Firmy odzieżowe zamykają sklepy. Handel przenosi się do sieci
Najwięksi gracze na rynku odzieżowym zamykają sklepy stacjonarne. Tradycyjny handel przestaje być opłacalny.
W połowie roku hiszpański koncern Inditex, właściciel takich marek, jak Zara, Pull&Bear i Bershka, ogłosił zamknięcie 1,2 tys.
Teraz szwedzki H&M ogłosił, że planuje zamknąć 250 sklepów.
- Zmiany w zachowaniach konsumentów sprawiły, że część placówek ma problemy z zarabianiem pieniędzy. Dlatego analizujemy naszą sieć rynek po rynku, by ją zoptymalizować i podnieść rentowność na poziomie grupy — mówi Adam Karlsson, szef finansów grupy H&M, cytowany przez "Puls Biznesu".
Firmy zombie. "Pomoc czasem trafia do nieefektywnych firm"
Polska jest dla szwedzkiej sieci 11 co do wielkości rynkiem na świecie. Jak podaje "Puls Biznesu", na razie nie ma planów zamykania polskich sklepów H&M, a jeśli będą, zostaną ogłoszone z trzymiesięcznym wyprzedzeniem.
Sklepy stacjonarne w Polsce likwidują za to rodzime marki. Na przykład spółka VRG, właściciel Vistuli i Wólczanki.
— W tym roku zamkniemy 47 punktów sprzedaży, a otworzymy 25. Wytypowaliśmy też kilkadziesiąt placówek, które możemy zamknąć w przyszłym roku. Zmieniliśmy priorytety w porównaniu z poprzednimi latami. Nie zależy nam już na konsekwentnym zwiększaniu powierzchni, zwłaszcza w segmencie modowym, bo w jubilerskim mamy jeszcze coś do zrobienia. Priorytetem jest rentowność poszczególnych placówek — mówi w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Radosław Jakociuk, wiceprezes VRG.