Burza po premiach dla menedżerów AIG
Powszechne oburzenie z powodu
wielomilionowych premii wypłacanych sobie przez menedżerów
American International Group (AIG), ubezpieczeniowego giganta
ratowanego przed bankructwem dzięki pomocy z budżetu, kieruje się
także na administrację prezydenta Obamy.
17.03.2009 | aktual.: 17.03.2009 19:03
Krytycy oskarżają rząd, że nie zapobiegł wypłaceniu premii, w łącznej wysokości 165 milionów dolarów, chociaż wiedział o nich, kiedy pertraktował z kierownictwem AIG w sprawie pakietu ratunkowego, i mógł - jak twierdzą - zablokować je przez postawienie odpowiednich warunków.
W poniedziałek Barack Obama wyraził oburzenie z powodu wypłacania premii w firmie, której nieodpowiedzialność i niekompetencja przyczyniły się do obecnego kryzysu finansowego.
_ W ostatnich sześciu miesiącach AIG otrzymał wielkie kwoty pieniędzy od skarbu państwa. Jak mogą oni usprawiedliwić to przed podatnikami, którzy utrzymują firmę na powierzchni _?" - zapytał retorycznie.
Powiedział następnie, że nakazał Ministerstwu Skarbu "wyczerpać wszelkie prawne sposoby zablokowania tych premii".
Obecnie jednak - jak wynika z wypowiedzi ekspertów dla telewizji - jest już na to za późno, ponieważ premie wypłacono w piątek na podstawie uprzednich kontraktów z pracownikami, które firma musi honorować.
W zawoalowany sposób przyznali to nawet główni doradcy ekonomiczni Obamy: Christina Romer i Lawrence Summers, wypowiadający się na ten temat w programach telewizyjnych w niedzielę.
Biały Dom oświadczył, że skarb państwa odzyska kwotę wypłaconych premii, stawiając AIG nowe warunki przekazania kolejnej raty rządowej pomocy w wysokości 30 miliardów dolarów. Jak zauważył wtorkowy "New York Times", sprowadza się to do obietnicy "spłacenia podatników... pieniędzmi podatników".
W poniedziałek rzecznik prezydenta Robert Gibbs przez godzinę był bombardowany przez dziennikarzy pytaniami, dlaczego nie zablokowano premii.
W Kongresie Republikanie ostro zaatakowali administrację za zaniedbanie sprawy premii. Senator William Shelby powiedział, że rząd wiedział o nich wcześniej i nic nie zrobił. Senator Charles Grassley oświadczył w wywiadzie radiowym, że dyrektorzy AIG powinni pójść śladem japońskich menedżerów i "podać się do dymisji lub popełnić samobójstwo".
Grassley musiał potem wyjaśniać, że w rzeczywistości powiedział to metaforycznie.
We wtorek przed siedzibą AIG w Connecticut ustawiono uzbrojonych strażników. Firma - jak wyjaśniono - obawia się agresji tłumu.
Lider republikańskiej mniejszości w Izbie Reprezentantów John Boehner powiedział, że skandal z premiami umacnia jego przekonanie, iż nikt z jego partii nie poprze teraz rządowego planu zwiększenia funduszy z budżetu na ratowanie sektora bankowego.
Tę samą opinię wyraża wtorkowy "Washington Post", zwracając uwagę, że sprawa będzie miała nawet szersze negatywne skutki dla Obamy.
_ Wyraźna niezdolność prezydenta do zablokowania premii zadała ciężki cios jego młodej administracji i grozi wykolejeniem poparcia Kongresu dla jego ambitnego programu politycznego _ - napisał dziennik.
W dyskusji w radiu publicznym NPR we wtorek eksperci i dziennikarze mówili, że najbardziej zawinił minister skarbu Timothy Geithner, który negocjował w imieniu rządu pakiet ratunkowy dla AIG (ubezpieczeniowy gigant dostał od podatników w sumie 170 mld dolarów).
Niektórzy wyrażali pogląd, że Geithner - który został zatwierdzony przez Senat mimo uchylania się od płacenia podatków - powinien podać się do dymisji. Ministrowi zarzuca się też, że do dziś nie potrafił przygotować wiarygodnego planu uzdrowienia sektora finansowego.
Tomasz Zalewski