Kto brał łapówki w sprawie Amber Gold?
Historia wielokrotnego karania właściciela Amber Gold za podobne oszustwa jedynie wyrokami w zawieszeniu to ewenement w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości. Dlatego śledczy podejrzewają, że kryje się za tym korupcja.
25.08.2012 | aktual.: 25.08.2012 08:06
Także działanie, a raczej całkowity brak działań potężnej armii urzędników skarbowych i finansowych w sprawie tej firmy i jej prezesa może potwierdzać drugie, brudne dno historii. A lista instytucji i urzędów, które wykazały szczególną łagodność dla oszusta, jest imponująca. Śledztwo w sprawie wyjaśnienia wszystkich wątków afery Amber Gold zapowiada się jako jedno z największych i najbardziej skomplikowanych. Lista instytucji i osób, dzięki decyzjom których Marcin P. (28 l.) przez lata unikał więzienia i nie niepokojony przez nikogo działał w finansowym biznesie, jest wyjątkowo długa. Wszystkie te osoby zostaną teraz sprawdzone pod względem korupcji.
Sędziowie w kolejnych procesach za oszustwa i finansowe przestępstwa skazywali go na wyroki w zawieszeniu. Prokuratorzy zgadzali się na tak łagodne kary i nigdy się od tych wyroków nie odwoływali. Nawet ostatnia decyzja śledczych z Gdańska o postawieniu Marcinowi P. co prawda sześciu lecz drobnych zarzutów zaowocowała jedynie policyjnym dozorem. Kuratorzy sądowi patrzyli przez palce na to, że mężczyzna nie spłacał oszukiwanych, a nawet fałszowali poświadczenia, że oddawał ludziom pieniądze. – Jest mocne podejrzenie korupcji – mówi nam osoba znająca szczegóły śledztwa.
Ale to nie wszystko. Bo finansami Marcina P. i jego firmy przez lata nie zainteresował się żaden organ, który ma za zadanie tropić podejrzane dochody i bankowe transfery pieniędzy. A jak ustaliła ostatnio ABW, przez konta P. i jego firm przepłynęło ponad dwa miliardy złotych! – Urząd skarbowy zainteresował się nim dopiero w 2010 roku, ale tylko kwestią zaległego podatku. Nigdy nie badano, w jaki sposób dorobił się takich pieniędzy – mówi nam nasz informator. – Jego majątkiem nie zainteresował się także wywiad skarbowy ministra finansów, ani nawet Główny Inspektor Informacji Finansowej, który ma obowiązek i narzędzia wyłapywania wysokich transferów!
Także urzędnicy Narodowego Banku Polskiego nie zainteresowali się tym, że firma P. nie ma zezwolenia na handel złotem.
1.Sąd
Sędziowie prze lata skazywali Marcina P. na niewysokie kary w zawieszeniu. Przynajmniej w kilku przypadkach wiedzieli o wcześniejszych wyrokach, a dwa ostatnie skazania nastąpiły praktycznie wbrew przepisom, co przyznał sam minister sprawiedliwości Jarosław Gowin (51 l.).
2.Prokuratura
Prokuratorzy zgadzali się na wyjątkowo niskie wyroki i w zadziwiający sposób nie wnosili od nich apelacji. Ponadto nie chcieli prowadzić śledztwa mimo, że że o podejrzeniu popełnienia przestępstwa powiadomiła ich Komisja Nadzoru Finansowego.
3.Kuratorzy
Kuratorzy sądowi przez palce patrzyli na to, czy Marcin P. spłaca oszukanych ludzi. W jednym przypadku dosłownie w ostatniej chwili kurator uratował P. przed więzieniem przedkładajac sądowi nieprawdziwe dokumenty.
4.Urząd skarbowy
Skarbówka tylko raz zainteresowała się Marcinem P. i jego firmami, ale tylko w kwestii upomnienia się o zaległy podatek. Fiskus ani razu nie sprawdził, w jaki sposób P. dorobił się tak imponującego majątku.
5.Wywiad skarbowy
Ta wyspecjalizowana służba resortu finansów nie dochodziła, skąd pochodzą pieniądze Marcina P. i jak to się stało, że nagle na polskim rynku finansowym pojawiła się firma obracająca tak wielkimi pieniędzmi.
6.Generalny Inspektor Informacji Finansowej
Generalny Inspektor Informacji Finansowej nie zainteresował się imponujacymi przelewani na rachunkach właściciela Amber Gold i jego firm, choć ma obowiązek badać każdą transakcję powyżej 15 tys. euro oraz sprawdzać, skąd pochodzą wielkie pieniadze, którymi w Polsce się obraca.
7.NBP
Narodowy Bank Polski nie dochodził, czy firma Amber Gold ma w ogóle pozwolenie na tzw. działalność kantorową czyli w tym przypadku handel złotem. Jak wyszło na jaw ostatnio po wybuchu afery, firma pana P. takiego zezwolenia nie miała.