinaj kuponów
Koncentracja oraz wyobraźnia i odwaga połączone ze zdrowym rozsądkiem… Co jeszcze powinno wyróżniać przedsiębiorcę? Dla Katarzyny Lorenc, wiceprezes firmy konsultingową 4 Business & People, najważniejszą cechą biznesmana jest siła i odporność psychiczna. - Bez tej predyspozycji przy byle trudnościach natychmiast zrezygnujemy z raz obranej drogi – przekonuje pani menedżer.
Według niej, prawdziwi zwycięzcy nie rozpamiętują pomyłek i porażek. Zdają sobie sprawę, że błądzić, upadać i mieć gorsze dni – to normalna rzecz. Groźne jest natomiast rozczulanie się nad sobą, celebracja własnych smutków oraz pielęgnowanie żalu do świata.
- Jeżeli załamujemy się, bo konkurencja sprzątnęła nam sprzed nosa ważny kontrakt, nigdy nie powinniśmy wchodzić w żaden biznes – stwierdza Lorenc. Natomiast agent ubezpieczeniowy Marek Sarnicki dodaje, że wytrwałym trzeba być zawsze, nie tylko w obliczu niepowodzeń. Nasze zaangażowanie – dowodzi – często obniżają odniesione sukcesy.
- Osoba, która prowadzi własną firmę, nie może spocząć na laurach. Gdy przystanie się rozwijać i szukać nowych możliwości – przegra – nie pozostawia złudzeń Sarnicki. Przykładem są dla niego koledzy po fachu, którzy po sprzedaniu sporej liczby polis, nagle przestali regularnie dzwonić do klientów i umawiać się na rozmowy handlowe. Ich nazwiska szybko zniknęły z listy liderów sprzedaży. *Bądź przygotowany *
Roman Witkowski, przedsiębiorca z Gdyni, wysuwa oryginalną tezę, że odcinanie kuponów od odniesionych sukcesów idzie w parze z nadmierną pewnością siebie. Jego zdaniem poczuciu własnej wartości powinna towarzyszyć pokora.
- Znam biznesmenów i inwestorów giełdowych, którzy myśleli, że pozjadali wszystkie rozumy – mówi Witkowski. – Nikogo nie chcieli słuchać. A teraz toną w długach i ścigają ich komornicy.
Na koniec jeszcze jedna dołująca wiadomość. Można posiadać w nadmiarze wszystkie atuty dobrego przedsiębiorcy (np. rozsądek, solidność i upór). A i tak nic to nie da, jeśli nie uśmiechnie się do nas szczęście. Ale uwaga! Przez szczęście trzeba tu rozumieć miejsce, w którym okazja spotyka się z przygotowaniem. Tak pojęcie to definiuje Andrzej Narloch, kupiec z Wielkopolski.
- Ludzie narzekają, że zbankrutowali – zauważa. – Mówią o pechu albo kryzysu czy ludzkiej zawiści. A nie zadali sobie trudu, by dowiedzieć się czegoś o księgowości, finansach czy zasadach zatrudniania pracowników.
Janusz Sikorski