Katastrofa prezydenckiego Tu‑154 to wyrok dla rosyjskich zakładów?

"Nasz Dziennik" ustalił, że udowodnienie awarii polskiego samolotu po serwisie w Rosji mogłoby oznaczać plajtę zakładów remontowych w Samarze. Remont Tu-154M w samarskich zakładach, należących do sponsora kampanii wyborczej Władimira Putina, został ubezpieczony na ponad 53 miliony złotych. Maszyna była na gwarancji.

Katastrofa prezydenckiego Tu-154 to wyrok dla rosyjskich zakładów?
Źródło zdjęć: © AFP | Natalia Kolesnikova

08.06.2010 | aktual.: 08.06.2010 07:30

"Nasz Dziennik" ustalił, że udowodnienie awarii polskiego samolotu po serwisie w Rosji mogłoby oznaczać plajtę zakładów remontowych w Samarze. Remont Tu-154M w samarskich zakładach należących do sponsora kampanii wyborczej Władimira Putina został ubezpieczony na ponad 53 miliony złotych. Maszyna była na gwarancji.

Dziennik pisze, że w przypadku dowiedzenia jej niesprawności, która mogła doprowadzić do katastrofy na lotnisku Smoleńsk Siewiernyj, zakłady Olega Deripaski musiałyby zwrócić koszty polisy. W grę wchodzą również ogromne odszkodowania dla rodzin ofiar, utrata renomy firmy, a w efekcie odpływ klientów i bankructwo. Gazeta dowiedziała się, że umowa zawiera klauzulę, iż wykonawca odpowiada za wady prawne i fizyczne ujawnione w wyremontowanych samolotach i pokrywa z tego tytułu wszelkie zobowiązania. Remontowane samoloty zostały objęte dwuletnią gwarancją lub 2000 godzin lotu. Rozbity tupolew po remoncie w zakładach w Samarze wylatał około 140 godzin.

Gazeta zwraca uwagę, że doświadczenia polskiego lotnictwa nakazują zachować nam ostrożność przy przyjmowaniu opinii Rosjan na temat przyczyn katastrof lotniczych. Dziennik przypomina dwie katastrofy samolotów Ił-62 należących do LOT w latach 80. i zauważa, że mimo, iż w obu przypadkach przyczyną katastrofy była utrata sterowania spowodowana uszkodzeniem jednego z silników i jasnych dowodów, rosyjscy eksperci nie chcieli potwierdzić takiej wersji zdarzeń, sugerując, że uszkodzenie silnika było efektem katastrofy, nie zaś jej przyczyną.

Przedstawiciele producenta niechętnie też współpracowali z polską komisją, przekazali jej tylko ogólnie znane dokumenty. W efekcie komisja musiała dokonywać na własną rękę skomplikowanych obliczeń mechaniki lotu maszyny i jej zachowania w różnych warunkach. Więcej o remoncie Tupolewa i odpowiedzialności zakładów remontowych - w "Naszym Dzienniku".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)