CCC chce do końca 2015 r. podwoić powierzchnię handlową sklepów
400 tysięcy metrów powierzchni handlowej w Polsce i Europie na koniec 2015 roku - zakłada strategia rozwoju CCC. Jeszcze w tym roku firma planuje otwarcia na pięciu rynkach: w Turcji, Chorwacji, Słowenii, Austrii i Niemczech. Myśli również o sprzedaży przez internet.
18.09.2013 | aktual.: 18.09.2013 08:26
Na koniec 2012 roku sklepy z obuwiem CCC miały łącznie 200 tys. mkw. powierzchni. Ta ilość ma się podwoić w ciągu trzech lat. Także dzięki ekspansji zagranicznej.
- Będziemy przyglądać się kolejnym nowym rynkom. Jest jeszcze kilka państw w Europie, gdzie możemy uruchomić pilotaże i sprawdzić, jak tam przyjmuje się nasza kolekcja - deklaruje w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria, prezes zarządu CCC SA Dariusz Miłek. - Pozostały Włochy, Francja, kraje Beneluksu, Skandynawii. Także Hiszpania i Portugalia, ale to już trochę daleko.
Spółka ma już placówki w Rosji. W tej chwili działa tam sześć sklepów.
- Testujemy rynek rosyjski, ale myślę, że bardziej obierzemy kierunek zachodni - mówi Dariusz Miłek.
CCC stawia na własną sieć sprzedaży i nie planuje otwierania kolejnych sklepów na zasadach franczyzy, zwłaszcza za granicą.
- Ze współpracy nowych franczyzobiorców rezygnujemy, będziemy otwierać od początku własny biznes w tych krajach, z wyjątkiem Rumunii, Łotwy i Ukrainy, gdzie mamy już sklepy franczyzowe - wyjaśnia Dariusz Miłek. - Często franczyzobiorca markuje pewne zachowania na rynku, albo szybkość rozwoju, albo skuteczność sprzedaży, albo akcje wyprzedażowe. Zawsze jest łatwiej samemu zarządzać detalem - tłumaczy.
Firma ma również zamiar uruchomić sprzedaż internetową. Chociaż, jak podkreśla prezes, ten krok nie ma finansowego uzasadnienia.
- Myślę, że w przyszłym roku coś w tym temacie wymyślimy, bo trzeba podążać za trendami, mimo że mamy bardzo rozwiniętą sieć w Polsce i nam to jest tak naprawdę niepotrzebne - mówi Miłek.
Wpływ na tę decyzję ma również fakt, że coraz więcej konkurencyjnych sklepów rusza z e-handlem. Zdaniem prezesa CCC, duże wzrosty sprzedaży w przypadku sklepów internetowych to jednak mit.
- Wszyscy się chwalą, że to są przyrosty o 100 proc., ale z niskiej bazy. To jest kilka procent obrotów, może 2-4 proc., a przy tym jest mnóstwo problemów, zwroty, wysyłki. To wypożyczalnia butów - tak bym to nazwał - podsumowuje Dariusz Miłek.