Jakie wymówki stosujesz w pracy?
Były gigantyczne korki, umarła mi ciocia, idę do lekarza – to tylko niektóre najpopularniejsze i najskuteczniejsze wymówki stosowane przez pracowników, gdy spóźnią się do pracy lub chcą wyjść wcześniej.
29.10.2009 | aktual.: 29.10.2009 14:20
Były gigantyczne korki, umarła mi ciocia, idę do lekarza – to tylko niektóre najpopularniejsze i najskuteczniejsze wymówki stosowane przez pracowników, gdy spóźnią się do pracy lub chcą wyjść wcześniej.
Firma badawcza Harris Interactive przyjrzała się wymówkom pracowników. Spośród badanych pracowników 15 proc. osób spóźniało się do pracy przynajmniej raz w tygodniu. Z czego 32 proc. tłumaczyło się korkami, a 17 proc. - mówiło, że zaspało; z kolei 7 proc. za swoje spóźnienie winiło długie dojazdy do pracy. Do innych popularnych wymówek należą: wyprawianie dzieci do szkoły, awarie w domu, zapominanie o czymś oraz bardzo złe samopoczucie.
Pracownicy nie wahają się wymyślać wymówek. Stosowanie ich jest dla nich czymś naturalnym.
- Wiadomo, że zdarzają się spóźnienia na przykład zaśpimy po imprezie, jakoś tak głupio w ten sposób się wytłumaczyć. Szef mógłby pomyśleć, że prowadzimy rozwiązłe życie. Lepiej powiedzieć, że były korki albo że pękła nam rura. Czy szefowie wierzą w te tłumaczenia? Pół biedy, gdy chcą w nie wierzyć – mówi Tomek, pracownik firmy ochroniarskiej z Krakowa.
Są też nietypowe powody spóźnień. Andrzej szedł na przystanek tramwajowy i nagle na głowę spadł mu ptak. To była sowa, która z wycieńczenia nie mogła utrzymać się na parapecie jednej z kamienic. Andrzej nie miał serca zostawić półżywego ptaka na chodniku i pojechał z nim do weterynarza. Spóźnił się do pracy godzinę. Ale nie powiedział szefowi jaki był prawdziwy powód spóźnienia.
- Szef jest bardzo zasadniczy, na pewno by mi nie uwierzył. Powiedziałem, że tramwaje nie kursowały regularnie – mówi Andrzej, dziennikarz.
Większość kierowników wierzy swoim pracownikom, ale 27 proc. podchodzi do wymówek ze sceptycyzmem (wynika z badań firmy Harris Interactive, która przepytała ponad 2,7 tys. pracowników i prawie 7 tys. menedżerów ). Poza tym 43 proc. menedżerów nie ma nic przeciwko spóźnieniom, jeśli tylko pracownicy dobrze i na czas wykonują swoją pracę.
Jakie wymówki są najpopularniejsze wśród pracowników? Prym w tym względzie wiedzie śmierć w rodzinie. Według szefów to jedna z najgorszych możliwych wymówek. Po pierwsze trzeba potem przez jakiś czas udawać pogrążenie w smutku, dodatkowo w samym momencie zwalniania się z pracy, szef może poprosić o stosowne zaświadczenie.
Popularną wymówką jest też wizyta u lekarza. Pracodawcy twierdzą, że to również kłamstwo łatwe do zdemaskowania. Musimy być naprawdę chorzy, żeby umówić się na wizytę w tym samym dniu. Z reguły planujemy wizytę u lekarza wcześniej, a skoro znamy wcześniej termin moglibyśmy wcześniej powiadomić szefa o zwolnieniu.
Pracownicy często też twierdzą, że mają spotkanie z klientem na mieście. To dobra wymówka, ale pod warunkiem, że nasz szef nie zna wszystkich klientów i nie będzie nas później pytał o wynik spotkania.
Zdarzają się jednak wymówki nieco bardziej oryginalne. Serwis careerbuilder.com zapytał o nie swoich czytelników. Oto dwanaście najbardziej dziwacznych wypowiedzi:
- Mój mąż sam wychodząc do pracy chowa mi moje kluczyki do samochodu.
- Musiałem jechać do pracy dłuższą trasą, ponieważ zepsuł mi się lewy kierunkowskaz.
- Przejazd zablokowały mi nosze, które wypadły z karetki.
- Zaatakował mnie szop. Pojechałem do szpitala, sprawdzić czy nie był wściekły.
- Wyłączyli mi ogrzewanie w domu, musiałem więc zostać, by ogrzać mojego węża.
- Po wyjściu z domu wpadłem w pajęczynę. Musiałem wrócić i wziąć kolejny prysznic, gdyż nie mogłem znaleźć pająka.
- Ojciec mnie nie obudził.
- W nocy padający deszcz zmył mój pojazd.
- Świstak przegryzł dętkę w moim rowerze.
- Przychodząc na czas do pracy, odnoszę wrażenie, że wszystkim przeszkadzam.
- Zostałam zatrzaśnięta przez syna we własnym samochodzie.
- Musiałem zagrać w bingo.