"Kasjer to nie robot" - pracownicy Tesco protestują

Związki zawodowe w hipermarketach Tesco domagają się podwyżek dla pracowników. Chcą też wycofania się władz firmy z norm wydajności pracy, ustalonych dla kasjerów. O postulatach przypominają w przededniu 5. rocznicy pierwszego strajku w hipermarkecie w Polsce

"Kasjer to nie robot" - pracownicy Tesco protestują

28.01.2013 | aktual.: 29.01.2013 12:26

Patryk Kosela, rzecznik prasowy Komisji Krajowej związku "Sierpień 80", podkreśla, że postulaty popierają wszystkie związki zawodowe działające w firmie. Chodzi między innymi o 10-procentową podwyżkę dla pracowników szeregowych i 5-procentową dla kierowników.

Związki domagają się również zrównania płac w ramach sieci w różnych częściach kraju. To jest niezgodne z kodeksem pracy - mówią związkowcy.

- Pracownicy podstawowi średnio zarabiają około 2 tys. zł brutto. Wynagrodzenia są różne w zależności od regionu. Pracodawca motywował te różnice kosztami utrzymania w poszczególnych regionach. Tylko pytanie, czy prowadził analizy - mówi Elżbieta Jakubowska, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" przy Tesco Polska.

Szczególnie duże kontrowersje wzbudza norma, jaką muszą w ciągu godziny wypracować kasjerzy. Chodzi o skasowanie co najmniej 1500 produktów. Związkowcy chcą od władz firmy wyjaśnień, na jakiej podstawie prowadzono taki limit. - Kasjer to nie robot - mówi Patryk Kosela. Związkowcy liczą na porozumienie z władzami spółki. Jeśli do niego nie dojdzie, nie wykluczają protestu.

- W innych sieciach jest podobne tempo skanowania, tylko że Tesco kładzie na to olbrzymi nacisk, ocena pracy kasjerów od tego właśnie jest uzależniona - kasjerzy, którzy nie wyrabiają takiego tempa są przenoszeni do innych działów. Otrzymują notatki służbowe wprowadzające stres w pracy. Krótko mówiąc są ponoszone różnego rodzaju konsekwencje, jeśli ktoś zbyt wolno skanuje - komentuje przewodnicząca NSZZ "Solidarność".

Jak twierdzą przedstawiciele związków, komunikacja zarządu ze związkami jest niewystarczająca. Tym bardziej, że coraz częściej słychać pogłoski o zamiarach przeprowadzenia kolejnych zwolnień.

- Jeżeli nie będzie dialogu pracodawca - związek, nie wykluczamy różnego rodzaju form nacisku - mówi Elżbieta Jakubowska.

Na liście żądań, podpisanej przez działające w Tesco Polska związki zawodowe: WZZ "Sierpień 80", NSZZ "Solidarność", NSZZ "Solidarność 80", OPZZ "Konfederacja Pracy" i ZZ Pracowników Handlu, znalazło się 6 postulatów.

  1. Podwyżka płac o 10% dla pracowników podstawowych i liderów we wszystkich grupach płacowych i o 5% dla kierowników.
  2. Zniesienie regionalizacji płac.
  3. Wzrost o 100% ekwiwalentu za pranie odzieży roboczej.
  4. Zmniejszenie normy skanowania produktów na kasie z obecnych 1500 do 1200 produktów na godzinę.
  5. Zmniejszenie transakcji z udziałem Club Card z 60% do 40%.
  6. Zwiększenie odpisu na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych. Spis żądań ma stanowić pierwszy krok do rozmów o złej sytuacji pracowników hipermarketu. Związkowcy na razie nie planują innych działań. Jak twierdzi Jakubowska, lista nie wyczerpuje problemów pracowników Tesco.

- Zatrudnieni skarżą się na przepracowanie, mobbing, który jest trudny do udowodnienia, gdyż pracownicy boją się mówić głośno o tym, co ich spotyka na co dzień. Mówią też o wyzysku, nieuczciwym traktowaniu. Narzekają również na chaos panujący w zarządzaniu, sprzeczne polecenia. To wszystko prowadzi do stresu. W Tesco, w zakresie obowiązków pracowników zapisane jest, kto może wydawać polecenia. W konsekwencji wszyscy kierownicy rządzą i nie wiadomo kogo słuchać. Pracownik podstawowy ma być uniwersalny, ma pracować za siebie i za kierownika, ma wiedzieć jak pracować w każdym dziale. Ma to być pracownik od wszystkiego, z pensją podstawową. Wymagania są tak wygórowane, że zatrudnieni nie są w stanie temu sprostać. Pracodawcy często przeprowadzają kontrole, a gdy coś nie gra, wiadomo kto jest winien.

JK,WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (113)