Chcą ograniczać delegowanie pracowników do pracy za granicą
Jedna z komisji Parlamentu Europejskiego kończy prace nad nową dyrektywą,
która ma ograniczać delegowanie pracowników do pracy za granicą. Dyrektywa ma zapobiec obchodzeniu
lub nadużywaniu przepisów. Polskie firmy się jej obawiają.
06.02.2013 | aktual.: 07.02.2013 08:45
Obawy polskich firm i prawników dotyczą m.in. też tego, jak nowa dyrektywa przełoży się na przepisy dotyczące delegowania pracowników. Chodzi głównie o opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń delegowanych pracowników.
Nowa dyrektywa ma dotyczyć egzekwowania innej dyrektywy - 96/71/WE, dlatego zwana jest "wdrożeniową". Pod koniec lutego jej projekt ma być głosowany w Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów.
Nowa dyrektywa ma wprowadzić definicję oddelegowania, co pociągnie za sobą przede wszystkim skutki w zakresie prawa pracy. Najważniejszy z jej przepisów ma mieć tytuł: "zapobieganie nadużyciom i obchodzeniu przepisów". W projekcie dyrektywy roi się od słów: "zapobiegać", "nadużywanie", "łamanie". "obchodzenie", "nieuczciwy", "nielegalna", "nieprawidłowości". Mowa jest też o "zapobieganiu fikcyjnemu samozatrudnieniu" oraz o "odstraszających" środkach i karach.
Dyrektywa ma wprowadzić kryteria, kiedy mamy do czynienia z delegowaniem pracownika za granicę. W projekcie podkreśla się, że brak takiej definicji to największy mankament dotychczasowej dyrektywy 96/71/WE, który prowadził do niejasności i nadużyć. Nie wiadomo było - czytamy w uzasadnieniu - "czy dochodzi do delegowania w rozumieniu dyrektywy o delegowaniu pracowników czy też nie (...) Pracodawcy również dopuszczali się nadużyć, wykorzystując brak dostatecznej jasności przepisów prawnych w celu obchodzenia obowiązujących przepisów.
O tym, czy polska firma oddeleguje pracowników za granicę, ma decydować m.in. to, czy w Polsce prowadzi ona "znaczną część" swojej działalności i czy tu zatrudnia personel administracyjny. Warunkiem oddelegowania ma być też "wyjątkowo ograniczona liczba wykonanych umów lub kwota obrotu uzyskanego w państwie członkowskim prowadzenia działalności".
Jak powiedział PAP Maciej Chakowski z firmy C&C Chakowski & Ciszek, zaproponowane kryteria muszą budzić obawy polskich firm. Nie wiadomo, jak rozumieć pojęcia "znaczna część" lub "ograniczona liczba umów". W jego przekonaniu niejasne kryteria sprawią, że preferowane będą firmy z dużym kapitałem, ze "starej" Unii, na niekorzyść firm z naszego regionu Europy. "To próba ukrócenia praktyki działania naszych firm poprzez delegowanie pracowników do krajów UE" - powiedział Chakowski. Jego zdaniem skutki dyrektywy mogą odczuć w pierwszej kolejności agencje zatrudnienia i agencje pracy tymczasowej.
Na skutki wskazała też Polska Izba Handlu w komunikacie prasowym: "Przygotowywane przez Komisję zmiany (...) uniemożliwią np. wysyłanie z polskich centrów obsługi wyspecjalizowanych ekip serwisowych do naprawy sprzętu pracującego w krajach członkowskich. Każdorazowy wyjazd specjalistów miałby się wiązać z odrębnym zatrudnieniem u zagranicznego pracodawcy".
Zdaniem mec. Tomasza Majora z Kancelarii Brighton&Wood projekt nowej dyrektywy "stygmatyzuje" firmy z Europy Środkowo-Wschodniej "Dla każdego zleceniodawcy chcącego zlecić wykonanie usług firmom z Europy Środkowo-Wschodniej zawarcie kontraktu będzie oznaczało podjęcie daleko idących ryzyk (...) W praktyce będą oni żądać od małych firm rodzinnych przedkładania drogich gwarancji bankowych, będą uciekać się do zatrzymywania dużej części płatności do czasu przeprowadzenia kontroli etc." - napisał Major w swojej opinii do projektu dyrektywy.
Obawy polskich firm i prawników dotyczą też tego, jak nowa dyrektywa przełoży się na inne, obowiązujące już dziś przepisy dotyczące delegowania pracowników. Chodzi głównie o opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń delegowanych pracowników. Obecnie w kwestii ubezpieczeń najważniejszym aktem prawnym jest rozporządzenie 883/2004 dot. koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego. Pozwala na to, by składki za polskich pracowników delegowanych do pracy za granicę były płacone w Polsce do 24 miesięcy. Nowa dyrektywa ma w tym zakresie niczego nie zmieniać, ale - zdaniem Majora - na pewno spowoduje chaos prawny, bo wprowadzi nową definicję delegowania, obok już istniejącej w rozporządzeniu 883/2004.
"W jakiej sytuacji postawiony zostanie mały rodzinny zakład spawalniczy z Krakowa, który na zlecenie francuskiego kontrahenta wykonuje w Lyon umowę o dzieło, której przedmiotem jest spawanie naczep do samochodów ciężarowych, jeżeli polska instytucja ubezpieczeniowa wyda mu formularz A1 (potwierdzająca opłacanie składek w polskim ZUS - PAP), a francuska instytucja, po skorzystaniu z procedury przewidzianej w art. 7 projektu dyrektywy stwierdzi, że jednak nie mamy do czynienia z delegowaniem pracowników" - napisał Major w opinii do projektu dyrektywy.
Już teraz - jego zdaniem - mamy do czynienia z aktywnością zagranicznych instytucji, które od polskich czy rumuńskich firm albo ich francuskich kontrahentów żądają składek na ubezpieczenia społeczne, mimo że firmy te mają ważne formularze A1. "Praktyka ta jest niezgodna z orzecznictwem ETS, (...) ale ma na celu zastraszenie i zniechęcenie przedsiębiorców do delegowania" - napisał Major.
Według mec. Beaty Pawłowskiej z tej samej kancelarii, niepewność dotyczy również skutków podatkowych, ponieważ z projektu wynika, że pracodawca musiałby tworzyć za granicą coś na kształt biura, w którym miałaby być przechowywana dokumentacja pracownicza. "Byłoby to zatem coś, co w świetle umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, może przypominać +zakład+" - powiedziała Pawłowska. "Nie można wykluczyć, że organ fiskalny któregoś państwa stwierdzi, że skoro polski przedsiębiorca ma w tym państwie biurko, przy tym biurku szafę, a w niej dokumenty, to jest to już zakład dla celów podatkowych" - dodała, przypominając, że utworzenie zakładu w danym państwie oznacza konieczność opłacania tam podatku dochodowego.
Katarzyna Jędrzejewska (PAP)
AK/WP.PL