Czekając na piątkowy raport z rynku pracy
Rynki wstrzymały oddech oczekując piątkowego raportu. Powszechnie oczekuje się, że amerykańska gospodarka zdołała wygenerować w styczniu dodatkowe miejsca pracy i jeżeli tak się nie stanie to możemy zobaczyć kolejną rundę spadków.
04.02.2010 09:03
Wczoraj na rynek nadeszły raporty zapowiadające piątkową publikację, ale indeksy zbytnio się nimi nie przejęły. Okazało się, że według wskaźnika ADP liczba etatów w sektorze prywatnym zmniejszyła się w styczniu o 22 tys wobec prognoz z poziomem -40 tys. Ten raport często przeszacowuje piątkową publikację, ale co ciekawe po rewizjach rzeczywiste dane często odzwierciedlają właśnie wskazania ADP.
Z Raportu Challengera dowiedzieliśmy się, że liczba planowych zwolnień w zeszłym miesiącu wyniosła 71,5 tys., czyli wzrosła z dwuletniego minimum 45 tys. zanotowanego miesiąc wcześniej. Rynek jednak pozostawał niewzruszony to momentu publikacji wskaźnika ISM dla sektora usług, który co prawda wzrósł, ale mniej niż tego oczekiwano. Cieszy, że utrzymuje się on powyżej 50 pkt, ale widać, że to już jest w cenach i aby byki miały argument do zakupów musi wydarzyć się jedna z dwóch rzeczy – ceny będą niższe, a zatem bardziej zachęcające do kupna lub publikowane dane będą zaskakiwały niezmiernie pozytywnie.
Warszawski parkiet szedł ścieżką wcześniej wytyczoną, a więc po pierwszy wyskoku były problemy z kontynuacją (przeszkadzał poziom 2400 punktów) i zapanował marazm z tendencją do spadków. Gorsze nastroje po pobudce na Wall Street ustawiły zdecydowanie gorszą końcówkę i stopnienie początkowych 1-procentowych wzrostów do niecałego pół procenta.
Amerykanie rozpoczęli kolorem czerwonym i w podobnym miejscu sesję zakończyli. Zmienność nie była duża, a popyt blokowały okolice 1100 punktów na S&P500. Ostateczny spadek o pół procenta potwierdza charakter sesji, czyli wyczekiwanie.
Wczorajszy dzień obfitował w okrągłe poziomy. Oprócz wspomnianych powyżej warto wspomnieć o poziomie 1,40 na eurodolarze, który był testowany o poranku, ale kurs odskoczył od tej granicy niczym poparzony. Co ciekawe w ciągu dnia ceny obligacji greckich rosły, czyli dolar potrafi się umacniać wraz z poprawą sentymentu wobec Hellady. Coraz więcej osób liczy na interwencję Brukseli, a mówi się o uratowaniu kraju przed bankructwem, co może dziwić, gdyż do bankructwa Grecji jeszcze daleka droga.
Silniejszy dolar to już tradycyjnie słabszy złoty, który osłabił się do kolejnego okrągłego poziomu z dnia wczorajszego, czyli 4 złotych za euro. To może być powrót to wcześniej przebitego wsparcia, które teraz jest oporem. Spadek eurodolara miał też swoje konsekwencje na rynku surowców, które z wyjątkiem lekko rosnącej ropy traciły. Szczególnie słaba była miedź, która podlega dynamicznej korekcie.
Łukasz Bugaj
analityk
Xelion. Doradcy Finansowi